- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: poniedziałek, 08, wrzesień 2014 09:11
Debiuty literackie są pewnego rodzaju podróżą w ciemno z nieznanym przewodnikiem. A kiedy ta wycieczka ma miejsce jeszcze przed premierą książki ryzyko jest jeszcze większe, ponieważ w sieci próżno szukać pierwszych recenzji, które mogłyby uchylić rąbka tajemnicy, dającego możliwość sprawdzenia czy lektura wpisuje się w nasze gusta. Osobiście lubię nowe doznania literackie, dlatego kiedy pojawiła się możliwość wyjazdu do Indii w towarzystwie Teo z przyjemnością z niej skorzystałam.
Autorem powieści jest Mateusz Czarnecki – pisarz, podróżnik i wielbiciel dobrej fabuły. W ramach research’u do powieści „Otwórz oczy, zaraz świt”, jeżdżąc po Indiach i Nepalu zrobił ponad 8000 km! Zagrał w filmie w Bollywood, zamknął się w klasztorze buddyjskim w Himalajach, podziwiał Mount Everest, spływał Gangesem i spędził kilka dni w dżungli Sunderbans na granicy z Bangladeszem.
„Otwórz oczy, zaraz świt” to historia Teodora, młodego człowieka sukcesu, który na płaszczyźnie zawodowej wspiął się po drabinie na sam szczyt. I choć pozornie ma wszystko, dopiero spontaniczny wyjazd do Indii uświadamia mu prawdę o jego życiu. Ale czy twardo stąpający po ziemi biznesmen będzie umiał wyciągnąć odpowiednie wnioski z lekcji, jaką zafundował mu los?
Główny bohater jest typowym przedstawicielem wyścigu szczurów skoncentrowanym na pracy i rozwoju kariery zawodowej. Zamknął się w złotej klatce, która sprawia, że jego życie prywatne praktycznie nie istnieje. Nie licząc oczywiście papierowych przyjaciół grających w tej samej lidze i dziewczyny, z którą bardziej łączy go niepisany kontrakt niż jakieś głębsze uczucie. I pewnie nie dostrzegłby, że w jego egzystencji brakuje bardzo ważnego elementu, gdyby nie jedna Hinduska, która przypomniała mu o tym, co dawno temu zatracił i odłożył na półkę „na później”.
Ta książka to powieść drogi, jaką musi przejść główny bohater, aby odnaleźć siebie i obrać azymut na przyszłość. Bogata w spotkania z ciekawymi ludźmi i obfitująca w nieprzewidziane wypadki oraz zdarzenia. Pokazująca, że czasem trzeba udać się na drugi koniec świata, aby nabrać dystansu i z innej perspektywy spojrzeć na własne życie. Wsłuchać się w swoje pragnienia, potrzeby i przypomnieć sobie to, co bardzo często w natłoku zajęć i życiowym biegu nam umyka.
Akcja powieści w większości osadzona jest w pełnych kontrastu Indiach, których autor nie szczędzi czytelnikowi prowadząc go po ulicach i zaułkach m.in. Bombaju, Agry, Delhi i Kalkuty. I choć to wewnętrzne zmagania Teo są tematem książki, to pisarz nie zapomina o tle przedstawionych wydarzeń i elementach kultury oraz obyczajów tego fascynującego kraju.
Jestem pod dużym wrażeniem debiutanckiej powieści Mateusza Czarneckiego, który bardzo wiarygodnie namalował obraz współczesnego młodego człowieka żyjącego w czasach, w których konsumpcjonizm, pieniądze i sukces stanowią dobro najwyższe. Pokazał jak łatwo można się w tym wszystkim zatracić, zagubić i uwierzyć w pozory. A droga do uświadomienia sobie, że mniej znaczy więcej może być kręta i wyboista.
„Otwórz oczy, zaraz świt” to jedna z lepszych publikacji jakie miałam przyjemność przeczytać. Pobudzająca do refleksji i zadawania sobie trudnych pytań. Przemyślana i dobrze skonstruowana. Jednak jej największym atutem jest dopracowana i wiarygodna kreacja bohatera oraz skupienie na jego portrecie psychologicznym, które sprawiają, że czytelnik nie ma problemu ze zrozumieniem jego rozterek, wątpliwości i podejmowanych decyzji, a momentami w jego odbiciu może zobaczyć siebie i sceny z własnego życia.
I choć na okładce mamy informację, że opisana historia inspirowana jest osobistymi przeżyciami to podczas lektury niejednokrotnie nasuwa się odbiorcy pytanie: ile Matusza jest w Teo, a które wydarzenia mogły mieć miejsce naprawdę. Faktem jednak jest, że autor ma dużą wiedzę na podejmowany temat. Książka jest idealną lekturą dla wielbicieli dalekich podróży oraz lubiących spotkania z ciekawymi i intrygującymi postaciami literackimi. Polecam.
Cytat: " Kim jest prawdziwy Teo? Jakim jest człowiekiem? Daję słowo zapomniałem. Albo nigdy nie wiedziałem. Nie...musiałem wiedzieć. Kiedy byłem dzieckiem, na pewno wiedziałem. Czułem swoje potrzeby, miałem marzenia, wiedziałem, co lubię, czego nie. Dopiero później zagubiłem to wszystko.Wtopiłem się w społeczeństwo. Zwabiony kolorowymi obrazkami poszedłem bezmyślnie za tłumem, dałem się zamknąć w świecie sztucznie wykreowanych wartości, podporządkować odczłowieczającym regułom, które odcinały mnie od samego siebie coraz bardziej."
Dodaj komentarz