"Heterezada" Maja Porczyńska (MWK)

Mała, niepozorna, a taka intrygująca.

Nie da się ukryć, że gdyby nie opis z obwoluty powieści Heterezady, pewnie nie zdecydowałabym się na jej lekturę. Przyciągała mnie jednak ta cała korporacja, porzucenie, nowe wyzwania, nowe związki... i stara miłość. Zamarzyła mi się fajna, ale lekka i przyjemna książka i pomyślałam, że właśnie na taką trafiłam. Czy faktycznie? O tym poniżej.

Blanka Dmochowska to trzydziestoparoletnia karierowiczka z Łodzi, która żadnych wyzwań się nie boi.

Jak coś pilnego trzeba w firmie zrobić, nawet się nie zastanawia - po prostu to robi. Gdy trzeba zostać po godzinach - nie kręci nosem, tylko zostaje. Można by się więc spodziewać, że skoro daje tyle od siebie, równie dużo będzie otrzymywać. Niestety, życie rzadko kiedy w tej kwestii bywa sprawiedliwe. Z powodu pracoholizmu Blankę porzuca ukochany Darek. Mimo to dziewczyna nie załamuje się i za wszelką cenę chce osiągnąć założony cel - upragniony awans. Do ostatniej chwili pracuje nad prezentacją nowego pomysłu, który ma być kluczem do jej sukcesu. Kiedy w piątkowy wieczór wychodzi z pracy, marzy tylko o jednym - by sprawić sobie przyjemność. Uświadamia sobie także, że lodówka od dawna świeci pustymi półkami. Wyrusza więc na zakupy, oczywiście jedzeniowo-modowe. Czas upływa jej więc na buszowaniu wśród wieszaków. Gdy w końcu Blanka stwierdza, że czas wrócić do domu, niespodziewanie natyka się na swojego byłego partnera i już wie, że nadchodzący weekend upłynie jej pod znakiem depresji porozstaniowej. To oczywiście nie koniec nieszczęść, które przytrafią się głównej bohaterce. Z czym będzie musiała poradzić sobie panna Dmochowska? By się tego dowiedzieć, należy sięgnąć po najnowszą powieść Mai Porczyńskiej.

Gdy kończyłam czytać Heterezadę w głowie kłębiło mi się wiele myśli, jednak żadna z nich nie nadawała się do publikacji. Nie będę ukrywała, nie tylko zawiodłam się na tej powieści, ale również mi się ona nie podobała. Liczyłam na to, że poznam przebojową bohaterkę, która będzie mi przewodniczką w tym upiornym świecie. Miałam nadzieję, że Blanka pokaże mi drogę, którą powinnam podążać, by nie zagubić się w opanowanych przez biurokrację realiach. Tymczasem bohaterka jest tak naprawdę słabą psychicznie, płytką dziewczynką. Gdy szef proponuje jej kolację, najzwyczajniej w świecie się zgadza i liczy na to, że może podczas niej przełożony poinformuje ją o awansie. Gdy to nie następuje, niemal natychmiast ląduje z nim w łóżku i nie widzi w tej relacji nic złego. W krótkim czasie po firmie rozchodzą się plotki, które jednak w żaden sposób Blance nie przeszkadzają. Nie ukrywa jednak przed kochankiem, że miło by było, gdyby się określił i ujawnił ich związek. Ten jednak na jej prośbę nie reaguje tak, jak to sobie dziewczyna wyobrażała. To oczywiście jedynie niewielki wycinek życia i zachowań głównej bohaterki, które sprawiły, że w nią zwątpiłam. Nie chcę takiej przewodniczki, nie chcę takiej mentorki i, niestety, nie chcę takiej książki. Bohaterka jest przerysowana i sztuczna. Jej zachowanie jest banalne, a akcja zarysowana przez autorkę miejscami wręcz tandetna. Czytając Heterezadę miałam nieodparte wrażenie, jakby mi ktoś przedstawiał jakiś tasiemcowy serial, w którym każdy z każdym był lub będzie, każdy każdego kochał i każdy ostatecznie dostaje to, czego pragnął. Nieważne jak niskimi chwytami (zastosowanymi przez autora) trzeba będzie się posłużyć. I tak właśnie postępowała Maja Porczyńska. Gdy bohaterowie zanadto się do siebie zbliżali, rozdzielała ich w najbardziej oklepany z możliwych sposobów. Gdy o sobie zapominali, wprowadzała przewidywalne rozwiązania. I tak nieustannie przez całą powieść.

Oczywiście nie twierdzę, że Heterezada nikomu nie przypadnie do gustu. Czyta się ją w miarę płynnie, a sam pomysł na historię uznać można za ciekawy i intrygujący. W końcu to z jego powodu sięgnęłam po tę powieść. Niestety okazuje się, że opis z obwoluty nie jest jedynie zalążkiem życia bohaterki, a jej kwintesencją. Jest A, potem B, a na sam koniec C. I tyle. Nic dodać nic ująć.

Może za wiele chciałam od tej powieści? Być może ona powinna być dokładnie taką, jaką jest? Trudno mi stwierdzić. Jedno jest pewne, Heterezada jest raczej powieścią na leniwe letnie popołudnie, gdy czytelnik potrzebuje czegoś, o czym zapomni zaraz po odłożeniu na półkę.

Może jednak tego co intrygujące, nie powinno się odkrywać?

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież