Agnieszka Lingas-Łoniewska "Wszystko wina kota!" (Wydawnictwo Novae Res)

Jak tak można!? Zwalać całą sprawę na niewinnego rudego kocura, który tylko chciał się zdrzemnąć w wygodnym miejscu?! A że to miejsce było akurat w sypialni sąsiada, to już szczegół.... To dwunożni narozrabiali, a ich perypetie z werwą i humorem opisała "dilerka emocji", autorka ponad dwudziestu książek, w których swobodnie łączy różne gatunki. Spod pióra Agnieszki Lingas-Łoniewskiej wychodzą powieści obyczajowe z domieszką sensacji, romanse zmiksowane z kryminałami, komedie romantyczne i historie z kręgu New Adult.
24 maja 2017 r. odbędzie się premiera jej najnowszej książki, określanej jako romantyczna komedia omyłek.  Szczęśliwie "Wszystko wina kota!" jest już za mną i przyznam, że mam teraz minę jak kot nad miseczką śmietany. Są powody do mruczenia! 

Autorka na przemian oddaje głos bohaterom w krótkich rozdziałach sygnowanych odpowiednimi imionami. Czytelnik poznaje Lidkę, zakręconą autorkę popularnych powieści, ukrywającą się pod pseudonimem Róża Mak, jej sąsiada - przystojnego Jeremiego (który ma za sobą tajemniczą przeszłość) oraz grono jej przyjaciółek, z którymi można konie kraść. Karolina - agentka literacka namawia ją na pisarski "coming out", sama zaś musi odnaleźć się w sytuacji, gdy po wielu latach pojawia się ojciec jej dorosłego już syna. Tatiana, poważna pani prezes, waha się, czy zaufać sporo młodszemu od niej, zakochanemu po uszy mężczyźnie. Natomiast nad pozornie idealnym małżeństwem Anety zawisło widmo zdrady... Panie mają co omawiać podczas swoich "sabatów" przy winie i przekąskach. Lidka ulega czarowi sąsiada "surfera" - mają  zbieżne gusta muzyczne. Jednocześnie pod pseudonimem Róży nawiązuje mejlową korespondencję z niejakim Jackiem Sparrowem, blogerem, który wnikliwie recenzuje jej kolejne książki, obserwuje rozwijanie warsztatu i wytyka błędy. To właśnie on ma przeprowadzić z nią wywiad...

Ten lekki zarys fabuły nie oddaje wszystkiego, co w niej się znajduje. Tam aż kipi od emocji. Od rozbawienia do oburzenia tylko krok. Sympatyzując z Lidką vel Różą i jej przyjaciółkami nie można pozostać obojętnym na burzliwe zmiany w ich życiu. Czytelnik ma poczucie, że wie więcej niż bohaterowie, ale z przyjemnością śledzi ich perypetie, ciekawy jak to wszystko się ostatecznie rozwikła i ułoży. 


"Wszystko wina kota!" kojarzy się w pewien sposób z filmem "Masz wiadomość". Nie jest to bynajmniej zarzut, dla mnie to skojarzenie  ma bardzo pozytywną wymowę. Dodatkowo dość łatwo wyobrazić sobie nową powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej w wersji filmowej.
Zastanawiałam się, jaki jest przepis na dobrą komedię romantyczną?  Na pewno między głównymi  bohaterami przeciwnej płci musi iskrzyć, jeśli występuje grono przyjaciółek to każda wnosi do opowieści swój wątek, oprócz tematyki miłosnej powinno pojawić się coś jeszcze, jakiś motyw tajemnicy z przeszłości, dramatyczna sytuacja itp. I to wszystko tu znalazłam. Plus lekki styl, żywy język, ciepły i mądry przekaz.
Takie właśnie powinny być idealne komedie romantyczne - prawie czterysta stron doskonałej zabawy, emocji, wzruszeń, dużo pozytywnej energii i oczywiście szczęśliwe zakończenie.

Kolejne moje skojarzenie, także pozytywne - to twórczość lubianej pisarki Nory Roberts, szczególnie ta, w której między bohaterami owszem  rodzi się uczucie, ale ostre riposty latają z kosmiczną prędkością, a zwroty akcji zaskakują.  Poza tym obie autorki potrafią świetnie łączyć romans z sensacją, czy innymi elementami, tak by czytelnik wciągnął się po uszy w fabułę.

Trudno nie ulec wrażeniu, że autorka dobrze się bawiła przy pisaniu tej lekkiej, ale nie pustej historii i ten dobry humor starała się przesłać czytelnikom. Z przymrużeniem oka podjęła temat relacji między pisarskim a blogerskim światem. Opowiedziała o miłości, przyjaźni, zaufaniu, o tym, że życie pisze najlepsze scenariusze, często niesamowicie zaskakujące i o tym, że nie można tracić czasu i marnować uczuć. 

Nie bez powodu pierwotnie ta książka miała nosić tytuł "Hamburgery w płatkach róż". Ta metafora bowiem niezwykle trafnie określa elementy składowe życia, niezależnie, czy chodzi o popularną pisarkę, czy urzędniczkę skarbówki. Oto krótki cytat:
„Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger" ( s. 284)

Niestety, nie obędzie się bez łyżeczki dziegciu...  Za mało kota! Tytułowy bohater był "spiritus movens" głównego wątku, można rzec, że wziął sprawy w swoje łapy. Potem niejako zniknął czytelnikom z oczu. Cóż, jak to kot, chodzi własnymi ścieżkami. Jednak sądzę, że wszyscy "kociolubni" czytelnicy mogą być lekko rozczarowani, że rudy James nie zajął więcej miejsca w powieści. 

Oczywiście,  wrocławska pisarka nie byłaby sobą, gdyby nie zaopatrzyła powieści w playlistę. Bohaterowie słuchają głównie dobrych rockowych kawałków, pojawiają się m.in. Metallica, Within Temptation, Linkin Park, Arctic Monkeys, Audioslave, Kings of Leon. Na końcu książki znajdziemy pełny spis utworów. Można je odsłuchać w sieci, w przygotowanej specjalnie składance. 

Zachęcam zatem do czytania i słuchania muzyki w tle. "Wszytko wina kota!" zapewni dużo wrażeń, emocji, uśmiechów i wzruszeń. 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież