„Niegrzeczne Święta” Meg Adams, Robert Ziębiński, Anna Langner, Emilia Szelest, Kinga Litkowiec, Beata Majewska,Agnieszka Lingas-Łoniewska, Justyna Chrobak, Ewelina Dobosz, Katarzyna Berenika Miszczuk, wyd. Kobiece

 Jak świętować to tak by było co wspominać i do czego wracać kiedy codzienność pokaże swoją ciemniejszą stronę? Grudniowy czas kojarzy się z sielskością, spokojem, ciepłem i lepszym, bądź ciut marniejszym, dogonieniem marzeń o świętach takich jak w reklamie. Czasem jednak efekt końcowy daleki jest od tego, co było planowane, chociaż czy inne musi oznaczać gorsze?

 

Przyzwyczailiśmy się do kanonicznej wprost postaci Świętego Mikołaja i to, że prezenty raczej wręcza on. A gdyby tak miał on całkiem inną sylwetkę, daleką od starszego pana z brzuszkiem i zaczerwienionym nosem, no i sam był naszym podarunkiem. Czy nie warto czasem nagiąć zasady do tego, czego naprawdę pragniemy. W końcu kiedy jak nie w Święta zaszaleć z podarkiem dla siebie? Niekiedy nim będzie można odkryć co z sobą niesie trzeba poczekać, to, co wydawało się utracone daje się odnaleźć, nie wcześniej, lecz dokładnie w tym, a nie innym momencie. Dlaczego właśnie teraz, nie kiedyś? Na to pytanie zna odpowiedź ktoś, kto czeka by mu je zadać. Powroty bywają początkiem, zwłaszcza gdy nic nie zapowiadały, że w ogóle będą miały miejsce. Dlaczego w ogóle mają miejsce? Odnalezienie się wymaga chęci i podjęcia decyzji kogo i czego pragniemy, a kiedy jak nie w grudniowe dni ma to nastąpić?

 

Urokliwy zestaw świątecznych historii? Z pewnością, przy czym urok ten nie jest taki jak można by sądzić, sam tytuł już daje do myślenia, ale to dopiero początek, a zaraz za nim kryje się dziesięć historii. Za ich sprawą temperatura z temperatury bliskiej zeru, jak nie niższej,  przechodzi do tej w okolicy wrzenia, a grudniowe dni nabierają całkiem nowych barw, czasem kontrastowych. Lektura zbioru opowiadań „Niegrzeczne Święta” ma w sobie intensywność emocji, jakie doświadczają bohaterowie, którzy stawiają czoła tego, co z sobą niosą niespodziewane zakręty na ich życiowych ścieżkach. To, co przed nimi ma w sobie tajemnicę, niesie z sobą szansę na zmiany i przede wszystkim uczucia, gorące, namiętne, zaskakujące i będące swoistym prezentem od losu, niekiedy z dającym się słyszeć jego chichotem. Każda opowieść ma w sobie jakiś sekret oraz unikalny charakter, jedno i drugie sprawia, że podczas czytania odrywamy się od tu oraz teraz i przenosimy się do miejsca, gdzie znajdują się bohaterowie. Oczywiście świąteczna atmosfera jest jak najbardziej obecna, chociaż bywa, iż przybiera dość osobliwą formę, jak najbardziej dopasowaną do opisywanych wątków, lecz daleką od idylli rodem z rokrocznie powtarzanych reklam. Dziewięć autorek i jeden autor pokazali swoją wersję świątecznych historii, nieszablonowych, grających na tonach wzruszenia, lecz nie tych popularnych, i wydobywających to, co głęboko ukryte. Nie można oczywiście zapomnieć o samym tytule, w końcu jest on zapowiedzią motywu, który w żadnym razie nie jest tylko nic nie znaczącym ozdobnikiem. Jego rola jak najbardziej jest interesująco wykorzystana, a wykreowanym na jego fundamentach historiom daleko do grzeczności. Antologia ta łączy w sobie magię  Świąt z prawdziwie płomiennymi uczuciami, jakie nie pozwalają o sobie zapomnieć, tak bohaterom jak i czytającym. Świętowanie dzięki twórcom „Niegrzecznych Świąt” ma w sobie niepowtarzalny smak, jedyny w swoim rodzaju, rozgrzewający na długo i pozostawiający po sobie ogniste wspomnienia.

"Miała umrzeć" Ewa Przydryga wyd. Muza

 Lena jest artystką. W momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w jej życie, trafiamy na wernisaż jej prac. Można powiedzieć, że mogłaby czuć się kobietą spełnioną, gdyby nie to, że przez całe życie, nękana stanami lękowymi, poszukuje prawdy o sobie. Osierocona w dzieciństwie nie pamięta swoich bliskich i tak naprawdę nie wie o nich samych i okolicznościach ich śmierci zbyt wiele. Co prawda wychowująca ją ciotka przekazała jej kilka zdawkowych informacji na temat tamtejszych wydarzeń, lecz nie najlepsze jej relacje z kobietą uczyniły z życia maleńkiej wówczas Leny koszmar. To wszystko sprawiło, że dziecko, które tak bardzo potrzebuje ciepła i miłości, nigdy jej nie otrzymało, w konsekwencji czego, dorosła dziś kobieta nie potrafi zbudować trwałych i zdrowych relacji z mężczyznami.

 
Nasza bohaterka nie wie, jednak jeszcze, że w dniu, kiedy świętuje swój sukces, wydarzy się coś, co nie pozwoli jej dłużej karmić się strzępkami wiedzy o losach swoich najbliższych i będzie impulsem do tego, aby wziąć sprawy w swoje ręce i wreszcie poznać całą prawdę. Ku ogromnemu zaskoczeniu kobiety bardzo szybko wychodzi na jaw, że przez wiele lat otaczały ją kłamstwa i fałszywa rzeczywistość, którą usłyszała z ust ciotki. Dlaczego krewna kłamała? O tym musicie już przekonać się sami, czytając książkę.
 
Co więcej, wszelkie tropy prowadzonych na własną rękę działań wiodą Lenę do tragicznych wydarzeń, które miały miejsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych. A wszystko zaczęło się od grupy nastolatków, której przewodziła dziewczyna o imieniu Ada. Młodzi ludzie podjęli się uczestnictwa w grze zainicjowanej przez ich przywódczynię. Celem gry jest podejmowanie się wyzwań testujących wytrzymałość psychiczną i fizyczną jej uczestników. Kolejne jej poziomy oznaczają balansowanie na granicy życia i śmierci. Niestety przeszłość skrywa wiele tajemnic dowodzących temu, że granice te zostały przekroczone, a ich ofiarą było ludzkie życie. Lena jest coraz bliżej skrywanych w mrocznej przeszłości tajemnic, jednak przerażające jest to, że wychodzące na światło dzienne nowe fakty prowadzą do jej własnej osoby. Mało tego, ktoś zrobi wszystko, aby wreszcie przestała grzebać w przeszłości. Ile jeszcze osób musi zginąć, aby ta okrutna gra mogła wreszcie się skończyć.
 
„Miała umrzeć” to trzymający w napięciu i wciągający thriller psychologiczny o zagubionych i pozostawionych samym sobie młodych ludziach, którzy pozbawieni zainteresowania i miłości swoich bliskich, chcą, choć na chwilę uciec od otaczającej ich trudnej rzeczywistości codziennego życia. Potrzebują choć przez chwilę poczuć się panami swojego losu i poczuć, że mają na niego wpływ. Potrzebują poczuć smak wolności. Tego wszystkiego szukają w odurzających substancjach i przekraczaniu własnych granic. W pewnym momencie jednak podjęta gra wymyka się spod kontroli i to, co wówczas się dzieje, niszczy wiele ludzi. Tylko czy to poczucie panowania nad swoim życiem nie okaże się zaledwie złudzeniem. A może to, zupełnie ktoś inny pociąga za sznurki, a ci młodzi ludzie okazali się tylko marionetkami? Sięgnijcie koniecznie po książkę i poszukajcie odpowiedzi na te i wiele innych nurtujących czytelnika pytań.
 
Autorka oddała w nasze ręce historię, od której nie sposób się oderwać. Poprzez wszystko, o czym czytamy na kartach książki, uświadamiamy sobie, do czego zdolny jest człowiek pod wpływem silnych emocji, pragnienia zemsty i odwetu. Czy warto, jest budzić uśpione demony przeszłości, a może Lena gorzko tego pożałuje? Przyznajcie sami, że to wszystko, czego możecie dowiedzieć się podczas lektury książki, jest tak intrygujące i ciekawe, że nie sposób się oprzeć.
 
Myślę, że nie muszę Was dłużej przekonywać, iż warto spędzić z tą książką czas. Dodam tylko, że czyta się ją niezwykle lekko i płynnie dzięki lekkiemu stylowi pisania autorki oraz przystępnemu językowi, którym się posługuje, a także umiejętności podsycenia ciekawości czytelnika. Nie mogłabym nie wspomnieć oczywiście o bardzo ciekawej kreacji każdego z bohaterów i ich portretów psychologicznych. Te wszystkie elementy w połączeniu z prowadzoną w dwóch płaszczyznach czasowych fabułą, które finalnie perfekcyjnie się ze sobą uzupełniają, daje czytelnikowi gwarancję poczucia przeczytania książki, o której długo się nie zapomni i na pewno będzie chciało więcej. A przecież właśnie o to chodzi.

 

 

 

„Molly” Agnieszka Lingas-Łoniewska wyd. Burda Książki

Za niektórymi ludźmi nie da się nie obejrzeć, nie można ich nie zauważyć i jeśli raz zagoszczą w sercu i głowie pozostaną już na zawsze. Czy tego chcą czy nie, oni po prostu zwracają na siebie uwagę, jednocześnie mogą wnieść nieprawdopodobny blask, ale i cień, o mrocznym zabarwieniu. Szaleni, zbuntowani, zawsze w kontrze wobec większości, lecz czy w rzeczywistości są tacy? Czasem to jedynie maska, za którą kryje się samotny, zraniony człowiek, próbujący nie odczuwać bólu po raz kolejny, bo to mogłoby go złamać nieodwracalnie.

 

Molly żyje chwilą, w dużej mierze krzywdzi siebie, chociaż woli myśleć, że wykorzystuje ludzi. W jej życiu smutek pojawił się bardzo wcześnie i naznaczył wieloma ranami. Spotkanie z Wiktorem staje się punktem zwrotnym, nawet jeśli do tego nie chce się przyznać, coraz więcej myśli o tym, co było i jak to na nią wpłynęło. Gdzieś, głęboko w niej, jest mała, radosna i beztroska dziewczynka, która później przekonała się, że jej pragnienie miłości spotkało się z odrzuceniem. Dotychczasowe związki były namiastką uczucia jakiego zawsze chciała, ale niestety to, co otrzymywała było jedynie okruchem tego, co dawała. Pojawienie się Wiktora zakłóca status quo jakie stworzyła z kimś podobnym do niej samej, on jest dla niej szansą, chociaż tego nie dostrzega, natomiast zauważa to kto inny. Do tej pory mogła liczyć tylko na jedną osobę, żyła na swoich zasadach bez patrzenia w przyszłość. Czy da się zapomnieć o przeszłości i rozpocząć nowy rozdział w życiu? Melania nauczyła jak przeżyć w świecie gdzie nie było nikogo, kto by ją rozumiał, nie tylko ona. Teraz nadszedł czas wyboru, pomiędzy tym, co zna i czymś, czego pragnęła, ale bała się o tym marzyć. Jednak każde z nich ma tajemnice, które oddalają ich od siebie. Kluczem do ich przyszłości jest przeszłość, ale czy będą umieli użyć go?

 

"Molly" jest słodko-gorzką historią, w której widać jak na dłoni jak można na opak pojmować miłość, ile ona znaczy dla człowieka i do czego są zdolni ludzie, gdy ją źle rozumieją. To również opowieść o przyjaźni, przeradzającej się w drogę do samozatracenia w imię lojalności. Agnieszka Lingas-Łoniewska odkrywa przed czytelnikiem skomplikowaną stronę uczuć, w których nie ma niczego oczywistego, chociaż dla wielu wydają się proste i takie może są pod warunkiem, iż nie towarzyszą im sekrety. Melania, Wiktor i Robson, troje ludzi tkwiący w emocjonalnym klinczu, jacy w innej sytuacji mogliby stworzyć paczkę przyjaciół. Bohaterowie są wrażliwi, chcący pomóc innym, jednak wszyscy mają w ręce znaczone karty i tylko chwila dzieli ich od wpadki. Każde z nich boi się powiedzieć głośno to, co tkwi w nim jak zadra. Pisarka genialnie pokazuje siłę skomplikowanych uczuć, uzależniających i raniących, lecz będących jedyną ostoją jaką dostrzega się w ślepej, życiowej, uliczce. Postacie nie pamiętają innych wzorców, a pojawienie się kogoś odmiennego od nich stwarza konflikt pomiędzy tym, co jest i co mogłoby się wydarzyć, pokazuje także, że będą musieli dokonać wyboru czy stawią czoła temu, co ich spotkało i pójdą dalej czy dalej będą się pogrążać. „Molly” ma w sobie wiele radości, ale nie takiej beztroskiej, lecz podszytej strachem przed przyszłością i pragnieniem przeżycia jak najwięcej tu i teraz, bo jutro jest niepewne oraz stoi pod znakiem zapytania. Tytułowa bohaterka chwyta życie garściami i stara się  niego wycisnąć jak najwięcej, wielu dostrzega tylko ochronną maskę, a nie to, co kryje się pod nią. Lektura "Molly" jest niesamowitym przeżyciem, emocje obecne są cały czas, a czytelnik czuje się jak na huśtawce, raz pędzi w dół i żołądek podchodzi mu do gardła jak zakończy się scena, by za chwilę znowu wspinać się na sam emocjonalny szczyt. Agnieszka Lingas-Łoniewska nakręca uczuciową sprężynę do granic możliwości, a kiedy wydaje się, że już więcej się da jeszcze dokręca jeszcze śrubę. "Molly" to top topów. Wzruszająca, gorzka, słodka, pełna ciętego humoru, ale przede wszystkim do bólu prawdziwa i szczera. Niesamowita książka, w której widać jak na dłoni jak łatwo zranić człowieka, zniszczyć go i jednocześnie jak trudna bywa droga do zaleczenia ran. "Molly" nie jest historią o prostym uczuciu, ale o miłości prawdziwej, jaka jest szansą uwierzenia w przyszłość. To również powieść o ludziach, którzy popełniają błędy, mają tajemnice, lecz pragnących miłości jak niczego innego w życiu.

 

"Życie od nowa" Izabela Grabda (wyd. Inanna)

Spróbujmy wspólnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czego my kobiety tak naprawdę oczekujemy od naszych mężczyzn, będąc w związku, czy małżeństwie? Często bowiem zdarza się tak, że nawet po wielu latach spędzonych u boku naszego współmałżonka czujemy się tak, jakbyśmy chodziły w przyciasnym sweterku. Niby z pozoru dobrze na nas leży, a jednak głębszy oddech wziąć w nim trudno. Przecież nie mamy powodów do narzekań. Mąż nas nie bije, pracuje, przynosi pieniądze na życie, jest dobrym ojcem. Dlaczego więc wiele kobiet ciągle czuje ten ucisk na sercu, myśląc każdego dnia o tym, jak wygląda ich wspólne życie? A może nam się zwyczajnie w głowach poprzewracało i nie potrafiąc docenić tego, co mamy stałyśmy się niewdzięczne. Otóż nie. Moje drogie szczęśliwy związek winien opierać się na trzech podstawowych filarach. Przyjaźni, partnerstwie i miłości. Jeśli te trzy płaszczyzny nie tworzą spójnej całości, to nawet jeżeli mąż nas nie tyranizuje, jest przykładnym ojcem, a w naszym domu panuje spokój, my możemy nigdy nie zaznać prawdziwego szczęścia.

 
Niestety wiele kobiet ograniczanych przez konwenanse, przysięgę małżeńską, czy też świadomość tego, że ten mężczyzna jest ojcem ich dzieci, godzi się na życie szarej myszki, poświęcając swoje marzenia i pragnienia dla dobra rodziny. Czasami potrzeba dużo czasu, a nawet swego rodzaju życiowej rewolucji, abyśmy uwierzyły, że można żyć inaczej, lepiej. Czas wreszcie wyjść z cienia i pomyśleć o sobie. Chciałoby się rzec, że na zmiany nigdy nie jest za późno. Tylko, jak to w życiu bywa niestety powiedzieć łatwo, ale przeistoczyć słowa w czyny jest już o wiele trudniej.
 
No dobrze, dość już tych dywagacji. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego podejmuję się tego rodzaju rozważań. Wszak mężatką nie jestem. Owszem, nie będziemy mówić o mnie, a o życiu głównej bohaterki powieści Izabeli Grabdy „Życie od nowa” - Malwiny. Nasza bohaterka jest szanowaną panią dyrektor Bielawskiego przedszkola. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać jej życie, kobieta od niespełna roku jest wdową. Nie rozpacza jednak po śmierci męża, a wręcz czuje ulgę. Pamiętacie, jak na wstępie recenzji pisałam o poczuciu noszenia ciasnego sweterka? W przypadku pożycia małżeńskiego Malwiny i Arka można śmiało powiedzieć, że mężczyzna przywdział żonie gorset, który mocno zaciśnięty ograniczał ją praktycznie w każdym aspekcie przez dwadzieścia lat. Mąż nigdy jej nie wspierał, nie popierał także jej dążenia do tego, aby się rozwijać. Ingerował we wszystko, co robiła, szukając okazji, aby sprawić jej przykrość. Ich codzienność przesiąknięta była nudą i rutyną. Malwina nie mogła nawet pozwolić sobie na swobodę w ubiorze, czy makijażu, aby za chwilę nie usłyszeć obraźliwych inwektyw pod swoim adresem. Jak widzicie, uprzykrzać komuś życie można na wiele sposobów.
 
Teraz Malwina może wreszcie jak wskazuje sam tytuł książki zacząć swoje życie od nowa, do czego usilnie namawia ją przyjaciółka Kasia i dwójka jej dorosłych już dzieci. W staraniach o nowe lepsze życie Malwiny nie ustaje także jej sąsiadka. Samej Malwinie trudno jest uwierzyć w to, że powinna otworzyć się na zmiany i pozwolić im zaistnieć. Żyjąc przez tak wiele lat z kimś, kto nieustannie podcinał jej skrzydła, nie potrafi na nowo uwierzyć w siebie. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo los ją wkrótce zaskoczy. A wszystko za sprawą niefortunnej pomyłki, a może przeznaczenia i ujmująco przystojnego mężczyzny o niezbyt pochlebnej reputacji. Piotr mocno namiesza w jej życiu, ale czy wyjdzie jej to na dobre? A może przyniesie rozczarowanie i łzy. O tym musicie przekonać się już sami, sięgając po książkę.
 
Z przykrością, ale i nadzieją muszę przyznać, że autorka oddała w nasze ręce bardzo życiową i autentyczną historię. Z przykrością, ponieważ niestety jest wiele kobiet, które w tej książce odnajdą cząstkę samej siebie i mocno utożsamią się z życiem Malwiny u boku Arka. Niestety wiele z nas ciągle pozwala się tłamsić i niszczyć sobie życie przez tych, z którymi połączyłyśmy się przed ołtarzem. Uwięzione w kajdanach kontroli i obaw przed tym, co ludzie powiedzą, spychamy swoje pragnienia tylko do sfery marzeń. Mam jednak także nadzieję, że wszystko, o czym owe kobiety przeczytają na kartach tego tytułu stanie się dla nich motywacją i doda im sił, żeby wreszcie zawalczyć o siebie. Malwina jest przekonana, że w jej wieku na wszystko jest już za późno, ale los udowodni jej, że niczego w życiu nie można być pewnym. Dlatego nigdy nie mówmy nigdy. Tylko czy ten, który będzie chciał zburzyć mur, jaki Malwina wokół siebie zbudowała, ma na pewno czyste intencje. A może to, co się o nim mówi w okolicy to prawda i lepiej trzymać się od niego z daleka. Sprawdźcie to koniecznie sami.
 
„Życie od nowa” to emocjonalna i niezwykle prawdziwa historia o ludziach takich samych jak Ty i ja. Autorka poprzez bardzo kontrastową kreację postaci pokazała, że jesteśmy różni, ale wszyscy pragniemy zaznać prawdziwej miłości. Jest to poruszająca, piękna i zabawna opowieść o wyjątkowej przyjaźni, marzeniach i pragnieniach, które mają szansę się urzeczywistnić, jeśli znajdziemy w sobie siłę, aby zamknąć za sobą drzwi przeszłości i odwagę, by zaryzykować i zacząć wszystko od nowa.
 
Jestem pełna uznania dla autorki, że w tak stosunkowo niewielkiej objętościowo, bo niespełna dwustu stronicowanej wykreowała tak wartościową i refleksyjną historię Czyta się ją niezwykle lekko i przyjemnie. Przystępny język i swobodny styl pisania, którym posługuje się Pani Izabela, sprawi, że książkę przeczytacie w mgnieniu oka, ale macie moje słowo, że długo o niej nie zapomnicie.
 
Pamiętajcie mamy tylko jedno życie. Przeszłości się nie cofnie, ale póki żyjemy, przyszłość stoi przed nami otworem i jeśli my sami dla siebie o nią nie zawalczymy, nikt za nas tego nie zrobi. Nigdy nie rezygnujmy z siebie i swoich marzeń.