- Szczegóły
-
Kategoria: Recenzje
-
Utworzono: wtorek, 06, listopad 2018 18:11
-
Autor: Agnieszka Kaniuk
Moi kochani właśnie patrzę przez okno mojego pokoju na liście opadające z drzew i przyznam Wam się szczerze, że jestem w bardzo melancholijnym nastroju. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale mnie okres jesienny, a szczególnie czas przed świętem Wszystkich świętych, które mamy już dosłownie za chwilę zawsze skłania do zadumy i egzystencjalnych rozmyślań. Myślę o wszystkich moich bliskich, którzy już odeszli. Tym razem tak się złożyło, że duży wpływ na moje refleksje ma książka autorstwa Krzysztofa Piotra Łabendy „Blizny”, a dlaczego dowiecie się już za chwile.
Zapewne, gdybym teraz zapytała Was, czym dla Was są blizny, większość z odpowiedziałaby, że są to trwałe ślady na ciele po przebytych urazach lub zabiegach. Owszem mielibyście rację. Jednak my dziś będziemy mówić o bliznach w wymiarze duchowym, tych wyrytych głęboko w naszej duszy, których nic nie jest w stanie uleczyć. Takie blizny pojawiają się właśnie wtedy, gdy tracimy kogoś , kto był dla nas treścią i sensem życia. Przekonał się o tym główny bohater powieści „Blizny” Krzysztof Szablonowski. Mężczyzna jest znanym pisarzem, któremu w życiu osobistym niestety nie układa się najlepiej. Wszystko jednak zmienia się, gdy poznaje Natalię. Piękna pani chirurg sprawia, że Krzysztof zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, zresztą z wzajemnością. Już wkrótce para bierze ślub. Szczęśliwi małżonkowie trwają przy swoim boku kilkanaście lat, aż nagle, niespodziewanie los przerywa szczęście tej dwójki, odbierając Krzysztofowi jego ukochaną Natalię.
Mężczyzna strasznie cierpi, popada w depresję. Nie może uwierzyć jak to wszystko, co ich spotkało, mogło się wydarzyć. Przecież mieli jeszcze tyle planów i marzeń do zrealizowania. Jak Bóg mógł odebrać mu najdroższą jego sercu osobę. Owszem Krzysztof doskonale zdaje sobie sprawę, że śmierć jest naturalną koleją życia, ale przecież jego Natalia miała jeszcze czas. Przecież mieli się razem zestarzeć. Śmierć żony złamała mu serce i wyryła bolesną bliznę w jego duszy, której niestety nawet mijający czas nie jest w stanie uleczyć.
Pewnego dnia na progu domu naszego bohatera zjawia się Anka. Kobieta tak bardzo przypomina Krzysztofowi zmarłą małżonkę. Wierzy, że Bóg chce w ten sposób zwrócić mu kobietę jego życia. Niestety bardzo szybko przekonuje się, że jest to tylko złudzenie, którym nie może żyć, ponieważ zadaje ból nie tylko sobie, ale i innym.
Właśnie dzięki swojej książce autor chce przypomnieć nam, że nic w życiu nie jest dane nam na zawsze, także miłość. Nie odkładajmy niczego na później, żyjmy tu i teraz. Nie mówmy sobie „Przecież mam jeszcze czas”, ponieważ pojęcie czasu w kontekście życia ludzkiego tak naprawdę nie ma racji bytu. W każdej chwili bowiem życie nasze i naszych bliskich może zgasnąć bezpowrotnie. Dlatego, już teraz zróbcie to, co macie zrobić jutro. Powiedzcie waszym bliskim, jak bardzo są dla Was ważni i jak bardzo ich kochacie, bo jutro może być na to już za późno.
Gorąco polecam Wam sięgnąć po „Blizny”. Historia Krzysztofa i Natalii skłoni Was do wielu przemyśleń, refleksji i chwil pełnych zadumy. Poruszy Wasze serca. W czasach pełnym zabiegania wymuszonych przez narzucone nam tempo życia codziennego lektura tej książki pozwoli Wam zatrzymać się i pomyśleć o tym, co nieuniknione, a o czym zazwyczaj nie chcemy myśleć śmierci, przemijaniu, cierpieniu po stracie. To, co warto podkreślić i na co należy koniecznie zwrócić uwagę, to fakt, że autor oddał w nasze ręce bardzo trudną i życiową historię, przedstawiając wnikliwy obraz ludzkiej psychiki po tak traumatycznym przeżyciu. Dzięki realizmowi opisanych w książce wydarzeń my czytelnicy jesteśmy bardzo blisko Krzysztofa i razem z nim przechodzimy przez ten trudny w jego życiu czas. Jednak autor nie pozostawia nas bez promyka nadziei.
Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą, ale nie traćmy nadziei, bo przecież wszystko zaczęło się od miłości.
Dodaj komentarz