Marcin Grygier "Nie patrz w tamtą stronę" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj

Miłośników powieści kryminalnych Nowy Rok przywitał debiutancką powieścią Marcina Grygiera pod tytułem „Nie patrz w tamtą stronę”. Nowe, rodzime i kolejne w stajni Wydawnictwa Prószyński i spółka, zaraz obok Rudnickiej, Lemberga czy Puzyńskiej nazwisko, które warto, a nawet należy zapamiętać.

Marcin Grygier nie bał się stworzyć, sformułować, a następnie przedstawić czytelnikom niezwykle brutalną zbrodnię, i to już na samym początku powieści. W puszczy Kampinoskiej zostają odkryte zmasakrowane zwłoki nastolatki, która zamiast swojej głowy ma łeb konia. Śledztwo prowadzi czterdziestoletni nadkomisarz Roman Walter, główny bohater powieści. Jak na rasowy kryminał przystało Walter to gliniarz po przejściach, nie stroniący od alkoholu. Jakże by inaczej. Poznajemy go w niedzielne popołudnie, skacowanego po „resecie” poprzedniego dnia, z ciężką głową i jeszcze cięższymi myślami. Wraz z pierwszym otrzymanym od mordercy esemesem nawet nie śmie podejrzewać, w jak misternie utkaną zagadką i niebezpieczną grę zostanie wplątany.

Autor powieści „Nie patrz w tamtą stronę” już od pierwszych jej stron sprawnie kieruje fabułą, powodując, że zapamiętujemy elementy, które podczas rozwiązania zagadki nabierają zupełnie nowego znaczenia. Wszystko pod szyldem „Lubisz patrzeć? Wiem, że lubisz.” i pewnego negatywnego w skutkach wydarzenia w szkolnej toalecie, które zostało zapamiętane w ten sposób: „Ale on stał, bezpieczny w tej kabinie, i patrzył, i patrzył, i patrzył…”. Mistrzostwo! Fenomenalne wręcz powiązanie poszczególnych elementów, zdarzeń i wątków, które na zakończenie eksplodują i łączą się w całość, dając pełny, jakże wyraźny obraz rozwiązania, które autor sprytnie przemycił w lekturze.

Fabuła została podzielona na dwa plany. Teraźniejszość, w której nadkomisarz Walter wraz ze swoim zespołem prowadzą śledztwo. Przeszłość, dzięki której poznajemy mroczną duszę czarnego charakteru oraz podłoże powstania wydarzeń. Pojawiają się również retrospekcje dotyczące traumatycznego przeżycia nadkomisarza. Dodatkowo, całość została podzielona krótkimi oraz bardzo krótkimi rozdziałami. Podobne metody zastosowała Joanna Opiat-Bojarska w „Koneserze” czy w serii o dziennikarce śledczej Annie Rogozińskiej, czy M. J. Arlidge w „Ene, due, śmierć”. Powyższe, plus właściwie skonstruowane sceny powodują, że od książki wręcz nie można się oderwać. Sprawia, że przyspieszamy tempa, biegniemy wspólnie z bohaterami i niemal czujemy oddech mordercy na szyi. Z każdym postawionym przez nas krokiem zastanawiamy się, czy na pewno patrzymy we właściwą stronę?

W powieści nie ma zbędnych opisów, zbędnych dialogów, czy zapełniania na siłę stron. Jest tyle ile potrzeba by zrozumieć. Zwięźle i na temat. Bardzo po męsku. Jednak, nie da się nie zauważyć drobnych wpadek autora, niespójności, czy braku logiki oraz konsekwencji w scenach. No bo jak inaczej wytłumaczyć zgaszone światło w łazience, wewnątrz której nadkomisarz Roman Walter odkrywa samobójstwo Marioli Becker? Mało tego, ten wybitny glina nawet się nie zdziwił. Otwiera drzwi i zapala światło, by dostrzec zwłoki w wannie. To normalne, prawda? Tylko czemu zapala światło? Kilka minut wcześniej zwłoki musiały same wstać, rozlać wodę w łazience i na zewnątrz, tak aby mogła być ona zauważona przez nadkomisarza, następnie zwłoki powinny zgasić światło, zamknąć się w ciemnej łazience i powrócić do wanny, a tam cierpliwie poczekać na znalezienie (strona 324-325)*. Prawda, że nie ma w tym nic nielogicznego? Podobnie z siostrą leśniczego: Gojnego, która panieńskie nazwisko nosi Szuszczyk (strona 162)**. Może i tak się zdarzyć, ale wypadało by wyjaśnić czytelnikom: czy to Gojny zmienił nazwisko, czy Szuszczyk to rodzeństwo cioteczne, stryjeczne, czy przyrodnie itp. Z przykrością stwierdzam, że tego i kilku innych niedoskonałości w fabule nie wyłapała również, a może przede wszystkim redakcja wydawnictwa Prószyński i s-ka. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść jest napisana sprawnie, czyta się ją przyjemnie i co najważniejsze jest warta spędzenia z nią każdej minuty.

Z niecierpliwością należy wyczekiwać kolejnych powieści Marcina Grygiera. Fanom kryminałów polecam zaopatrzyć się w miejsce w domowej biblioteczce. „Nie patrz w tamtą stronę” do przeczytania w jeden wieczór. Aż strach spojrzeć w inną stronę!

 

*Strona 311, Grygier Marcin, Nie patrz w tamtą stronę

**Strona 246, Grygier Marcin, Nie patrz w tamtą stronę