„Przebudzenia doktora Sørena” Magdalena Kempna (Novae Res)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: czwartek, 05, grudzień 2013 18:25
- Autor: Sylwia Szymkiewicz-Borowska
"Bywają dylematy bardzo trudne, wybory między złem i złem jeszcze większym, bywają dni nie do wytrzymania. Czasem są chwile, kiedy oglądam z tobą gwiazdy."*
Bywają dni w życiu każdego człowieka, które trudno przetrwać. Bywają chwile, które chce się wyrzucić z pamięci. Są wydarzenia, o których nie chce się pamiętać i takie, które zapomina się jeszcze nim przeminęły. Przeszłość... rzadko kiedy bywa bajkowa i mało zagmatwana. Czasem jednak bywa straszna. Czy z koszmarnymi wspomnieniami można żyć? Czy można się z nimi pogodzić? Czy można zapomnieć, żyć jak gdyby nigdy nic i ... wyjść na ludzi? A może wystarczy nie być człowiekiem?
Doktor Søren jest na pozór dość zwykły. Nie wyróżnia się z tłumu, robi to, co do niego należy, opinię wyraża wówczas, gdy jest ona niezbędna. Jest oficjalnym lekarzem w pałacu Nort i ma pod swoją pieczą przede wszystkim zdrowie króla Linnamèna. To jednak nie sprawia, że Søren się wywyższa, czy robi z siebie kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Wręcz przeciwnie. Doktor ma swoje tajemnice i nie ma zamiaru szczególnie się nimi afiszować. Co prawda sporo osób jest już świadomych, że przez lata ukrywał on przed nimi swoją drugą naturę, ale nikt o tym głośno nie mówi. W końcu jeszcze kilka lat wcześniej przyznawanie się w Nort do tego, że jest się półwampirem, groziłoby co najmniej wielkimi nieprzyjemnościami. Na szczęście od chwili gdy zginął przyrodni brat Linnamèna, król Glibannèn, wszystko w tej dość nieprzyjaznej krainie się zmieniło. Przynajmniej jeśli chodzi o pewien stopień przyzwolenia Innym na przebywanie wśród Nortan. Mimo to nieliczni się ujawniali.
Pewnego dnia, tuż przed Świętem Zimowego Przesilenia, w trakcie którego król ma ogłosić jedną z najważniejszych wiadomości, do pałacu przybywa Liln, księżniczka Ingramu, krainy zupełnie innej niż Nort, nie tylko pod względem położenia geograficznego, ale i przekonań mieszkańców. Taka wizyta byłaby nie do pomyślenia za rządów Glibannèn, teraz to jednak niemal codzienność. W końcu to najlepsza przyjaciółka Linnamèna. Jej przyjazd zapoczątkowuje jednak lawinę wydarzeń, której zdawałoby się, nikt nie jest w stanie zatrzymać. Czy bohaterowie poradzą sobie ze zmianami, jakie przygotował dla nich los? Czy będą w stanie znaleźć, wśród poplątanych ścieżek, własną drogę? Co przyniesie im kolejny dzień? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po Przebudzenia doktora Sørena.
Bardzo, ale to bardzo chciałam przeczytać tę powieść. Przyciągało mnie do niej niemal wszystko. Tajemniczy tytuł. Świetna okładka. Literacki debiut roku. Polskie nazwisko autorki. No i zawartość - paranormalny kryminał. Idealne połączenie - przynajmniej według mnie. Z wielką przyjemnością rozpoczęłam więc lekturę i... niestety utknęłam. Nie potrafiłam przebić się przez barierę pierwszych kilkudziesięciu stron. Czytałam kilka kartek i odkładałam powieść na półkę. Równocześnie jednak nie potrafiłam zapomnieć o zawartości książki. Sięgałam więc po nią ponownie. I po raz kolejny odkładałam. Poważnie zastanawiałam się, czy podołam. I czy to rzeczywiście pozycja dla mnie. Przyznam szczerze - wątpiłam, bo jak nie wątpić, gdy lektura nie posuwa się nic a nic do przodu? Na szczęście w pewnym momencie udało mi się przejść niewidoczną barierę po której Przebudzenia... zaczęło się czytać wręcz fenomenalnie. Strony same przelatywały przez moje palce, a umysł w zdumiewającym tempie chłonął kolejne fakty. I chciał więcej i więcej. Aż trudno mi w to uwierzyć, ale zdołałam zupełnie zapomnieć, jak źle czytało mi się tę książkę na wstępie.
Przebudzenia doktora Sørena to niezwykła, tajemnicza i miejscami bardzo zagmatwana powieść wymagająca od czytelnika niebywałego skupienia na szczegółach. Okazuje się, że najważniejsze są te elementy, które z pozoru wydają się zupełnie nic nieznaczące. Każdy napisany przez autorkę akapit na końcu okazuje się mieć sens i głębokie przesłanie. Oczywiście książka nie jest wolna od wad. Nie wszystkie wątki zostały przez autorkę wyjaśnione, czuję jednak, że jest to zabieg celowy - przypuszczam, że czytelnicy mogą spodziewać się kontynuacji tej historii. Do tego brakuje mi odrobinę osadzenia historii w jakichś konkretnych ramach - nie wyjaśniono ani kiedy dzieje się akcja, ani w zasadzie - gdzie. Jasne, podano nazwy krajów i, że na przykład Nort to kraina bardzo sroga. Ale czytelnik nie dowiaduje się niczego ponad to. A chyba powinien, by móc sobie lepiej wyobrazić to, o czym czyta. Jeśli chodzi o ramy czasowe, to brakuje ich w szczególności wówczas, gdy należy sobie wyobrazić, co mogą zrobić poszczególni bohaterowie. Czy wynaleziono już samochody? Część bohaterów porusza się pociągami, ale nie wyjaśniono czy to dlatego, że innych środków komunikacji brak, czy dlatego, że tak jest najwygodniej i najmodniej. Bohaterowie przekazują sobie wiadomości przy pomocy tradycyjnych notatek, ale już nikt nie wspomina czym zostały one napisane. Takie przykłady można by mnożyć i mnożyć. Ogólnie nie przeszkadzają mi te niedopowiedzenia, ale czułabym się chyba bardziej komfortowo, gdyby autorka określiła jakieś ramy czasowe powieści.
Zasadniczo powieść oceniam bardzo dobrze. Intryguje i fascynuje. Pobudza do myślenia. Pokazuje zupełnie inny sposób patrzenia na otaczającą człowieka rzeczywistość. Rozwija wyobraźnię. Zdecydowanie warto przeczytać.
* str. 333