"Ernest" Karolina Wójciak

  • Drukuj

Wreszcie nadszedł moment, kiedy mogę podzielić się z Wami moimi odczuciami po lekturze książki Karoliny Wójciak „Ernest” będącej drugą częścią serii "Powrót", której moją recenzję pierwszej części być może mieliście już okazję przeczytać. Pisząc Wam wtedy kilka słów o  „Brunie”, w ostatnich słowach napisałam, że ogromnie się cieszę, iż druga część serii czeka już w mojej biblioteczce, bo nie mogę doczekać się, czym autorka zaskoczy mnie tym razem. Kiedy to pisałam, kalendarz wskazywał 26 listopada 2020 roku. Teraz możecie zapytać, dlaczego skoro byłam tak bardzo ciekawa kontynuacji, dopiero dziś po tak długiej przerwie przychodzę do Was, aby o niej opowiedzieć? Co stanęło mi na przeszkodzie, aby zrobić to niezwłocznie po przeczytaniu „Bruna”? Odpowiedź jest dość prozaiczna. Przeszkodą tą były moje emocje. Ci z Was, którzy znają twórczość Pani Karoliny, zapewne zgodzą się ze mną, że o Jej książkach nie da się szybko zapomnieć. Wręcz niemożliwe jest, aby po odłożeniu na półkę jej literackiego dziecka tak po prostu o nim zapomnieć i zacząć czytać kolejną książkę.  Zostają one z nami na bardzo długo. Mimo mijającego czasu nie możemy przestać o nich myśleć, a wszystkie rodzące się podczas poznawania opisanych w nich historii emocje ciągle pozostają żywe. Tak też było w przypadku „Bruna”. Potrzebowałam dłuższej chwili, aby się wyciszyć, uspokoić wewnętrznie i móc przystąpić do czytania „Ernesta”. Jestem już gotowa, więc bez zbędnego przedłużania zapraszam Was na kilka słów ode mnie. 

 
Zanim jednak opowiem Wam o jej  fabule, nie mogę powstrzymać się przed tym, aby już na początku nie zdradzić Wam, że choć byłam pewna, że to nie możliwe to jednak ta część jest jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Nie wiem, jak autorce udało się tego dokonać, ale tak właśnie jest. Zacznijmy jednak od początku. 
 
W pierwszej części serii poznaliśmy dwie rodziny mieszkające w niewielkiej miejscowości w sąsiadujących ze dobą domach. Już wówczas przekonaliśmy się, że za zamkniętymi drzwiami obu domów ma miejsce przemoc, uzależnienie i wiele mrocznych tajemnic, a najbardziej bezbronnymi w tym codziennym domowym piekle są dzieci. Na kartach tej odsłony serii poznajemy życie jednego z trojga dzieci tytułowego Ernesta. Można powiedzieć, że chłopak miał wielkie szczęście w całym ogromie nieszczęść i traum, którymi było naznaczone dzieciństwo jego oraz brata Bruna, jak również sąsiadki i przyjaciółki Gai. Jemu bowiem udało się wyrwać z tej gehenny i zrobić karierę wojskową. Mężczyzna zrobił wszystko, aby zapomnieć o domu rodzinnym i to właśnie z wojskiem związać swoją przyszłość. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ czym innym jest dążenie do odcięcia się od trudnej i bolesnej przeszłości, a zupełnie czymś innym zapomnienie o tych, których się kocha i pozostawienie ich samym sobie. Nasz bohater jest twardy i ma swoje zasady. Wie, że nie może tak postąpić. Ma świadomość tego, że jeśli nie odkryje całej prawdy, która jest przyczyną cierpienia jego bliskich, nie będzie mógł mieć jasnego umysłu niezbędnego każdemu żołnierzowi służącemu, jak on na misjach w Afganistanie. Już wkrótce zaskakująca wiadomość z frontu sprowadza go na urlop w rodzinne strony. Nie przypuszcza jednak, że to, co go sprowadziło do domu to zaledwie ułamek tego, z czym będzie musiał się zmierzyć. Od zawsze był tym, który starał się opiekować i pomagać tym, na których mu zależy. Teraz chce postępować podobnie, Widzi jednak, że wszystko, co zastał, dąży do samo destrukcji i porażki. Niestety są sytuacje i ludzie, którym nie da się pomóc, jeśli oni sami tego nie chcą. Nasz bohater chce dociec prawdy i nie jest sam w tym dążeniu. Ma obok siebie Gaję. Świat dziewczyny po raz kolejny legnie w gruzach, gdy w wydawałoby się spokojnym miasteczku, w którym nigdy nic się nie dzieje, dochodzi do wydarzeń, których zakulisowe mroczne sekrety uświadamiają jej, że tak naprawdę nigdy nie poznała prawdziwej twarzy osób, z którymi spędziła całe życie. Teraz to właśnie Ernest jest dla niej jedyną osobą, której może ufać i tylko on daje jej poczucie normalności, której tak bardzo pragnie. 
Między naszą dwójką rodzi się uczucie, ale czy można obdarzyć kogoś uczuciem, będąc obciążonym trudną przeszłością, a jednocześnie mając obowiązki wobec wojska? Tego już musicie dowiedzieć się sami. 
 
Karolina Wójciak oddała w ręce swoich czytelników książkę o perfekcyjnie skonstruowanej fabule łączącej w sobie znamiona thrillera z powieścią obyczajową oraz wątkiem miłosnym, który jest jedynym jasnym i ciepłym elementem wszystkiego, o czym w niej przeczytamy. Reszta to mroczne sekrety i tajemnice oplecione siatką kłamstw i pozorów. Trzeba powiedzieć otwarcie, że autorka podobnie, jak nie oszczędza swoich bohaterów, tak również nie oszczędza emocji i nerwów nas czytelników. 
 
Bez chwili na głębszy oddech i wytchnienie jesteśmy zaskakiwani licznymi zwrotami akcji i szokującymi faktami, które skrywane przez lata wychodzą na jaw. Co więcej, nigdy nie możemy być pewni, czy to, co właśnie zostało nam ujawnione, jest rzeczywiście prawdą, czy może padliśmy ofiarą kolejnej manipulacji bohaterów. Pozostańcie czujni i nie dajcie się zwieść, a bardzo szybko przekonacie się, że tutaj nic nie jest jednoznaczne i nikomu nie można do końca ufać. 
 
Macie moje słowo, że kiedy dotrzecie do końca tej historii, nie opuści Was przekonanie, że tu jeszcze nie wszystko zostało powiedziane i odkryte. Tym samym warto przyjrzeć się całej sprawie jeszcze raz, co możecie zrobić, sięgając po ostatni tom serii „Gaja”. 
 
Wszyscy doskonale wiemy, że piekło ma różne oblicza. To przeżywane we własnym domu, nie jest jedynym, z którym możemy się zetknąć. I to właśnie w swojej książce pokazuje autorka. Ernest jest żołnierzem. Bierze udział w najgroźniejszej misji w Afganistanie. Misji, w której stawką jest ludzkie życie. Ma świadomość tego, że choć nikt ze służących tam żołnierzy nie chce zginąć, to jednak tak może się stać. Aby mieć większe szanse na przetrwanie w piekle wojny, musi odciąć się od wszystkiego, co zaprząta jego umysł i trawi serce. Pamiętajmy jednak, że każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Sięgnijcie koniecznie po książkę i przekonajcie się, czy jest coś, co może złamać Ernesta. 
 
Przystępując do poznawania tej niezwykle emocjonalnej, wstrząsającej i poruszającej książki, od której nie można się oderwać, a tym bardziej, o której nie da się zapomnieć, musicie mieć świadomość, że obraz życia i walk toczących się w Afganistanie nie jest tylko fikcją literacką wykreowaną na potrzeby powstania książki. W słowie od autorki dowiadujemy się bowiem, że ta strona fabuły powstała dzięki rozmowom z Panem pułkownikiem, który chcąc pozostać anonimowym, opowiedział o tym, jak wygląda życie na misjach. Ten fakt jest niewątpliwym atutem książki, który dodatkowo mocno ją wzbogaca i zachęca do sięgnięcia po nią. 
 
Zdaję sobie sprawę, że moje recenzja jest mocno tajemnicza i emocjonalna, ale nie chcę pozbawiać Was możliwości odkrywania jej samemu, gdyż tylko wówczas będziecie mogli poczuć to, co ja czuję teraz. Natomiast to, że jest mocno emocjonalna. No cóż, jeśli chodzi o twórczość Karoliny Wójciak, nie potrafię inaczej i za to właśnie autorce dziękuję. 
 
Gorąco zachęcam Was do spędzenia czasu z tym tytułem. Tak jak ma to miejsce w przypadku każdej książki autorki, tak i teraz to, co dostrzegamy od pierwszej chwili czytania i co należy podkreślić to fakt, że w napisanie tej książki zostało włożone nie tylko mnóstwo serca, ale także ogrom pracy. Zaowocowało to, wspaniałą książką, po której muszę ochłonąć, więc finał serii będzie musiał jakiś czas poczekać na swoją kolej. 
 
Mam nadzieję, że już nikogo z Was nie muszę przekonywać, że po prostu musicie przeczytać tę książkę. Gwarantuję, że wciągająca i mocno angażująca historia, która czeka na Was na jej kartach, w połączeniu z lekkim i swobodnym stylem pisania autorki sprawi, że przeczytacie ją w mgnieniu oka. Przez to, że z każdą stroną nasza ciekawość jest podsycana, w żaden sposób nie odczuwamy tego, że sama książka jest niezłym grubaskiem. 
 
Na zakończenie muszę przyznać, iż byłam przekonana, że z uwagi na to, że już wcześniej czytałam inne książki Karoliny Wójciak, byłam przekonana, że będzie trudno jej mnie zaskoczyć. Przyznaję, bardzo się myliłam. Nigdy więcej tak nie pomyślę. Mało tego, z niecierpliwością czekam na kolejne zaskoczenia z jej strony.