"W szpilkach od Manolo" Agnieszka Lingas - Łoniewska (Novae Res)

  Recenzja przedpremierowa

 

Ze względu na miniaturowe wymiary mojej stopy o eleganckich szpilkach od słynnego projektanta mogę tylko pomarzyć, ale dzięki Agnieszce Lingas -  Łoniewskiej mogę o nich poczytać. Najmłodsze literackie „dziecko” popularnej wrocławskiej autorki nosi bowiem tytuł „W szpilkach od Manolo”. Już na okładce mamy wskazówkę, czego się można po tej książce spodziewać i nie zawiedziemy się, oczekując  romansu w komediowym tonie z kryminalną nutą.

"To, co najważniejsze" Małgorzata Rogala (Replika)

Ile można wybaczyć w imię uczucia? Wszystko? Mniejszą część winy? Jej większość? A może w ogóle nie wchodzi to w rachubę? Zawód, rozczarowanie, żal i poczucie krzywdy, każde z tych uczuć jest silne i dominujące, wystarczy jedno z nich by wywołać prawdziwą katastrofę. Jedno słowo za dużo, jedno zdanie za mało, i wszystkie dotychczasowe plany okazują się jedynie niespełnionym marzeniem, wspomnieniem, które boli nawet po latach. Z czasem wydaje się, że rana zabliźniła się, pozostawiając po sobie jedynie nikły ślad, niekiedy dający tylko o sobie znać. W końcu jednak nadchodzi pewien moment, bez uprzedzenia, i wszystko co do tej pory wydawało się dawno przebrzmiałe, nagle znów przypomina o sobie i cierpieniu jakiego było źródłem. To, co najważniejsze nigdy nie pozostaje tylko i wyłącznie w przeszłości ...

"Jak oddech" Małgorzata Warda (Prószyński i S-ka)

Małgorzata Warda – pisarka, felietonistka, matka, autorka siedmiu powieści. Jej ostatnia „Jak oddech” relacjonuje bardzo prywatne, wręcz osobiste, przeżycia z wielkiej tragedii, z którą bohaterom przyszło stanąć oko w oko. Autorka na wstępie wyjaśnia: „Pomysł tej książki zrodził się, gdy śledząc losy zaginionych osób, zapoznałam się z historią Johnny’ego Goscha, poszukiwanego w Ameryce chłopca, którego wizerunek jako pierwszy w latach siedemdziesiątych znalazł się na kartonie mleka. Rodzice Johnny’ego przeżyli dramat, kiedy jakiś czas po jego zaginięciu ktoś podrzucił im na ganek domu kopertę ze wstrząsającymi zdjęciami ich dziecka”.

Dwudziestojednoletni Staszek wychodzi rano z domu i już nie wraca. Zostawia otwartego laptopa, na parapecie brudny kubek po kawie oraz wszystkie swoje rzeczy, w takim stanie, jakby za chwilę miał wejść do pokoju.

"Dzidek" Stefan Wroński "(Prószyński i S-ka)

Mieszkam w Warszawie już kilka lat. Uwielbiam stare kamienice, zapomniane uliczki i Pola Mokotowskie. Dzidek po raz kolejny przypomniał mi, dlaczego tak bardzo to miasto kocham. Jest pełne życia. Takie jak było przed wojną.

Dzidek to historia rodziny Korzybskich, jednak na pierwszy plan wysuwa się postać Mariana Korzybskiego, znanego wśród warszawskiej łobuzerii z ulicy Stawki 3, jako właśnie tytułowy Dzidek. Rodzina Korzybskich należy do tych dobrze sytuowanych- ojciec, również Marian, jest znanym w całej Warszawie lekarzem, prowadzącym praktykę i planującym otworzenie kliniki w ówcześnie podwarszawskim Służewiu. Józefa- matka Dzidka, jest, jak to teraz się określa, „żoną swojego męża”, lubiącą boks, wyścigi konne i inne uciechy życia warszawskiej elity. Jest kobietą o silnym charakterze i tę właśnie cechę odziedziczyły po niej dzieci.  Jola to młodsza córka doktorstwa, mała czarownica zapatrzona w brata. I wreszcie Dzidek, poznajemy go jako kilkuletniego rozrabiakę, któremu właśnie urodziła się siostra. Jednak wraz z kolejnymi rozdziałami nasz główny bohater staje się coraz starszy, mądrzejszy. Młody Korzybski jest zmuszony jednak dorosnąć dużo szybciej. Kiedy Dzidek ma około piętnastu lat, wybucha wojna. Wraz z kolegami przystępuje do podziemia. Wypisują slogany, ukrywają broń, pozbywają się szpiegów i wrogów. Przez jednego z sąsiadów trafia na Pawiak, z którego udaje się go wykupić. Jednak nigdy nie dociera do domu, łamiąc tym serce rodziny. Nie ma wystarczająco dużo szczęścia i w drodze powrotnej z Pawiaka, ponownie zostaje schwytany i osadzony.  

Dzidek to bardzo ciekawie przedstawiona historia Warszawy przed i w czasie wojny. Wprawdzie autor na wstępie zaznacza, że jest to głównie fikcja literacka, jednak dedykacja „Dla babci Joli” pozwala domyślać się tylko, że jest to spisana historia wielokrotnie słyszana od babci. Sama, jako dziecko, bardzo często domagałam się opowieści mojej babci o wojnie, ukrywaniu Żydów, rozstrzeliwaniach, łapankach, partyzantce….

Stefan Wroński przedstawił Warszawę, jakiej nie dane nam jest poznać- niemieckie bombardowania zniszczyły to przepiękne miasto, jednak  czytając Dzidka, nagle stajemy na ulicy Stawki, gdzieś pomiędzy dzieciarnią bawiącą się na podwórzu kamienicy, albo na torze wyścigów konnych, później na zbombardowanych ulicach  i możemy przez chwilę być cichym obserwatorem ówczesnych wydarzeń. Za każdym razem siadając do czytania przenosimy się w czasie do dawnej, pięknej Warszawy. I dla takiej historii warto się zapomnieć.