Wywiad z Magdaleną Knedler, autorką powieści "Pan Darcy nie żyje" (Wydawnictwo IV strona)

  • Drukuj

Wywiad z Magdaleną Knedler, której debiutancka powieść ukazała się nakładem Wydawnictwa IV strona. Rozmawiała: Agnieszka Lingas-Łoniewska


"Pan Darcy nie żyje" to twój debiut literacki na, nazwijmy to, dużej scenie literackiej. Jednak masz już na swoim koncie sukcesy w tej dziedzinie, opowiedz coś o tym?

 

Czy to rzeczywiście są sukcesy? Sama nie wiem. Na pewno mam już na swoim koncie debiut prozatorski, choć nie powieściowy. W 2013 wyszła antologia „Po drugiej stronie. Weird Fiction po polsku”, w której pojawiło się moje debiutanckie opowiadanie „W labiryncie Sapmi”. Cała antologia nawiązuje, jak sama nazwa wskazuje, do prozy w stylu weird fiction, a zwłaszcza do twórczości Lovecrafta, Ligottiego i Grabińskiego. Kiedy teraz trzymasz w ręku powieść „Pan Darcy nie żyje”, pewnie trudno ci uwierzyć, że napisałam opowiadanie o Wielkim Przedwiecznym Yigu, mackach, podwodnych miastach i tajemniczej rzeźbiarce, która ma pomóc Yigowi zapanować nad światem :) :) I w ogóle teraz okropnie strywializowałam to swoje opowiadanie, które w gruncie rzeczy nie jest chyba aż tak proste w odbiorze. Bardzo chciałam, by mój tekst znalazł się w tej antologii, bo miałam wtedy taki intensywny moment z fantastyką. Czytałam „całego” Lovecrafta, łącznie z esejami i korespondencją, Ligottiego po angielsku, oczywiście też Martina. I choć „Pieśń Lodu i Ognia” okropnie mnie momentami irytuje fabularnym „rozpasaniem”, to i tak ją uwielbiam. Teraz jakoś mi ten moment fantastyczny minął. Nie wiem, czy na długo :)

Co do innych „osiągnięć”, to moje opowiadania ukazały się w zbiorach „Kryminalny Olsztyn. Koszary” i „Literacka podróż po Gdańsku”. Gdzieś tam po drodze było też kilka konkursów :) I oczywiście publicystyka. Recenzje, artykuły. Mnóstwo :)

 

Wprawdzie we wstępie do książki zdradziłaś trochę tajemnic związanych z genezą twojej powieści, ale może przybliżysz nam te początki? Dlaczego akurat Pan Darcy?

 

Początek z panem Darcy'm był taki sam, jak prawdopodobnie u tysięcy innych kobiet na świecie. Kiedy miałam dwanaście lat, w TVP leciał serial „Duma i uprzedzenie” z Colinem Firthem w roli Darcy'ego. I wpadłam. Oglądaliśmy ten serial całą rodziną. Oglądał nawet mój tato, choć to przecież było takie „babskie”. Myślę, że ten serial mnie zmienił. Choć byłam jeszcze dzieckiem, coś wtedy we mnie pękło. Zainteresowałam się brytyjską klasyką, przeczytałam wszystkie powieści Jane Austen, później powieści wiktoriańskie, aż wreszcie pani bibliotekarka dała mi karteczkę, na której coś nabazgrała, i kazała iść dwie ulice dalej, do osiedlowej biblioteki dla dorosłych. Poszłam :) I pozwolili mi się zapisać. Wsiąkłam w tę brytyjską klasykę, w Oscara Wilde'a, siostry Bronte, Henry'ego Jamesa, przygnębiającego Thomasa Hardy'ego. I jednocześnie cały czas czytałam kryminały. Agathę Christie, Joannę Chmielewską, Conan Doyle'a. Gdzieś mi się to przez lata zmiksowało. A pan Darcy w mojej świadomości przeżył i tak dotrwaliśmy razem do końcówki studiów :) Napisałam pracę magisterską o filmowych adaptacjach powieści Jane Austen, ale w aspekcie antropologicznym. Wiesz – rytuały, konwenanse jako klatka na naturalne reakcje i popędy, inicjacja, walka o pozycję w stadzie, hierarchia „plemienna” itd. Wtedy też zupełnie inaczej patrzyłam na Austen i na filmy, które kręcono na podstawie jej powieści. Każdy reżyser skupiał się w swoim obrazie na czymś innym, ale zawsze były to opowieści o człowieku uwikłanym w pewne społeczne relacje. To mnie fascynuje w tych filmach i książkach. To również chciałam pokazać w swojej powieści – tam także wszyscy są przyklejeni do tej samej pajęczyny towarzyskich relacji.

 

 Która z ekranizacji „Dumy i uprzedzenia” jest twoją ulubioną?

 

Mam dwie. Z 1995 z Colinem Firthem i 2005 z Keirą Knightley. Obie kocham, ale – pomijając Colina, który jest „tym jedynym” Darcym – przechylam się odrobinę w stronę tej drugiej, ze względu na niesamowity sposób kręcenia, długie ujęcia, hipnotyzującą muzykę, genialne zdjęcia (zwłaszcza sceny w Krainie Jezior – jest o tym mowa w mojej książce) i ukazanie tych „brzydszych” aspektów życia w szlacheckim dworku. Jakieś błotko, świnia sobie łazi... To takie prawdziwsze, niż wszystkie te ufryzowane loczki i koronki. Podoba mi się. 

 

 Jesteś recenzentką (między innymi i naszego portalu), jak czujesz się teraz, będąc niejako po drugiej stronie?

 

Jestem zestresowana. :) Pisanie recenzji jest bardziej komfortowe. To ja oceniam. Ktoś czeka na tę ocenę. Wiadomo. Teraz zdaję sobie sprawę, co to znaczy czekać na recenzję, martwić się, jak powieść zostanie odebrana i czy spodoba się czytelnikom. Bo przecież nikt mi nie powie, że takimi rzeczami nie należy się martwić. Zupełnie nie kupuję postawy: „mam w d.pie czyjeś opinie, piszę dla własnej satysfakcji”. W życiu w coś takiego nie uwierzę. Skoro piszemy, chcemy, by ktoś nas czytał. Zresztą ty to świetnie wiesz, wydałaś jakiś milion książek, więc...

 

 Co lubisz czytać?

 

A mogę podać linki do moich recenzji? :) Nie? :( Wiesz, że to może trochę potrwać? Spróbuję to jakoś ograniczyć. Kiedy mam ochotę na coś poważnego i współczesnego, sięgam po Alaina Mabanckou i Alice Munro. Dwóch totalnie innych autorów, inne konwencje, stylistyka, wszystko. Kiedy mam ochotę na współczesną powieść, ale stylistycznie nawiązującą do klasyki, biorę Iana McEwana („Pokutę” uwielbiam) albo Katherine Webb („Echa pamięci” wgniotły mnie w fotel). Wracam oczywiście do klasyki, nieprzerwanie, z uporem. Jane Austen, wiadomo, Wilde, Hardy, James itd., ale uwielbiam też Williama Thackeraya. To autor, którego w Polsce kojarzy się głównie z powieścią „Targowisko próżności”, a inne jego powieści jakoś nie są wznawiane. Tymczasem Thackeray napisał również inne fascynujące książki. „Rodzina Newcome'ów” jest jedną z moich ulubionych. Czytam również sporo powieści polskich autorów. Kryminały, powieści historyczne, obyczajowe. Teraz, w ciągu roku, wyszło wiele ciekawych polskich tytułów. „Trzy odbicia w lustrze” Zbigniewa Zborowskiego, „Kurort Amnezja” Anny Fryczkowskiej, „Do niewidzenia, do niejutra” Joanny Bartoń (o tej powieści powinno być głośno, a nie jest), „Solfatara” Macieja Hena, twoi „Skazani na ból”, za których cię zamorduję... Jeśli chodzi o polski kryminał, bardzo lubię Kasię Puzyńską. Świetnie pisze. Kocham jej policjantów z Lipowa :) A z polskiej klasyki z kolei – „Lalkę” Prusa. To chyba taka moja obsesja mała. Może kiedyś napiszę książkę pt. „Stanisław Wokulski nie żyje”...?

 

Czy trudno było znaleźć wydawcę, może jakieś wskazówki dla przyszłych debiutantów?

 

Spełniło się moje marzenie, tak szczerze mówiąc. Powieść „Pan Darcy nie żyje” poszła tylko do dwóch wydawnictw, ale po cichu liczyłam na odpowiedź z Czwartej Strony. I nadeszła. Dzień przed wigilią Bożego Narodzenia :) Cieszę się, bo współpraca z tym wydawnictwem to coś naprawdę bardzo cennego. Wnikliwa redakcja, uważna korekta, wspaniałe wydanie. Poza tym Moja Kochana Redaktor Prowadząca z cierpliwością wielką odpowiada na moje neurotyczne i zawsze za długie maile (pozdrawiam!!!) :). Wiele się nauczyłam.

 

 Jak długo pisałaś tę książkę?

 

Samo pisanie zajęło mi dwa miesiące. Później ją odłożyłam. Później sprawdzałam i poprawiałam jakieś dwa tygodnie. Z redaktorką wprowadziłyśmy kilka zmian (m.in. uratowała życie jednemu z bohaterów, bo z początku ofiar miało być więcej; jak już się zacznie mordować...) i to zajęło również jakieś dwa tygodnie. Czyli wszystkiego razem trzy miesiące z hakiem. Tę powieść napisałam najszybciej ze wszystkich swoich „dzieł”.

 

Jakie plany na przyszłość, kiedy następna powieść? Czy będzie utrzymana w podobnym, humorystyczno-kryminalnym tonie?

 

Plany są bardzo konkretne. Na początku 2016 nakładem wydawnictwa JanKa wyjdzie moja książka pt. „Winda”. I ukaże ona nieco inne moje literackie oblicze, choć wplotłam tu wątki, które można też skojarzyć z „Darcy'm” (pojawi się znowu „Sonata księżycowa” i wzmianka o „lekarskich” serialach :). Akcja toczy się tym razem w moim rodzinnym Wrocławiu, a forma jest dość eksperymentalna, choć już w literaturze znana. To kilkanaście historii, które łączą się ze sobą i nawzajem dopełniają. Poznajemy kilkunastu bohaterów z różnym zapleczem, przeszłością, doświadczeniami, mentalnością, językiem, planami na przyszłość. Jest tu m.in. młody Żyd z Wyspy Księcia Edwarda, krawcowa, która uczy się pisać haiku, para staruszków z zapadłej wsi, gdzie mieszkańcy wciąż mówią gwarą, była zakonnica z tajemniczą przeszłością, niedoszła pisarka cierpiąca na nerwicę natręctw, anorektyczka, Japonka z Kioto i chłopak, który trudni się...najstarszym zawodem świata. Wszyscy oni spotykają się we Wrocławiu, w betonowym bloku, w windzie. I żadna z tych historii nie istnieje osobno.

 

Kolejny projekt to powieść, która również wyjdzie w przyszłym roku, nakładem wydawnictwa Czwarta Strona. Spór o tytuł wciąż trwa :) Mogłabym właściwie powiedzieć, że jest to kryminał, ale mocno rozbudowany jest tu również wątek obyczajowo-psychologiczny. W tej powieści zabieram czytelnika w podróż do Szwecji – do Ystad i Malmo, później na Półwysep Helski, a jeszcze później do Wenecji. To opowieść o byłej policjantce, która odeszła z pracy, kiedy jej mąż uległ poważnemu wypadkowi i został trwale sparaliżowany. Bohaterka musi jednak wrócić, bo wokół niej zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ściśle związane z osobą mordercy, którego kiedyś aresztowała. Możesz się domyślić, że nie są to powieści utrzymane w tak lekko-humorystycznym tonie, jak „Darcy”, ale z pewnością znajdą się i fragmenty do śmiechu. Bo ja nie potrafię być taka całkiem, od początku do końca serio :) I na pewno do tematyki „Darcy-podobnej” wrócę. Teraz pracuję nad czwartą powieścią. I zobaczymy... :)

 

Jakimi słowami zachęciłabyś naszych czytelników do sięgnięcia po twoją książkę?

 

Z takimi pytaniami zawsze mam kłopot :) Ale chyba powiedziałabym, że jest to powieść nie tylko dla wielbicieli Jane Austen. Także dla amatorów powieści kryminalno-obyczajowych z dużą dawką humoru i dla entuzjastów kina. Bo przecież to opowieść o ekipie filmowej. Nawet tytuły poszczególnych rozdziałów odnoszą się do znanych filmów i książek. Co na pewno zauważyłaś :) Przede wszystkim mam jednak nadzieję, że czytelnicy będą się przy tej książce dobrze bawić. O to chodziło mi od samego początku. I mam nadzieję, że się udało.

 

Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów na polu literackim. I nie zapominaj o naszym portalu, uwielbiam twoje recenzje!