„Awers” Adrian Bednarek, Ryszard Ćwirlej, Hanna Greń, Marta Guzowska, Izabela Janiszewska, Robert Małecki, Marta Matyszczak, Małgorzata Rogala, Magda Stachula, Bartosz Szczygielski, Mariusz Zielke, Przemysław Żarski (wyd. Czwarta Strona)

Zło jest wszędzie, czai się i wykorzystuje moment by zaistnieć. Nie musi czekać na chwilę słabości, wyrachowany i zimny plan nie zawsze jest konieczny. Czasem wystarczy kilka sekund gniewu albo strachu lub coś, co wyzwala siłę do odebrania drugiemu człowiekowi życia. Nie ma zbrodni doskonałej, niekiedy jedynie ogół nie dowiaduje się kim jest jej sprawca, lecz zawsze ktoś wie, kto za nią stoi.

 

Słowa mają moc, raz powiedziane pozostają, wcale nie są aż tak ulotne jak mogłoby się wydawać. Do czego mogą prowadzić? To już zależy do kogo były skierowane i co ważniejsze jak były zrozumiane. Niekiedy stają się impulsem by spróbować wymierzyć to, co wydaje się sprawiedliwością, ale czy na pewno tak jest? Nie ma zbrodni bez motywu, on zawsze gdzieś jest, to on kieruje ręką, która zadaje cios. Nie zawsze musi być on wykonany z zamiarem zabicia, bywa, że jest gestem obronnym, lecz ma swój zabójczy koniec. Kłamstwo ma podobno krótkie nogi, jednak czy naprawdę tak jest? Uważny obserwator może zauważyć detale, poddające w wątpliwość to, co większość bierze za prawdę, ale jaka jest rzeczywistość? Ona rzadko ma barwy czarno-białe, za to wiele w niej odcieni szarości i czerwieni. Ofiara czy kat? To pytanie wcale nie ma zero-jedynkowej odpowiedzi, świat jest skomplikowanym mechanizmem, a człowiek co i rusz wyłamuje się z prostego schematu. Jego pragnienia, tajemnice, sekrety bywają pobudką do zabójczych czynów, wystarczy sekunda by wszystko spowiła krwawa mgła.

 

Jak w ciągu kilku godzin przeczytać dwanaście doskonałych kryminałów? Recepta jest bardzo prosta, wystarczy sięgnąć po antologię „Awers”, w niej znajduje się dokładnie tyle opowiadań, które od pierwszych zdań nie pozostawiają złudzeń, że czytelnik otrzyma suspens z najwyższej półki. Wydawałoby się, że krótsza forma wymusi spłycenie treści, ograniczy morderczą inwencję twórców i będzie jedynie bladą kopią ich książek. Nic bardziej mylnego, jak już się nieraz przekonałam mniejsza forma wcale nie oznacza skrótów i gorszej jakości. Wprost przeciwnie, czytający otrzymują prawdziwą esencję tego, co ich zachwyca w powieściach. W „Awersie” ani razu nie pomyślałam, że którakolwiek historia jest zbyt krótka, za każdym razem otrzymałam kryminał, nie pomijający niczego, nie pozostawiający niedokończonych wątków, za to będący równie intrygujący jak pełno objętościowa książka. Pewnych twórców znałam, z innymi dopiero miałam morderczą przyjemność zawrzeć znajomość i jak się okazało był tylko jeden minus – zbyt szybki koniec, lecz wynagradzany tym, iż na kolejnych stronach mogłam zanurzyć się w kolejną zagadkę kryminalną. Dwanaście intrygujących opowiadań, odsłaniających to, co chciano ukryć, o czym starano się zapomnieć, zatrzeć ślady lub po prostu wymagało wymierzenia sprawiedliwości. Wina i kara wcale nie są swoim naturalnym następstwem, tak samo jak i triumf dobra nad złem, niektóre sekrety pozostają nimi, a dwunastu autorów obnażyło mechanizmy nimi rządzące. Każda opowieść ma w sobie to „coś”, sprawiające, iż zaskoczenie towarzyszy nieustannie, a koniec zaskakuje nie jedynie swoim nadejściem, ale tym, co z sobą przynosi. Prostych zakończeń nie ma w żadnym z utworów „Awersu”, za to jest odkrywanie mrocznej strony człowieka, jego słabości, skomplikowanych ścieżek ludzkiej egzystencji oraz tego jak czasem łatwo odebrać życie …

 

 

 

"Córka nazisty" Max Czornyj (wyd. Filia)

 

Umysł ludzki jest bardzo złożonym mechanizmem, który działa na sobie tylko znanych zasadach. Choć wielu naukowców, psychologów i terapeutów stara się odkryć tajemnicę jego funkcjonowania, to nigdy do końca nie możemy być pewni, jaki wpływ będą miały na niego nasze przeżycia, traumy stres, czy choroba. Każdego dnia o słuszności tego stwierdzenia przekonuje się główna bohaterka powieści Greta. 84-letnia kobieta choruje na Alzheimera. Choroba plącze jej myśli. Coraz bardziej odbiera jej umiejętność prawidłowego postrzegania rzeczywistości, ale także nie pozwala uporządkować trudnych i bolesnych doświadczeń z przeszłości, które przypadły na czas II wojny światowej. Jedyne, o czym nasza bohaterka jest przekonana to fakt, że jest córką kapitana SS, który bez skrupułów pozbawiał życia niewinnych ludzi. Te wspomnienia dręczą ją i nie pozwalają zaznać tak potrzebnego u schyłku życia spokoju. Choć od kiedy pamięta, stara się, choć w niewielkim stopniu odkupić winy ojca, to swój stan odbiera jako pokutę za to, że tkwi w niej gen zła, który ją również czyni złą i w żaden sposób nie da się tego zmienić.
 
Przewodniczką po tym pełnym lęku, niepewności i obaw świecie wspomnień, która pomaga Grecie zapełnić coraz więcej powstających w jej głowie luk, jest psycholog Alicja Nowińska. Niestety trwająca już wiele lat terapia nie przynosi większych rezultatów. W momencie, kiedy terapeutka informuje Gretę, że niestety będą musiały przerwać terapię dzieje się coś, czego nikt by się nie spodziewał. W ręce starszej kobiety trafia niezwykły pamiętnik, którego autorką jest Anna. Dziewczynka, która wspólnie z matką w czasie wojny trafiła do obozu. Na pożółkłych kartkach pamiętnika Greta pozna wstrząsającą, bezkompromisową prawdę, która albo ją pogrąży, albo ofiaruje upragniony spokój. Bo czasem, droga ku miłości i wyzwoleniu z kajdan demonów przeszłości wiedzie przez piekło, które musimy przeżyć na nowo.
 
Moje słowa, że Greta, decydując się na lekturę pamiętnika, przeżywa piekło tamtych czasów na nowo, potraktujcie bardzo dosłownie. Oczami Anny bowiem widzimy i niemalże czujemy okrucieństwo człowieka wobec człowieka. Autor bezkompromisowo opisuje czytelnikowi cierpienie i upokorzenie, którego doznają bezbronni ludzie. Pogrążeni w niepewności jutra modlą się o przetrwanie i życie swoje i swoich bliskich. A ci, w których rękach leży ich los mają za nic wartość ludzkiego życia. Więźniowie obozu odzierani są z godności i człowieczeństwa. Jednak mimo silnych emocji, które wzbudza w Grecie czytanie zapisków Anny, dziewczyna staje jej się coraz bliższa,  a ulotne wspomnienia zaczynają układać się w logiczną całość. Tylko czy na pewno ten choćby chwilowy przebłysk świadomości będzie prawdą, jaką Greta chciałaby poznać, a może lepiej o niej zapomnieć i nigdy więcej do niej nie wracać? O tym musicie przekonać się już sami.
 
„Córka nazisty” to wciągająca i poruszająca powieść obyczajowa, której podzielona na dwie płaszczyzny czasowe fabuła przenosi nas do czasów holokaustu. Nie jest to jednak w żadnej mierze powieść historyczna. Na kartach książki odnajdziemy historię kobiety, na której teraźniejszości bardzo mocno odbiły się lata z jej młodości. Wówczas jej oczy widziały, a serce odczuwało, tragiczne przeżycia, których uczestnikiem, ani świadkiem nigdy nie powinien być żaden człowiek. Nie zdradzę Wam niczego więcej ponadto, że autor w pewnym momencie w bardzo zaskakujący sposób łączy ze sobą wydarzenia mające miejsce w odległych przecież od siebie czasach, co skutkuje zakończeniem, którego zupełnie się nie spodziewałam.
 
Tytuł ten był moim pierwszym spotkaniem z prozą Maxa Czornyja, ale na pewno nie ostatnim. Opowieść, którą autor oddał w nasze ręce, wzbudziła we mnie wiele emocji. Podczas lektury książki czułam się głęboko poruszona, nie tylko mocnymi i opowiedzianymi wprost wydarzeniami, ale także świadectwem pięknej miłości i oddania w wielu jej wymiarach. Książkę czytałam z ogromną ciekawością i zaangażowaniem, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, czy Anna i jej matka zdołały się uratować, jak również, czy Greta wreszcie zazna zbawiennego ukojenia i wyciszy targające nią wyrzuty sumienia za cudze grzechy.
 
Oczywiście gorąco zachęcam Was do tego, abyście Wy również sięgnęli po tę książkę i zaczytali się w powieści o miłości wbrew przeciwnościom, odkupieniu, przeszłości, która nie pozwoli o sobie zapomnieć, dopóki prawda nie ujrzy światła dziennego. Zapewniam Was, że książka trafia wprost do serca czytelnika i nie pozwala się od siebie oderwać. Zarówno Anna, jak i Greta stają nam się bardzo bliskie. A kilka niespodziewanych zwrotów akcji z pewnością was zaskoczy.
 
Na zakończenie zostawiam Wam cytat znaleziony jakiś czas temu w internecie, który nieustannie krążył w mojej głowie podczas czytania książki, a który doskonale wpisuje się w fabułę książki.
 
 
"Każdy z nas posiada rozdział, którego nie chce przeczytać nikomu... a czasem nawet nie chce pamiętać o jego istnieniu".

 

"Upiorne Święta" wyd. Akurat, Graham Masterton, Artur Urbanowicz Jakub Ćwiek, Adam Przechrzta, Tomasz Hildebrandt, Marek Zychla, Hanna Greń, Robert Cichowlas, Jakub Bielawski, Przemysław Wilczyński.

Święta, Święta i wcale nie tak szybko one mijają jak mogłoby się wydawać, czasem wprost przeciwnie. Choinka skrząca się od lampek i kolorowych ozdób, a pod nią stos prezentów? Rodzina zasiadająca w świątecznej atmosferze przy stole w wigilijny wieczór? Nie tym razem i nie dal wszystkich, bo tuż za progiem czai się strach, zbrodnia, ból i zło, w niespodziewanej postaci.

 

Wigilijny wieczór ma w sobie magię, jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną, która zdarza się raz w roku. W tym dniu zło wydaje się być gdzieś daleko, lecz to jedynie iluzja, bywa, że niebywale krucha i czekająca by rozbić się w drobny mak. Nieopacznie pozostawione otwarte drzwi wcale nie muszą być zaproszeniem dla strudzonego wędrowca, uważaj kogo zapraszasz albo kto ciebie zaprasza. Marzysz o atmosferze jak ze świątecznego filmu? Dlaczego nie miałbyś dostać takiego prezentu od Mikołaja, Gwiazdora albo innego posłańca? W końcu są Święta, czas gdy obdarowujemy swoich bliskich, a oni nas, tylko pamiętaj o jednym – nie zawsze da się zwrócić podarek. Wypatrujesz pierwszej gwiazdki? Zaraz potem rozpocznie się to, na czekasz od tylu miesięcy, rok za rokiem tak samo, aż do chwili gdy zrozumiesz jaka jest prawda. W ten konkretny dzień nic nie dzieje się bez powodu, mroczne cienie nie są ułudą, jasność i mrok są awersem i rewersem tej samej monety, a sielankę oraz grozę oddziela bardzo cienka granica, bardzo łatwo zacierająca się. Kiedy pierwsza gwiazdka rozbłyska budzą się demony …

 

Dziesięciu pisarzy, dziesięć opowiadań umiejscowionych w bożonarodzeniowym czasie i dziesięć powodów by spojrzeć na nadchodzące Święta z całkiem nowego punktu widzenia. Perspektywie tej daleko od utartego wzoru, a nawet więcej, wyznacza ona całkiem nowe spojrzenie na to, co znane i niekiedy trąci ciut, lub więcej, kiczem. Jednego i drugiego na pewno nie znajdziecie w antologii „Upiorne Święta”, autorzy zadbali ze szczególną starannością by rzucić dość niecodzienne światło grudniowe chwile  i zaserwować opowieści, po których pozostaje coś o wiele więcej niż tylko przysłowiowa gęsia skórka. Taki, a nie inny motyw, dla twórców gatunku, jakiemu daleko do słodkiej otoczki gwiazdkowo-choinkowej to nie lada wyzwanie i jak się przekonałam w czasie czytania, każdy zrobił to inaczej, na swój, nie do podrobienia, sposób. Ile da się treści zmieścić w niewielkich objętościowo historiach? Wydawałoby się, że niewiele, ale nie w przypadku tych twórców, jacy nasycili swoje teksty wszystkim tym, co sprawia, iż trudno oderwać się od lektury. Dlaczego? Siła tkwi w szczegółach, a tych jest dużo, zapadają w pamięć, intrygują oraz sprawiają, że całość nabiera niepowtarzalnego charakteru o krwawym odcieniu. Oczywiście tłem jest świąteczny klimat, który został wykorzystany na dziesięć, całkowicie odmiennych sposobów, w których przeplata się groza z prezentami, strach z życzeniami, wigilijna wieczerza z tą z kategorii ostatnich, biel śniegu z szkarłatnymi śladami. Czasem gdy jedni świętują, inni walczą o życie, w tym samym momencie, w świetle tej samej pierwszej gwiazdki, jednych od drugich dzieli bardzo mało, wystarczy dotknąć klamki i otworzyć drzwi, zaprosić wędrowca do stołu albo po prostu nie uważać o czym się marzy …

"Paradoks" Artur Urbanowicz wyd. Vesper

 

 

 

 

Zastanówmy się przez chwilę, co wpływa na nasz sposób postrzegania świata. Jak to się dzieje, że kilka osób rozmawiających na ten sam temat będzie postrzegało go zupełnie inaczej. Oczywiście na pewno wielu z Was powie, że istotnym czynnikiem mającym duży wpływ na to, jak odbieramy świat, ma nasze doświadczenie życiowe i to, co przez całe swoje życie przeżyliśmy. Owszem jest to niezaprzeczalną prawdą. Jednak, o czym przekonacie się podczas lektury książki Artura Urbanowicza „Paradoks”, z której recenzją dziś do Was przychodzę, proces kształtowania naszego postrzegania otaczającej nas rzeczywistości rozpoczyna się już w momencie studiów. Młody człowiek już wówczas wybierając kierunek swojego kształcenia, decyduje jaką drogą chce podążać i co jest naturalną koleją rzeczy, bardzo szybko jego umysł zaczyna coraz bardziej odbierać wszystko wokół z punktu widzenia dziedziny, w której się kształci. Choć my jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni, to ten sam problem zupełnie inaczej postrzegł, będzie psycholog, inaczej, chemik, a jeszcze inaczej filozof.

 
Na kartach książki poznajemy Maksa Okrągłego studenta matematyki, którego całe życie zdominowane jest poprzez potrzebę dążenia do perfekcjonizmu. Chłopak robi wszystko, aby stać się najlepszą wersją siebie. Jego analityczny, przesiąknięty matematyką umysł analizuje każdy najdrobniejszy nawet aspekt jego życia i codzienności po to, by osiągnąć najwyższą efektywność swoich działań i czerpać z tego, jak największe korzyści. Nasz bohater jest najlepszym studentem uczelni. Kiedy patrzymy na jego życie z boku, moglibyśmy mu pozazdrościć tego, jak mimo młodego wieku dobrze sobie radzi. Ma własne mieszkanie, sam się utrzymuje i cieszy uznaniem kadry na uczelni. On widzi same profity z tego, aby zawsze być numerem jeden. Jednak choć sam się do tego nie przyznaje, czuje się bardzo samotny. Wynika to z faktu, iż traktuje ludzi za gorszych od siebie. Gardzi nimi. Choć wszyscy przecież mówimy jednym językiem to, często nie czuje się rozumiany przez swoich kolegów i koleżanki z roku. Oni traktują go, jak dziwaka, którego perfekcjonizm przybierając nader skrajne formy, staje się niebezpieczny. Maks nie dopuszcza do siebie możliwości popełnienia nawet drobnego błędu, a kiedy tak się dzieje, czuje do na siebie złość i nienawiść, chcąc jak najdotkliwiej się ukarać poprzez zadawanie sobie fizycznego bólu. Niestety im bardziej zdeterminowany jest do tego, aby być idealnym i nie omylnym, paradoksalnie coraz więcej błędów popełnia. Co więcej, coraz częściej prześladują go paranoiczne myśli, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo ze strony swojego sobowtóra, który pragnie jego śmierci. Nie może być ich dwóch. Czas stanąć do konfrontacji i przekonać się, czy lepsze zawsze jest wrogiem dobrego.
 
Znam wszystkie książki Artura Urbanowicza i śmiało mogę powiedzieć, że choć równie genialna, jak pozostałe, jest zupełnie inna. Tutaj autor perfekcyjnie lawiruje pomiędzy kilkoma gatunkami literackimi. W fabule znajdziemy bowiem wspaniale splecione ze sobą wątki horroru, science – fiction oraz thrillera psychologicznego. I to właśnie na ten ostatni gatunek tym razem autor położył największy nacisk. Na kartach powieści poznajemy bowiem doskonale wykreowaną postać bohatera, który swoim poczuciem wyższości nad innymi nie zyskuje sympatii czytelnika. Maks wręcz budzi niechęć. Warto zwrócić uwagę na to, że on sam nie dostrzega, jak bardzo złe są jego relacje z ludźmi. Porzucony przez matkę nie wykazuje żadnego szacunku ani respektu dla ojca, który go wychowywał. Nie ma przyjaciół ani dziewczyny. Nie zdradzę niczego więcej, ponadto, że jego postępowanie będzie miało znaczący wpływ na przebieg całej jego historii, którą poznaje czytelnik.
 
Jeśli jednak sięgacie po książki autora ze względu na jego fenomenalny talent do budowania nastroju grozy, to nie martwcie się, tutaj również jej nie zabraknie. Udręczony umysł matematyka pracujący zawsze na najwyższych obrotach może w pewnym momencie stać się bowiem największym jego prześladowcą. My sami jednak od początku do końca lektury nie możemy być pewni, co z w całej historii jest prawdą, a co tylko wytworem wyobraźni, czy sennym koszmarem. Artur Urbanowicz wodzi nas za nos i steruje naszymi emocjami, utrzymując nas w ciągłej niepewności nie tylko tego, w co powinniśmy wierzyć, a w co nie, ale przede wszystkim tego, co wydarzy się za chwilę.
 
To wszystko i o wiele więcej, co czeka na Was podczas lektury, a o czym nie chcę pisać po to, aby nie tylko nie zdradzić Wam zbyt wiele i nie popsuć przyjemności odkrywania złożonych i mrocznych labiryntów tej opowieści, ale przede wszystkim dlatego, że nie chcę narzucać Wam swoich refleksji i przemyśleń, które na pewno Wam również się nasuną, sprawia, że książkę czyta się z zapartym them, niemalże czując klimat niepokoju, który w nas wzbudza. Nich każdy ułoży sobie tę historię po swojemu i wyciągnie z niej własne wnioski.
 
Z uwagi na to, że fabuła dotyka naprawdę życiowych tematów takich jak poczucie niezrozumienia, dążenie do perfekcji, trudne relacje z innymi. Problemy w relacjach rodzinnych, samotność wynikającą z niezrozumienia przez otoczenie jestem pewna, że niemalże każdy znajdzie w tej historii cząstkę siebie.
 
Z pewnością nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że jestem pod wielkim wrażeniem tej książki. Jest świetna i choć inna niż te, z których do tej pory znaliśmy twórczość autora równie wciągająca, świetnie dopracowana i przemyślana. Tu wszystko dzieje się po coś. Fabuła nie posiada żadnych zbędnych elementów. Nawet jeżeli w pierwszej chwili mamy wrażenie, że nasza uwaga została skupiona zbyt mocno, na błahym wydawałoby się jej elemencie, to za chwilę okazuje się, że był to cel zamierzony i przemyślany mający czemuś służyć.
 
Musicie wiedzieć, że jestem czytelnikiem, który boi się sięgać po książki o dużej objętości. Nie przeraża mnie liczba stron, a towarzyszy mi obawa, że książka w pewnym momencie stanie się dla mnie nużąca i będę się zwyczajnie męczyć jej czytaniem. W przypadku książek Pana Artura obawa zupełnie znika. Już od pierwszych stron bowiem widać, że stara się On, aby jego książki, czytało się lekko, przyjemnie z coraz większą ciekawością i zaangażowaniem. I udaje się to rewelacyjnie. Nie będzie przesadą, kiedy napiszę, że każda Jego książka jest lepsza od poprzedniej, przez co stawia sobie coraz wyższą poprzeczkę, aby następnym razem być jeszcze lepszą wersją siebie jako pisarza. Już nie mogę doczekać się, co przygotuje dla nas w swojej kolejnej książce, a Was nie zatrzymuję już dłużej, abyście mogli niezwłocznie sami przeczytać „Paradoks”, do czego gorąco Was namawiam i zachęcam. Możecie, mi wierzyć, że od momentu, kiedy poznacie tę książkę, szerokim łukiem będziecie omijać poradniki i programy z rodzaju tych „Jak efektywniej zarządzać swoim czasem”, „Jak być bardziej efektywnym w swoich działaniach”.
 
Na zakończenie mam  ciekawostkę dla tych z Was, którzy czytaliście poprzednie książki autora. Tutaj znajdziecie pewne elementy pochodzące właśnie z tamtych powieści. Jeśli ktoś zna tamte książki, z pewnością łatwo je odnajdzie. Dla mnie była to miła niespodzianka, a więc i Wy czytajcie uważnie.