Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Nie lubię kotów" (Nasza Księgarnia)

Jeżeli spodziewacie się, że Nie lubię kotów to sympatyczna, przepełniona humorem i krzepiąca opowiastka o współczesnych trzydziestolatkach zagubionych w meandrach pędzącej na oślep rzeczywistości, będziecie rozczarowani. Jeżeli spodziewacie się historii z morałem i garści życiowych mądrości do wykorzystania „na potem”, będziecie rozczarowani. Jeżeli spodziewacie się happy endu, będziecie rozczarowani. Najnowsza książka Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak stanowi bowiem gorzką analizę współczesnego świata, który ukazuje bez żadnych upiększeń, bez korekty i retuszu. Uderza w pozorne wartości, zdziera maski i obnaża to, co tkwi pod nimi. A to „coś” nie zawsze jest tak urodziwe, jak byśmy chcieli.

Wojciech jest trybikiem wielkiej machiny. Pracuje dla ogromnej niemieckiej korporacji, zarabia nieprzyzwoite pieniądze, jada lancze w najlepszych hamburskich knajpach, a po posiłku, w luksusowej toalecie uprawia seks ze swoją koleżanką z pracy, Niemką Silke o blond włosach i wysportowanym ciele. Równolegle Wojciech prowadzi jeszcze drugie życie. W Warszawie czekają na niego żona z synkiem, których widuje w weekendy. I odstawia teatr. Kolacja przy świecach, kurtuazyjne uśmiechy, zakupy, powierzchowna uwaga poświęcona dziecku i płytkie rozmowy z zawsze miłą i uprzejmą Maliną. Wojciech od dawna wie, że to nie jest jego prawdziwy świat. Że jego prawdziwe życie toczy się gdzie indziej, w Hamburgu, gdzie czeka wielka, wsysająca ludzi niczym bagno korporacja i czeka ona... Silke, z którą z początku łączyła go tylko fizyczna więź. Czy Wojciech znajdzie w sobie siłę, by zerwać z pozorami? Czy będzie w stanie uświadomić sobie prawdę i zacząć żyć swoim autentycznym życiem?

Malina udaje idealną żonę, perfekcyjną matkę i spełnioną kobietę. Jej egzystencja rozciąga się między kursami do szkoły, do domu, do sklepu, na lekcje angielskiego i tenisa. Malina jest szoferką swojego syna, małżonką bogatego męża, właścicielką wymuskanego apartamentu i aktorką w teatrze świata zbudowanego na kłamstwach. Od dawna zdaje sobie sprawę z tego, że Wojciech już jej nie kocha, że spotyka się z kimś innym, a przy Malinie trzyma go jedynie obowiązek i rutyna. Mimo to Malina udaje. Udaje, by zatrzymać przy sobie męża, by zachować pozory idealnie ułożonego życia, by nie zburzyć wizerunku kobiety szczęśliwej i spełnionej. A jednak Malina nie jest szczęśliwa. Widzi, że na jej wizerunku rysuje się coraz więcej pęknięć i zadrapań, dusi się w domu, nie potrafi szczerze pokochać swojego syna i stopniowo traci nad wszystkim kontrolę. Aby odzyskać ją choć w części, zaczyna się głodzić. Bo nad apetytem łatwiej zapanować, niż nad życiem...

Karolina i Daniel. Rodzeństwo tak dalekie od siebie, jak to tylko możliwe. Ona jest redaktorką w wydawnictwie, kobietą inteligentną, wykształconą i oczytaną. A jednocześnie zagubioną, niedojrzałą, emocjonalnie rozchwianą i... od lat nieszczęśliwie zakochaną w swoim przyjacielu, Konradzie. Między jednym egzemplarzem redakcyjnym a drugim, między jednym fikcyjnym życiem a drugim, gdzieś między wykreowanymi przez literatów światami, przeżywa osobisty dramat związany z chorobą ojca. Wielkiego ojca. Pisarza i eseisty, działacza podziemia, legendy polskiej kultury. Ojca, którego Karolina zawsze idealizowała, który był jej bohaterem, ostoją, księciem na białym koniu. Karolina spędza przy łóżku mężczyzny każdą noc, każdą wolną chwilę. Mimo iż kona ze zmęczenia, przychodzi do szpitala codziennie. Bo dzięki temu myśli tylko o jednej stracie. O jednej śmierci. Nie myśli o dziecku, które się w niej rozwija, a na które Karolina już wydała wyrok. Bo ojciec dziecka nie dorósł do tej roli. Bo nie pokocha dziecka. Bo nie kocha Karoliny.

Daniel jest królem życia, panem sytuacji i mistrzem pozorów. Jako syn sławnego ojca, dorastał trawiony przez kompleksy i poczucie niższości. Zwłaszcza, że ojciec wcale mu życia nie ułatwiał. Zawsze traktował go gorzej niż córkę, zawsze kochał go mniej... A Daniel robił wszystko, by udowodnić swoją wyższość. Udowodnić, że jest lepszy od innych, od całego świata. Dlatego z zakompleksionego chłopaka przeobraził się w bezwzględnego prawnika, który jest w stanie posunąć się do najgorszych świństw, byle tylko odnieść osobistą korzyść. Bo prawdziwe życie to stan konta, luksusowy apartament, nieprzyzwoicie drogi samochód i setki panienek na jedną noc. Prawdziwe życie to również poranne bieganie do utraty tchu, do wymiotów z wyczerpania, i owsianka z miodem konsumowana samotnie przy dużym stole, przy którym nigdy nie zasiądzie rodzina. Bo Daniel wybrał samotność. Bo lubi samotność. Bo wobec jedynej kobiety, dla której zerwałby z samotnością, zachował się jak ostatnia świnia. I dlatego też, że wie, ile warte są przysięgi dozgonnej miłości. W domu miał przecież idealny przykład. Idealny wzór mężczyzny, który nie potrafi i nie chce być wierny. Mężczyzny, przez którego po nocach płakała matka Daniela. I dlatego obraz umierającego ojca jemu przedstawia się inaczej niż Karolinie. Daniel nie czuje żalu. Wie, że od ojca raczej nigdy już nie usłyszy tego słowa, na które czekał przez całe życie.

Dagma to debiutująca pisarka z traumatyczną przeszłością. Zdradzona, wykorzystana, ze złamanym sercem. Miała na swoim koncie udany start w agencji reklamowej jako copywriter, po którym przyszłość zdawała się stać przed nią otworem, jednak przekręt związany ze sloganem reklamowym do jednego ze spotów spowodował, że opuściła branżę z wilczym biletem. W dużej mierze przyczynił się do tego Daniel, który w procesie reprezentował stronę przeciwną. Między Dagmą i Danielem zawiązała się specyficzna więź, niebezpiecznie przypominająca miłość. Dagma była gotowa przyjąć tę oczywistą prawdę, Daniel jednak wybrał inne wartości. Wybrał awans na wspólnika w kancelarii i pomnożone dochody. A Dagma... napisała książkę. Książkę, którą wydawca uznał za genialną, ale której postanowił nie publikować, bo to za ciężki kaliber. Bo ludzie są za głupi, bo nie zrozumieją... Ale Dagma potrafi przecież pisać. Może zatem napisać coś innego, lekkiego, z happy endem. Takie rzeczy się sprzedają i takie właśnie należy wydawać. A Dagma chce się wybić. Chce zaistnieć. A zatem napisze to, co wydawca sugeruje...

Konrad jest wiecznym niebieskim ptakiem. Synkiem bogatego tatusia-wydawcy, obowiązkowym pracownikiem, chłopakiem „do rany przyłóż”. A przy okazji bawi się w dorosłość, zwiedza świat, wikła się w nic nieznaczące romanse i szuka sensu życia. Bo jak na razie go nie widzi. Wszystko ma, a jednak nie ma nic. Bo jedyna kobieta, którą kocha, nigdy z nim nie będzie. Jedyna kobieta, którą wydaje mu się, że kocha... Łatwiej przecież wmówić sobie, że owo dziwne zawieszenie, wieczny podskórny smutek i łapczywe poszukiwanie sensu to wszystko wina nieszczęśliwej miłości, nie zaś emocjonalnej niedojrzałości i zwykłe życiowej niechlujności. Że biały proszek, który Konrad przyswaja codziennie przez nozdrza, to też przez nią...

Nie lubię kotów to książka, która do głębi mną wstrząsnęła. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak napisała fascynujące, na wskroś współczesne Targowisko próżności. I zrobiła to równie dobrze i wnikliwie, jak dwa wieki temu William Makepeace Thackeray, który stworzył brutalny i pozbawiony retuszu portret dziewiętnastowiecznej londyńskiej socjety. Zyskowska-Ignaciak dokonała nawet więcej, nie upięła bowiem treści w wielką sagę, nie rozpisała jej na dekady, ale wybrała krótką formę. Wybrała sześć historii i sześciu bohaterów, których losy są jednocześnie różne i podobne, których charaktery są jednocześnie diametralnie odmienne i dziwnie zbliżone. Sześć krótkich, treściwych opowieści, sześć niedoskonałych życiorysów, sześć psychologicznych portretów upadłych kobiet i upadłych mężczyzn. Trudno tu bowiem o jakikolwiek optymizm, o jakąkolwiek nadzieję na przyszłość, o jakikolwiek morał. Zyskowska-Ignaciak ucieka od gotowych przepisów, nie wręcza recept na szczęście, nie szafuje banałem, ucieka od sztucznej i nudnej pedagogiki, nie poucza, nie głaszcze czytelnika po głowie. Zamiast tego kreuje bohaterów, którzy pod powłoką ciężkostrawnego lukru i przywdziewanych codziennie rano masek są bezbronni, zakompleksieni, narcystyczni, nadęci, zakłamani, słabi, zagubieni i pozbawieni solidnych fundamentów. Bohaterów, którzy pławią się w substytutach prawdziwego życia, szukają ucieczki w alkoholu i narkotykach, w przygodnym seksie, w pozach, w pieniądzach, w kolejnych przepustkach do coraz to nowszych, lepszych światów. Wszyscy zdają sobie sprawę z tej cukierkowej ułudy, wszyscy wiedzą, że za tą piękną barokową fasadą nie ma różowego pałacu, kryształowych nadziei i rycerzy na białych rumakach. Że kryje się tam tylko cuchnąca, ciemna i wilgotna piwnica, w której co noc zamykają swoje skołatane, chaotyczne myśli, w której spoczywają ich wymęczone umysły, zszargane nerwy, wybujałe emocje. Czy istnieje ucieczka od tej pułapki? Czy istnieje ucieczka od ciemnej piwnicy własnych słabości i ograniczeń? Czy istnieje ucieczka od pozorów, od masek, od wielkiego karnawału i chocholego tańca? Czy dla Daniela, Karoliny, Konrada, Maliny, Wojtka i Dagmy istnieje jeszcze nadzieja na inne, lepsze, na wskroś prawdziwe życie?

Nie lubię kotów to znakomicie napisana, doskonale skonstruowana i mądra powieść. Powieść niezwykle gorzka w swej wymowie, poruszająca tematy niewygodne, ukazująca dalekich od ideału bohaterów, pozbawionych jakiegokolwiek retuszu. Powieść brutalnie punktująca rzeczywistość, analizująca postawy, wyciągająca na światło dzienne to, co nieładne, mroczne, pogrążone w chaosie. Powieść, która niczego nie upiększa. Zyskowska-Ignaciak operuje piórem ostrym jak brzytwa, rysuje portrety grubą kreską i nie zmiękcza kanciastych kształtów, nie wygładza rys i zadrapań, nie cieniuje konturów. Wszystko jest tutaj surowe, nieoszlifowane, a przy tym wszystkim bezbronne, obnażone, wystawione na światło dziennie. Autorka sprawnie kieruje strumieniami świadomości bohaterów, posługuje się krótką, nerwową, soczysto-krwistą frazą, a ciągi zdań zakończone skontrowaną puentą to prawdziwy majstersztyk. Nie lubię kotów jest naprawdę wybitną powieścią. Współczesnym Targowiskiem próżności, ze znakomicie zreinterpretowanym motywem „teatru świata”. Thackeray byłby dumny. Szekspir również.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież