"Układ nerwowy" Agnieszka Gil (Nasza Księgarnia)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: wtorek, 25, luty 2014 18:09
Powieść Agnieszki Gil, pt.: „Układ nerwowy” została skierowana do dorosłego czytelnika. Porusza bardzo ważny, ale zarazem trudny temat, którego jednak nie należy się bać, ani zamiatać go pod dywan. I właśnie dla niego zainteresowałam się tą pozycją.
Magdalena to główna bohaterka, która z wyboru zajmuje się domem oraz wychowywaniem córki. I właściwie większych problemów nie ma, a przynajmniej gdy ją poznajemy, to wydaje się ich nie mieć. Kobieta powoli zaczyna jednak dostrzegać, że jej życie to iluzja, którą wspólnie z mężem sobie wybudowali. Szanowny małżonek, niejaki Szymon, głowa rodziny, wzorem swojego poprzedniego pokolenia nie jest w stanie uśmiechać i cieszyć się z dnia bez wlania w siebie choćby setki alkoholu.
To cały dramat i niezwykle ujmująca historia.
Z wielką chęcią usiadłam do lektury, ale już po kilkunastu stronach ją odłożyłam. Niestety, nie mogłam odnaleźć się w tym dziwnym świecie Magdaleny. Zupełnie nie przypadł mi on do gustu. Poukładany, zbyt idealny, wysprzątany i przekolorowany. Dom dziewczyny to istne muzeum, wyczyszczone do granic możliwości, a test białej rękawiczki można by było przeprowadzać w nim codziennie, bez obaw o efekt końcowy. Podobnie rzecz się miała z przedszkolem, do którego Magdalena zaprowadzała córkę w białych rajstopach. A bohaterowie? Od początku powieści udają: Magdalena udaje przez teściową, Szymon udaje przed Magdaleną, Magdalena przed Szymonem, teściowa przed Szymonem, itd. Odniosłam wrażenie, że wszystko jest na pokaz. Tylko czy takie zaprezentowanie stylu życia było zamierzoną drwiną autorki, czy czymś zupełnie odwrotnym?
Niewątpliwie dużym atutem w powieści jest Wrocław. Widać, że to miasto odgrywa niezwykłą rolę w życiu pisarki. „Układ nerwowy” zawiera kilka ciekawych scen przedstawiających atuty miasta. Jednak i tutaj można znaleźć pewne zastrzeżenia. Miejscami opisy są zbyt obszerne, podobnie jak barwny jest cały tekst. Jest mało dialogów, zdania są złożone, mocno kwieciste i rozbudowane do granic możliwości. Na dodatek momentami narrator zdrabnia rzeczowniki: nosek (zamiast nos), skarpetka (zamiast skarpeta), buciki (zamiast buty). Wreszcie, gdy dotarłam do setnej strony, ze zdumieniem stwierdziłam, że autorka dopiero „liznęła” temat alkoholizmu, dla którego lektura zwróciła moją uwagę.
Na szczęście, gdy już przestawiłam się na tryb czytania, powoli losy perfekcyjnej Magdaleny mnie wciągnęły. Powieść może nie jest idealna (wolałabym więcej alkoholizmu niż Wrocławia), ale z całą pewnością warto zwrócić na nią uwagę. Problem, który autorka słusznie dostrzegła, istnieje i nie dotyczy tylko niższych warstw społecznych. „Białe kołnierzyki”, które reprezentuje Szymon, również borykają się z tym trudnym tematem i tą ciężką chorobą. Za kolejny plus niewątpliwie należy uznać dużo ważnych informacji o terapii dla osób współuzależnionych, czy DDA. Całość jednak płynie bardzo spokojnie i trwa tak do końca.