"Światło gwiazd" Krystyna Mirek (Edipresse Książki)

  • Drukuj
Moi drodzy, czy znacie to uczucie, kiedy tęsknicie za swoimi przyjaciółmi, z którymi nie widzieliście się już dosyć długo i wreszcie nadchodzi ten z utęsknieniem wyczekiwany przez Was moment, kiedy możecie ich odwiedzić i dowiedzieć się co u nich słychać, jak się mają i co zmieniło się w ich życiu od czasu waszego ostatniego spotkania? Ja tak właśnie czuję się za każdym razem, kiedy sięgam po kolejne części cyklu Willa pod kasztanem autorstwa Pani Krystyny Mirek, Tym razem za sprawą książki „Światło gwiazd” już po raz czwarty byłam z wizytą w gościnnych progach domu cudownej babci Kaliny, której serce, jak i drzwi tytułowej willi zawsze stoją dla każdego szeroko otwarte.
 
Dziś przychodzę do Was, aby opowiedzieć Wam trochę o moich wrażeniach z tych odwiedzin. A możecie mi wierzyć, jest o czym opowiadać. Jednak aby nie zdradzać zbyt wiele tym, z was, którzy jeszcze nie czytali poprzednich odsłon cyklu, powiem tylko, że po ciszy i spokoju, którym zawsze charakteryzował się dom babci Kaliny, nie ma już śladu. Teraz śmiało można, powiedzieć, że willa stała się przystanią dla życiowych rozbitków. To właśnie w niej schronienia szukają mieszkańcy i przyjaciele domu. W życiu praktycznie każdego z bohaterów dzieje się naprawdę wiele zawirowań i obawiam się, że tym razem aromatyczny zapach pysznej szarlotki przy kuchennym stole seniorki, który zawsze był lekiem na wszelkie smutki i rozterki, może nie wystarczyć.
 
„Wszyscy jesteśmy na zakręcie i każdy podejmuje nowe decyzje”.
 
To jedno zdanie doskonale oddaje istotę tego, z czym będą zmuszeni zmierzyć się tym razem bohaterowie powieści. Czytając książkę, przez cały czas miałam nieodparte wrażenie, że każdy z nich zachowuje się niczym niewidomy, który nagle odzyskał wzrok i teraz po wielu latach trwania w życiowej ciemności zaczyna dostrzegać, to, co w życiu najważniejsze.
 
„Światło gwiazd” skrywa w sobie bardzo mądre i życiowe przesłanie: Każdy z nas zasługuje na szczęście, choć często droga do niego wiedzie przez naprawdę kręte ścieżki życia.
Najmocniej, ogromną prawdziwość tych słów odczuła na własnej skórze Dorota, matka jednego z  bohaterów, którego mieliśmy okazje poznać w poprzednich częściach cyklu.
Kobieta całe swoje życie była cieniem własnego męża odnoszącego biznesowe sukcesy. Ona  poświęciła się życiu rodzinnemu i wychowywaniu dzieci. Jej małżeństwo od dawna było fikcyjną grą pozorów, w której próżno było spodziewać się szczerych przejawów uczucia i oddania ze strony małżonka. Kiedy dziś przystępujemy do lektury „Światła gwiazd”, dowiadujemy się, że Dorota od kilku miesięcy jest wdową i teraz kiedy jej dorosłe już od dawna dzieci wiodą samodzielne życie, została zupełnie sama. Czas żałoby to dla bohaterki również okres wielu refleksji i gorzkich wniosków. Dopiero po śmierci męża dostrzega, jak wiele straciła, godząc się na życie według narzuconego przez niego scenariusza, który ten dla niej wykreował. Nie wie jednak, że los przygotował dla niej niezwykłą niespodziankę, która może zupełnie odmienić jej życie, jeśli tylko przestanie wreszcie myśleć o innych i zawalczy w końcu o swoje szczęście.
Uwierzcie mi - dla Doroty, będzie to czas wielu niełatwych decyzji i naprawdę nie będzie kolorowo, bo niestety rewolucja w jej życiu nie spodoba się wszystkim zainteresowanym, a tym samym będzie wiele emocji i gorzka pigułka, którą będzie zmuszona przełknąć, by choć raz móc być szczęśliwą.
 
Pod dachem zakątka Babci Kaliny również dużo się dzieje, co wzbudza niepokój starszej pani. Znowu będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce, aby spróbować wyprostować zawikłane rodzinne relacje. A z dwiema synowymi w jednym domu i wnukiem, który zagubiony we własnych emocjach stąpa po bardzo niebezpiecznym gruncie, nie będzie to łatwe.
 
„Wobec ogromu świata nasze życie jest takim okruszkiem – szkoda tracić czasu na udawanie”.
 
Warto, abyśmy wszyscy wzięli sobie mocno do serca te słowa, wszak życie to tylko chwila i jeśli nie znajdziemy w sobie odwagi na szczerość i otwartość, a jedynie pozwolimy zamknąć się w klatce pozorów i konwenansów pewnego dnia możemy obudzić się zupełnie samotni i zrozumieć, że nasze życie to tylko fikcja. Przeciekło nam przez palce, a my nigdy tak naprawdę nie poznaliśmy smaku prawdziwego szczęścia i miłości. Nie pozwólmy na to, walczmy o siebie. Dopóki żyjemy, wszystko jest możliwe. Na to, co dobre w życiu nigdy nie jest za późno.
 
Kochani tych z Was, którzy znacie już cykl Willa pod kasztanem, z pewnością nie muszę namawiać do poznania dalszych perypetii jego bohaterów, a tym z Was, którzy jeszcze nie mieliście okazji poznać tej serii, z całego serca ją polecam. Jej autentyzm i niezwykłe ciepło sprawi, że na pewno skradnie ona Wasze serca. Daje Wam moje słowo, że wyjątkowy klimat całej historii otuli Wasze serca niczym ciepły kocyk w chłodny jesienny wieczór, wlewając w nie nadzieję na lepsze jutro, jeśli Wy również podobnie jak jej bohaterowie znajdujecie się obecnie na życiowym zakręcie.
Książki Pani Krystyny Mirek to samo życie. Nie odnajdziemy w nich przesłodzonych bajkowych scenariuszy. Tu jak w życiu każdego z nas bywa trudno, ale zawsze nadzieja umiera ostatnia. Książka dostarczy Wam wielu emocji i mnóstwo refleksji.
Mam nadzieję, że nie było to ostatnie spotkanie z mieszkańcami i przyjaciółmi Willi pod kasztanem, bo bardzo mocno się z nimi wszystkimi zżyłam i strasznie żal mi ich opuszczać.