"Tutto bene" Manula Kalicka&Zbigniew Zawadzki (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj

Uwielbiam włoską kuchnię, śródziemnomorski klimat, Kalabrię i kryminały. Taki zestaw uczynił, że sięgnęłam po najnowszą propozycję wydawnictwa Prószyński i S-ka. Już sam tytuł powieści sprawia, że przenoszę się do ciepłego włoskiego regionu i rozkoszuję się tym, co tam najlepsze: ubitym mlekiem w latte machiatto, cannelloni, tagliatelle czy wspaniałymi włoskimi widokami. Za sprawą duetu Kalicka i Zawadzki teleportowałam się, ale nie do Włoch, lecz do Warszawy. Tam bowiem, została osadzona fabuła powieści.

W „Tutto bene” brak wyraźnie zarysowanego głównego bohatera lub inaczej (jak kto woli), mamy ich kilku.

Jest komisarz Górzyański, z fantastycznym psem Pedrem, który nie lubi spacerować. Dziwna to sprawa, bo najlepszy przyjaciel rodziny Górzyańskich jest jedynym, znanym  mi nie spacerującym  psem, ale zapewniam, że absolutnie, nic to nie ujmuje sympatii dla Pedra. Jest również młodziutka kucharka Zosia, która popełnia kardynalny błąd: zakochuje się w swoim szefie. No i mamy również wyżej wspomnianego Szefa Kuchni – Grzegorza. Ale, ale... o czymś zapomniałam: numero uno lektury: Tutto Bene – elegancka restauracja, w której podawane są włoskie specjalności. I właśnie tam, pewnego majowego wieczoru, padają strzały, a zaraz za nimi jedna z kelnerek. Tak oto czytelnik zaczyna rozkoszować się utworem niczym słodką pana cotta. Wraz z komisarzem Górzyańskim  kręcimy się i lawirujemy, prawie jak na talerzu z taglitelle, poszukując zabójcy. Trupy pojawiają się co chwila, a zwroty akcji napakowane są farszem jak cannelloni. A my co robimy? Szybko i zachłannie rozdzielamy i kosztujemy każdą warstwę tego fenomenalnego tiramisu.... bo właśnie tym jest „Tutto bene”.

Powieść kryminalna w Polsce stała się bardzo popularnym gatunkiem. Nie jestem pewna, czy to za sprawą szwedzkiej trylogii Millennium Stiega Larssona, a może już wcześniej dało się odczuć wpływy zachodu, gdy światło dzienne ujrzał zekranizowany już bestseller „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna? Być może tak, być może nie. Nie zmienia to jednak faktu, że kryminały pączkują i zwielokrotniają się na polskim rynku wydawniczym. Efekty tego siewu, tym razem, zbierają miłośnicy gatunku, w postaci wspaniałego pokłosia „Tutto bene”.

Kryminał Kalickiej i Zawadzkiego to wyśmienita gratka dla podniebienia i obowiązkowa lektura dla wszystkich  moli książkowych. Na pewno nie zawiodą się wielbiciele kryminałów, sensacji ani ci, którzy lubią powieść obyczajową z domieszką humoru. Lektura przykuwa i paraliżuje czytelnika. To cudowne Chianti, którego nie można i nie wolno dawkować rozsądnie. Już po pierwszym kieliszku wiemy, że wypijemy całą butelkę. Tak było właśnie ze mną.

Bon appetit!