"Łatwopalni" Agnieszka Lingas-Łoniewska (Filia)

 

 

 

Po raz kolejny wrocławska autorka popularnych powieści przygotowała dla czytelników prawdziwy emocjonalny rollercoaster! O ile książkę czyta się w ekspresowym tempie i na wysokich obrotach, to po lekturze trzeba dłuższego czasu, by ochłonąć i opanować myśli.

„Łatwopalnych” określiłabym jako „romans z problemami”, w dodatku nietypowy. Między głównymi bohaterami rodzą się fascynacja i namiętność, ale dręczą ich demony przeszłości. Jarek zmaga się z poczuciem winy. Nękany powracającym obrazem tragicznego wypadku sprzed lat, ciągle ucieka przed światem i ludźmi, właściwie to jednak  przed samym sobą. W swojej przepełnionej bólem egzystencji nie znajduje miejsca na pozytywne uczucia, stabilizację, zakotwiczenie w   konkretnej przestrzeni, w czyimś sercu. Wciąż gna przed siebie na wspaniałym motocyklu, imając się różnych zajęć, podejmując tymczasowe zlecenia. Jak długo jednak można tak przemykać wśród cieni...? Monika wiedzie spokojny żywot nauczycielki w małym miasteczku. Tkwi w marazmie, w który wpędziły ją poniekąd trudne relacje z matką oraz miłosny zawód sprzed lat. Jest zrezygnowana, zamknięta w swojej skorupie, przytłoczona przez odwieczne konwenanse. Ucieka w marzenia oraz w świat książek, utożsamia się z bohaterką „Błękitnego zamku” L.M. Montgomery. Spotkanie tych dwojga stanowi iskrę wzniecającą ogień, który trawi ich serca, ale jednocześnie użyźnia glebę ich dusz pod ziarno przyszłych zmian. Okazuje się, że oboje są „łatwopalni”, oboje „poparzą się” wskakując w to emocjonalne ognisko. Czy jednak była to słuszna decyzja i jakie będą tego konsekwencje – tego trzeba dowiedzieć się czytając tę powieść!

Zakończenie dalekie jest od „happy endu”. Nie jest wycięte z „romansu kart”, a raczej z dramatu. Zaskakuje, ale wydaje się być korzystne dla całej powieści, nie wpisując jej przez to w czysto romansową konwencję.

Nie spodziewajmy się tu kunsztownych fraz, czy spiętrzonej w półstronicowych akapitach składni. Narracja jest prosta - mknie na skrzydłach krótkich zdań, urwanych myśli, pojedynczych słów. Wciska się „w głowy” bohaterów, oddając stan ich uczuć, gonitwę myśli, a także tok zdarzeń. Dzięki temu przeżywamy wraz z postaciami to, co się dzieje, wprost nie mogąc się od tego oderwać.

Na upartego można by umieścić „Łatwopalnych” w przepastnym worze modnych ostatnio powieści erotycznych, bo i odpowiednich temu gatunkowi scen nie brakuje. Ten aspekt jednak nie wysuwa się na pierwszy plan, wręcz gdzieś umyka, bo  bardziej zaakcentowane są problemy bohaterów, emocje i przemiany. Wyraziste jest również tło opowieści – rzecz rozgrywa się na Dolnym Śląsku i autorka zaprezentowała wiele turystycznych atrakcji tego regionu. Są w treści obecne  m.in. Wałbrzych, Wrocław, Zamek Czocha, Zagórze, Zamek Grodno, Bielawa, Lubiechowo. Osadzenie akcji w konkretnej przestrzeni wraz z jej krajobrazami i regionalnymi legendami, to nie tylko wyraz lokalnego patriotyzmu, ale literacki walor.  Na uwagę zasługują  też postaci drugoplanowe, zarysowane ciekawą kreską. Aż się prosi o bliższe poznanie historii Sil i Marcina, Ewy i Adama, pani Mincowej, Berniego, czy nawet wścibskiej sąsiadki Kosmalskiej.

Znając już nieco specyfikę książek „Agnesscorpio” nie mogło zabraknąć  tzw. playlisty. Tym razem posłuchamy utworów w wykonaniu m. in. Dido, Rihanny, Maryli Rodowicz,  Meli Koteluk, grup Akurat, Happysad, Lemon, Portishead. Dobrane do rozdziałów idealnie!

Być może wypowiem herezję, ale po przeczytaniu „Łatwopalnych” jestem skłonna nazwać Agnieszkę Lingas – Łoniewską „polską Norą Roberts”, przy czym nie chodzi tu o jakąś wtórność, naśladownictwo, czy podobieństwo, ale o stopień „zaczytywalności się” w powieściach obu pań. Osobiście „wpadam po uszy” czytając książki zarówno jednej jak i drugiej autorki. Takiego totalnego „zaczytania się” życzę wszystkim.

 

 

 

 

Komentarze  

 
0 #2 Agnieszka 2013-09-24 08:08
Dziękuję za aprobatę, Irenko ;-)
Cytować
 
 
0 #1 Irena 2013-09-23 15:08
Nic dodać, nic ująć ;)
Cytować
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież