Joanna M. Chmielewska "Mąż zastępczy" (Wyd. MG)

  • Drukuj

Niemal każdej kobiecie, a także - o dziwo - niektórym mężczyznom przydałoby się czasem takie "zastępstwo"! Za instytucją tytułowego "męża" nie kryje się bowiem nic zdrożnego, a bardzo praktyczna i niezbędna działalność, jaką stanowią usługi remontowo-budowlane, transportowe, ogrodnicze oraz wszelkie zajęcia uznawane za "męskie", czy wymagające większej siły bądź  specjalnych umiejętności. Nie każdy przecież potrafi naprawić kran, zmontować meble, położyć płytki, czy posługiwać się wiertarką. Bywa też, że po prostu nie ma na to czasu.Wtedy wystarczy zadzwonić po "męża zastępczego" i problem z głowy!

W ofercie Piotra Kowalczyka, głównego bohatera powieści, znajdują się również zlecenia nietypowe. Wśród tych zrealizowanych są m.in. wyeksmitowanie z mieszkania nietoperza, występ w roli Św. Mikołaja, zdjęcie kota z wysokiego drzewa, pomoc autorce kryminału przy testowaniu rozmaitych sytuacji, czy uratowanie zamkniętej w zamkowym lochu wycieczkowiczki. Nie wszystkie zadania Piotr przyjmuje. Co jakiś czas ktoś dzwoni do niego w „bardzo nietypowej sprawie” i nie jest to słynny Janusz Weiss! Kobiecy głos wkręca go niczym Kamil Nosel z popularnej stacji radiowej (prosi  m.in. o transport skunksa, o zdjęcie z drzewa porwanych przez wiatr majtek, eksperyment z bażantem, pójście zamiast chorego ojca na wywiadówkę). Nieraz Piotr daje się nabrać, ale szybko  zaczyna zbierać punkty w tej dziwnej rozgrywce. 

Joanna M. Chmielewska poszła pod prąd popularnej tendencji współczesnej literatury obyczajowej. W centrum umieściła dla odmiany mężczyznę, którego zdradziła i opuściła żona, zawalił mu się świat, bardzo to przeżywał, cierpiał. W końcu wziął się w garść, założył firmę – praca pomogła mu się pozbierać oraz otworzyć na innych ludzi i ich problemy. Dzięki kolejnym zleceniom poznał różne barwy życia i odcienie ludzkiej psychiki. Piotr jest bohaterem niezwykle sympatycznym, ale – może celowo – zbyt idealnym. Ma uczulenie na alkohol, nie przeklina, jest typową „złotą rączką”, ma dobre serce i podejście pedagogiczne, potrafi wysłuchać, jest wrażliwy, uczciwy, szlachetny. Takiego człowieka ze świecą szukać!

„Mąż zastępczy” to powieść „jednotorowa”, ale złożona z wielu barwnych epizodów, które wzruszają, bawią, uczą, irytują. Każde  zlecenie Kowalczyka to nowe postaci, nowe sprawy. Wśród  ważnych elementów są: początkująca pisarka, rezolutna dziewczynka, mąż -pantoflarz, biblioteka i koty, Piwnica Pod Liliowym Kapeluszem, sympatia z dzieciństwa, lalka reborn, telefoniczna gra, podejrzane znikanie ulotek.  Emocje, tajemnice, humor bardzo ładnie się tu przeplatają.

Mnie osobiście ta książka nie porwała, ale skłamałabym, gdybym stwierdziła, że nie była to przyjemna lektura! Wręcz przeciwnie – okazała się przesympatyczna, momentami zabawna, ale też refleksyjna. J. M. Chmielewska pokazała nam drugą stronę medalu w relacjach damsko- męskich w sytuacji bezdzietności, zdrady i rozstania. Przedstawiła  szereg nietuzinkowych postaci i scenek, wykazała się znakomitą zdolnością obserwacji i portretowania rzeczywistości. Napisała powieść życiową, zabawną, pełną humoru i ciepła, mimo zawirowań losu – optymistyczną, z tchnącym nadzieją zakończeniem.  

„Męża zastępczego” ze względu na klimat porównałabym do książek Moniki Szwai, a poleciłabym i kobietom i mężczyznom, bez względu na wiek i stan cywilny.