"Berlin, późne lato" Grzegorz Kozera (Dobra Literatura)

  • Drukuj

„Berlin, późne lato” to powieść (opublikowana nakładem wydawnictwa Dobra Literatura) autorstwa Grzegorza Kozery, prozaika, poety, blogera i dziennikarza. Pisarz oprócz powieści w dorobku posiada sześć tomików wierszy: „Upadek” (1989), „Strip-tease” (1989), „Piosenka powieszonego amanta” (1993), „Niebieski motyl i inne wiersze” (1995), „Sierżant Garcia nie żyje” (1998) i „Data” (2011).

„Berlin, późne lato” to historia opowiedziana prostymi słowami o  niezwykle trudnych wydarzeniach. W tych słowach mieści się cała moc przekazu, którą czytelnik odbiera i rozumie sercem. Otto Peters jest niemieckim wdowcem z bagażem przeszłości, zaś ona polską uciekinierką, bez nadziei na przyszłość.

Bohaterowie poznają się w nieodpowiednim miejscu i czasie, ale los bywa przewrotny i łączy mimo wielu przeciwności.

Autor ukazuje wojnę widzianą z perspektywy Berlina, gdzie śmierć jest na każdym kroku, a szerzący się fanatyzm i okrucieństwo zbierają wciąż nowe ofiary. To miejsce, w którym aby nie stać się wrogiem Rzeszy, należało zatracić swoje człowieczeństwo  i wyzbyć się wszelkich ludzkich uczuć. Wydawałoby się, że w tych okrutnych czasach, podczas conocnych nalotów, głodu zmuszającego do poniżenia własnej godności i okruchów nikłej  nadziei na  przeżycie jeszcze jednego dnia, nie ma miejsca na wielkie uczucia. Nienawiść, strach, cierpienie były tak wszechobecne, że pojęcie miłości lub zaufania miały jedynie znaczenie abstrakcyjne. Jak możną kochać, gdy każda chwila może być tą ostatnią, a po miłości zostaje tylko ból? Jednak w stęchłej piwnicy, w ciemnym mieszkaniu przy oknach zaklejonych kartonami i odgłosie zrzucanych bomb, rodzi się najpiękniejsze uczucie dane ludzkości. Tylko miłość potrafi  złączyć dwa różne, ale cierpiące serca i podarować odrobinę szczęścia, tak potrzebnego w  tamtej rzeczywistości.

Szczególną uwagę poświęciłam na poznaniu emocji i wewnętrznej zmianie głównego bohatera. Otto, który zazwyczaj żył w cieniu, według własnych schematów, nagle staje się obiektem zainteresowania III Rzeszy. Musi podjąć decyzję, która zaważy nie tylko na jego przyszłości. Rozpoczyna swoją własną walkę z szarą codziennością i rzuca wyzwanie przeznaczeniu. Bohater podejmuje rozpaczliwą wojnę o miłość, o nadzieje, o każdy uśmiech ukochanej kobiety i tak kruche poczucie bezpieczeństwa w jej ramionach, zwłaszcza, gdy za oknem sypią się gruzy, a lament i płacz nad ciałami zabitych tworzą irracjonalną codzienność.

 Otto, dzięki Halinie dogłębnie poznaje mechanizmy wojny, kłamliwej propagandy i wreszcie może sprostać przeszłości, która zabrała żonę oraz jedynego syna. Warto poświęcić dłuższą chwilę nad opisem spotkania bohatera z dawnym kolegą syna. Każda fotografia uświadamia, że wojna nie tylko fizycznie zabiera najbliższe osoby, ale zmienia je w okrutne maszyny, służące do zabijania.

Po przeczytaniu powieści poczułam pewien niedosyt, dotyczący dalszych losów bohaterki. Bardzo chciałabym poznać historię Haliny, ale cóż, autor dokończenie powieści pozostawił w inwencji czytelnika. I może to dobrze, bo takie historie nie mogą zostać definitywnie zakończone. Książka skłania do głębokiej refleksji o znaczeniu życia, własnych walk i uczuć. Sądzę, że czytelnik nieraz zastanowi się nad osobistym pojmowaniem szczęścia. Bo szczęście to proste gesty ukochanej osoby i sama jej codzienna obecność,  bez wojennego tła.

Piszę recenzję książki w 68 rocznicę zakończenia II wojny światowej, ale choć minęło tyle lat, to wciąż na tym świecie panują zbrojne konflikty, umierają niewinne ofiary, a człowiek nadal człowiekowi jest wilkiem. I muszę ze smutkiem zacytować słowa autorstwa Agnieszki Osieckiej: „ Historio, historio, ty żarłoczny micie, co dla ciebie znaczy jedno ludzkie życie?”.