Katarzyna i Jarosław Klejnoccy "Próba miłości. Jak pokochać cudze dziecko" (Wydawnictwo Czarne)

Bycie rodzicem to ogromna odpowiedzialność, bycie rodzicem zastępczym – odpowiedzialność ogromna podwójnie. Nie tylko wobec „aparatu urzędowego”, który po skomplikowanych procedurach powierzył komuś pieczę nad dzieckiem, ale wobec samego dziecka – by go nie zawieść, by pomimo trudnych przejść dać mu szansę na normalne funkcjonowanie w rodzinie.

Autorów książki „Próba miłości...” znamy skądinąd: Katarzyna Klejnocka jest redaktorką pisma „Newsweek Polska”, pisze recenzje książkowe, publikowała w „Gazecie Wyborczej”, „Wysokich Obcasach”, jej mąż Jarosław to pisarz, poeta, krytyk literacki, przez szereg lat nauczyciel języka polskiego,  ma tytuł naukowy doktora, obecnie pełni funkcję dyrektora Muzeum Literatury. Tymczasem państwo Klejnoccy podzielili się z czytelnikami nie artykułem, powieścią, czy esejem, ale bardzo osobistą historią o tym, jak zostali rodzicami zastępczymi. Zrobili to wcale nie dlatego, żeby się pochwalić, jacy to oni są szlachetni, ani po to, by zachęcać do takiej drogi życiowej, czy też ją odradzać. Po prostu-dają świadectwo na własnym przykładzie.

Książka została opublikowana w serii „Bez fikcji” i nie jest to poradnik ani przewodnik. Stanowi szczere, takie „kawa na ławę”, wyznanie na dwa głosy: „Kasia” i „Jarek” opowiadają na przemian dzieląc się swoimi wspomnieniami, spostrzeżeniami, uwagami, punktem widzenia różnych spraw. Opisują swoją drogę, jaką przeszli – zarówno pod względem formalnym jak i emocjonalnym - zanim w ich domu pojawiła się „najstarsza córka”, czyli nastoletnia Asia. Unikają dawania rad i wygłaszania jednoznacznych opinii. Mówią o  swoich obserwacjach, wątpliwościach, błędach, ale i sukcesach.  Zwracają uwagę na ważne problemy.

Utworzenie rodziny zastępczej okazało się trudniejsze niż można to sobie wyobrazić. Ich podopieczna nie zintegrowała się w pełni z nimi, nie przyjęła do końca tego, co jej ofiarowali, nie przyswoiła wartości, jakie przyświecały tej familii. Nie odwzajemniła zaangażowania emocjonalnego, empatii, a może nie umiała... Według pana Jarosława – epizod z Asią był ich umiarkowaną klęską, ma poczucie rozczarowania i „niedokończonej roboty”, 'niedopełnionego obowiązku”. Natomiast pani Katarzyna mówi o „sukcesiku”, bo w dużej mierze udało się pomóc dziewczynie wyrwać z placówki opiekuńczej, pobyć w prawdziwej rodzinie, dać jej szansę na edukację i stabilizację życiową. 

„Próba miłości...” nie jest łatwą lekturą, stanowi ważny i mądry przekaz. Sporo spraw  uświadamiają nam tu autorzy, dają do myślenia. Czasem warto odłożyć na bok powieści i przekonać się, jakie scenariusze pisze życie, bez fikcji. Polecam. A państwu Klejnockim należą się brawa za wielkie serca, odwagę i szczerość. 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież