"Awans" Jakub Bielikowski (wyd. Novae Res)

  • Drukuj

„Jeśli odrzuci się wszystkie hipotezy fałszywe, ostatnia jest prawdziwa”

 

Wiele osób stawia sobie karierę ponad wszelkie inne wartości i jest gotowych na mnóstwo poświęceń, by dopiąć swego celu. Gdy nadchodzi ten moment, że zdobywają upragniony zaszczyt, nagle okazuje się, że ta pigułka ma gorzki smak. Czy tak samo będzie w przypadku bohatera książki „Awans”? O tym musicie przekonać się sami.

 

Jakub Bielikowski ukończył Politechnikę Warszawską z tytułem inżyniera chemika, a także studiował w Laboratorium Reportażu Uniwersytetu Warszawskiego. Na przełomie wieków mieszkał i pracował w Londynie, Sztokholmie i Atenach. Kilkanaście lat temu osiadł w ulubionej Warszawie, choć próbował jeszcze przeprowadzki do RPA i do Moskwy. Po drodze ukończył Warwick Business School w Coventry. Od wielu lat pracuje w sektorze informatycznym – od plaż Sydney, przez kazachskie stepy i pustynie Arabii, aż po hipisowskie San Francisco. Od niedawna prowadzi stronę autorską jakubbielikowski.com

 

Sięgnęłam po ten tytuł, gdyż zaintrygował mnie opis redakcyjny, w którym znalazłam informację, że będzie to kryminalna powieść osadzona w warszawskich realiach sprzed ponad 100 lat. I faktycznie, autor zabrał mnie w fascynującą podróż w czasie, pozwalając poczuć klimat ówczesnego życia. Nie bez znaczenia była też okładka, której front jest w krwiście czerwonych barwach. Na niej, delikatnie wyłania się Plac Krasińskich i kościół garnizonowy uwieczniony przez wybitnego fotografa, kronikarza Warszawy Konrada Brandela, który zasłynął też, jako konstruktor aparatów fotograficznych. Co ciekawe, odbitka została zrobiona z negatywu szklanego, więc fotografia ma swój szczególny, dawny urok.

 

Bohaterem jest trzydziestoletni Andrzej Zaleski, który 9 lat temu ukończył szkołę kadetów i po przejściu przez sześć czynów, czyli stopni w carskiej administracji, ma szansę na kolejny szczebel kariery, jako kapitan carskiej policji. Poznajemy go, gdy właśnie awansował na asesora kolegialnego i późnym wieczorem podąża Krakowskim Przedmieściem do domu. Jest spokojny o swoje bezpieczeństwo, gdyż jest pewien, że nikt nie odważy się podnieść ręki na tak ważną osobistość jak on. Już wkrótce przekonuje się, jak bardzo się mylił. Zostaje napadnięty przez kilku rzezimieszków, z którymi rozprawia się, niczym James Bond, bez żadnego problemu. To wydarzenie wprowadza nas od razu w klimat całej powieści, dając nadzieję na równie emocjonujące epizody w dalszej części fabuły.

 

Po tym zdarzeniu, a którym poznajemy możliwości porucznika Zaleskiego, cofamy się do dnia 23 października 1889 roku, by poznać wydarzenia doprowadzające bohatera do sytuacji z prologu. Spędzamy, więc z nim ponad rok czasu, odkrywając jego różne oblicza i sekrety, o których nie wie nawet jego żona.

 

Początkowe rozdziały toczą się jak typowy kryminał, w którym śledzimy postępowanie śledcze w sprawie morderstwa rodziny rejenta Wolskiego. Oni jak i służąca zostają znalezieni z poderżniętymi gardłami w swoim mieszkaniu mieszczącym się w kamienicy przy Koszykach. Andrzejowi Zaleskiemu pomaga prystaw, czyli komisarz carskiej policji, Morozow, który przypomina sobie, że kilka miesięcy temu miało miejsce podobne wydarzenie, gdzie także dokonano takiej makabrycznej zbrodni. Ofiarą była wówczas rodzina mecenasa Łokietka. Śledztwo odsłania działania dobrze zorganizowanej grupy przestępczej okradającej w specyficzny sposób bogatych mieszkańców Warszawy.

 

„Awans” to doskonale napisany kryminał retro z wątkiem politycznym, charakterystycznymi postaciami i tłem historycznym. Ogromne uznanie należy się autorowi za staranne i dokładnie oddanie klimatu ówczesnej Warszawy, ale też specyfiki społeczeństwa, różnorodności, nastrojów i politycznych realiów. Wykorzystał publikacje wielu autorów o XIX-wiecznej Warszawie i jej ówczesnych mieszkańcach takie jak felietony Jerzego Kasprzyckiego, Stanisława Milewskiego, Karoliny Głowackiej i Joanny Kuciel-Frydryszak. Dzięki temu mamy możliwość poczuć atmosferę minionych czasów, które zostały nakreślone przez autora bardzo realistycznie

 

To czas, gdy Warszawa jest określana, jako „małe, spokojne miasto, nie jakaś Łodź czy Piter” a na jej ulicach nie ma już cuchnących rynsztoków, gdyż zaczęła funkcjonować kanalizacja. Polska była wówczas jeszcze pod zaborami a Warszawę określano, jako Trzecią Stolicę Imperium Rosyjskiego, po Moskwie i Petersburgu pod rządami cara Aleksandra III.

 

Fabuła nie pędzi jak szalona, ale mimo to wciąga w swoje intrygujące macki, prowadząc nas przez zaułki dawnej Warszawy, oddając bardzo obrazowo nastrój ówczesnego miasta pod zaborem pruskim. Dodatkowym walorem, pozwalającym wczuć się w dawną atmosferę, jest styl, jaki autor stosuje, używając dawnych nazwy ulic i miejsc oraz wplatając rosyjskie i żydowskie słownictwo, które w przypisach u dołu strony wyjaśnia, dzięki czemu mamy dodatkową porcję informacji o minionych czasach zaborów. Wraz z kolejnymi rozdziałami wyłaniają się też inne wątki, które pokazują nam tło polityczne, nastroje panujące wśród mieszkańców stolicy oraz kontrasty społeczne.

 

Pan Jakub Bielikowski opowiada nam o tym wszystkim z lekkością, zaangażowaniem i bez zbędnych opisów, tworząc wciągającą opowieść, w której odnajdziemy zarówno wątki obyczajowe, kryminalne, sensacyjne, jaki i szpiegowskie oraz polityczne. Swoim stylem sprawia, że zapominamy o współczesnych realiach, by razem z bohaterem podążać ulicami dawnej Warszawy, co dla obecnych mieszkańców stolicy z pewnością jest nie gratką. Podtytuł książki „Detektyw Warszawski”, sugeruje, iż nie jest to nasze ostatnie spotkanie z Andrzejem Zaleskim, więc mam nadzieję, że powstaną kolejne części. Na stronie autora możemy znaleźć opowiadania, które nawiązują do tej postaci i dają nadzieję na kontynuację.