"Pogrom w przyszły wtorek" Marcin Wroński (W.A.B.)
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: środa, 03, kwiecień 2013 13:06
Kolejna odsłona z Zygą, czyli Zygmuntem Maciejewskim w roli głównej. W „Pogromie w przyszły wtorek” Marcin Wroński ukazuje rzeczywistość powojennej Polski, gdzie wrogiem może być każdy, gdzie nikomu nie można ufać, a z ludzi wychodzi najgorsze cwaniactwo, zawiść, egoizm i brutalność. W tym wszystkim musi odnaleźć się Zyga, który wypuszczony przez „ubecję” musi umiejętnie lawirować pomiędzy wrogiem a wrogiem. I jednocześnie pamiętać o swojej ukochanej Róży i małym synku Olku.
Postawiony w patowej sytuacji, porusza się wśród ludzi, którzy tak jak i on próbują odnaleźć się w nowym świecie, zarządzanym przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, pod okiem NKWD. Oczywiście przedstawiona jest intryga, nie tyle kryminalna, co polityczna, nad której rozwikłaniem pracuje Maciejewski, ale śledztwo zostało umiejętnie wkomponowane w tło społeczno-polityczne, tak, że stanowi właściwe uzupełnienie prezentowanej historii.
Opowieści o ludziach, którzy sami nie wiedzą co jest dobrem, a co złem, komu można ufać, a o komu raczej nie, ba! Czy w ogóle komukolwiek można ufać w tym świecie, zdawałoby się pozbawionym zasad? Bo co nie zniszczyła wojenna zawierucha, teraz w sposób bezkompromisowy niszczy ustrój i ludzie, działający w nim jak trybiki w dobrze naoliwionej maszynie. A Zyga wciąż musi pilnować tyłów i tłumaczyć się, sam już nie wiedząc z czego i komu. Czy ubecji, czy gangsterom, zbijającym fortunę na powojennej zawierusze, czy może ukochanej Róży, która także padła ofiarą szantażu i wyzysku. A sprawnie przenikając pomiędzy tymi, jakże różnymi, a jednocześnie zasymilowanymi światami, Maciejewski nie traci nic ze swego policyjnego (teraz milicyjnego) nosa i sprawnie ujmuje bestialskich morderców.
Najnowsza powieść lubelskiego pisarza to prawdziwy majstersztyk, łączący zarówno elementy świetnie zarysowanej intrygi kryminalnej, a także dramatu politycznego i wszelkich jego społecznych konsekwencji. Tygiel kulturowy, a właściwie narodowościowy, w jakim porusza się bohater, doskonale oddaje atmosferę powojennych lat i oprócz warstwy rozrywkowej, jaką stanowi przecież dobry kryminał, pełni także funkcję poznawczą i historyczną. Sam Zyga nie stracił nic ze swej ujmującej szorstkości, jest człowiekiem z krwi i kości, częściej pod wozem, niż na, co stanowi o jego autentyczności i sprawia, że łatwiej jest się nam z nim utożsamiać. Doskonała kolejna powieść Marcina Wrońskiego z jednym z moim ulubionych bohaterów literackich. Gorąco polecam.