Tsanko Ivanov "Z parasolem przez Irlandię" (Novae Res)

Czasami mam wrażenie, że autor pisząc książkę wykonał wszystko dobrze, poza jednym - źle dobrał formę swojego dzieła. Wielokrotnie łapię się na tym, że czytając powieść obyczajową wolałbym ją widzieć pod postacią komiksu, wiersza lub co najmniej dramatu. Podobnie jest z najnowszym dzieckiem Tsanko Ivanova - "Z parasolem przez Irlandię" to przewodnik, któremu brakuje fabuły.

"Przewodnik" to może nie najlepsze określenie. Książka Ivanova jest raczej zbiorem luźnych myśli i obserwacji poczynionych przez autora podczas pobytu na Zielonej Wyspie. Obserwacji niezmiernie ciekawych - od znanej na całym świecie kultury barowej, przez społeczne i regionalne podziały, aż po sposoby prowadzenia konwersacji i podejście Irlandczyków do religii. Czytałem kilka książek poświęconych Irlandii i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dzieło Ivanova, choć najkrótsze z nich, zawiera najwięcej ciekawostek, które można poznać tylko będąc na pierwszej linii irlandzkiego frontu. To unikalna wiedza przydatna każdemu, kto postanowi odwiedzić ten kraj.

Książki próbujące przybliżyć czytelnikowi daną kulturę (nie ograniczając się wyłącznie do kultur narodowych) trudno pisać z dwóch powodów. Po pierwsze, autor, by być przekonującym, poświęcić musi ogromną ilość czasu na obserwowanie i analizę danej społeczności. Po drugie, a to chyba z perspektywy czytelnika ważniejsze, nawet znakomicie przygotowana pod kątem merytorycznym książka nie zrobi dobrego wrażenia, jeśli nie będzie napisana w sposób lekki, przystępny i zrozumiały. Przewodniki w stylu "Z parasolem..." najłatwiej zabić siermiężnym językiem, ciągnącymi się w nieskończoność dygresjami i zmasowanym atakiem nieciekawych ciekawostek. Na szczęście Ivanov ustrzegł się wszystkich ww. pułapek, co stawia jego książkę bardzo wysoko w klasyfikacji "Co przeczytać, by dowiedzieć się czegoś ciekawego o świecie".

Na odrębną uwagę zasługuje zbiór zwrotów w języku irlandzkim, pogrupowanych według sytuacji, w których mogą się przydać. Muszę przyznać, że choć dobrze znam język angielski, większość wyrażeń zaprezentowanych przez autora była dla mnie kompletnie niezrozumiała. Owszem, po przeczytaniu całości rozumiem i czuję język Irlandczyków trochę lepiej, ale ciągle jest on zupenie inny niż brytyjski czy amerykański angielski i wiele czasu wymaga przyzwyczajenie się do niego. Tym bardziej należy pochwalić Ivanova, że tyle miejsca w swoim niewielkim dziele poświęcił właśnie kwestiom lingwistycznym - ostatecznie, trudno poznać kulturę danego kraju, jeśli kompletnie nie rozumie się jego mieszkańców.

 

Jak wspomniałem na początku, książce wyszłoby na zdrowie, gdyby zamiast zbiorem esejów została powieścią sensacyjną, a przynajmniej obyczajową. Inaczej bowiem chłonie się styl życia danej społeczności czytając opisy świadka, a inaczej uczestnicząc w wydarzeniach, dla których taka społeczność jest tłem. Po cichu liczę na to, że autor spłodzi kiedyś thriller lub komedię osadzoną w klimatach irlandzkich - warsztat ma znakomity, poczucie humoru z najwyższej półki, nie ma ku temu przeszkód. Mam nawet pomysł na fabułę - w całym Dublinie zabrakło piwa, a jest sobota wieczór. Chociaż to pewnie przepis na powieść katastroficzną.

Komentarze  

 
0 #3 Agnieszka 2014-11-25 11:12
Skoro jest "polskim autorem obcego pochodzenia" to jak najbardziej może być ;-) Zaciekawiło mnie to po prostu.
A książeczka zapowiada się ciekawie, lubię zarówno formę luźnych zapisków, jak też ciekawostki o innych kulturach.
Swoją drogą polecam "Białoruś dla początkujących" I. Sokołowskiego.
Cytować
 
 
0 #2 Michu 2014-11-25 09:29
To nie pseudonim. Niemniej jednak autor pisze po polsku, więc jak najbardziej się tutaj kwalifikuj =]
Cytować
 
 
0 #1 Agnieszka G. 2014-11-25 08:36
To takie "zapiski z pobytu", jak sądzę, może i lepiej, że bez fabuły, a tak "luzem", widocznie auto miał taki cel, nie fabularny zupełnie.
A propos autora - niezbyt on polski, chyba, że to pseudonim... ;-)
Cytować
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież