Artur Urbanowicz "Gałęziste" (Novae Res)

Mitologia dawno temu zakorzeniła się w popkulturze i od tego czasu została przemielona na wszystkie możliwe sposoby. Wierzenia greckie, egipskie, słowiańskie czy - zwłaszcza ostatnio - nordyckie nie tylko przestały dziwić, ale wyczuwalne jest wręcz pewne znużenie spowodowane ich ciągły pojawianiem się w artystycznej przestrzeni. Są na szczęście jeszcze systemy religijne mniej zmaltretowane przez twórców - jeden z nich, w sposób niesłychanie wciągający, wykorzystał Artur Urbanowicz w swojej powieści "Gałęziste".

 

Fabuła koncentruje się wokół wakacyjnego wyjazdu dwójki studentów - Karoliny i Tomka - na Suwalszczyznę. W wyniku pewnego nieporozumienia, po dojechaniu na miejsce zostają zakwaterowani w małej wiosce gdzieś pośród lasów, co już nasuwa czytelnikowi kierunek, w którym będzie zmierzać historia. Tarcia między partnerami, seria nieprzewidywalnych wypadków, pozorowanych zbiegów okoliczności i sieć kontaktów przypominająca mafijną są energią napędzającą scenariusz, rozkręcający się bardzo powoli, ale posiadający zabójczą końcówkę.

Od samego początku autor nastawił mnie negatywnie do swojej powieści tłumacząc, że wszelkie rozbieżności z klasycznym językiem literackim są w książce umieszczone celowo i mają stanowić jeden z poetyckich środków wyrazu. Poczułem się trochę jak widz, któremu komik tłumaczy żart, zanim go opowie, żeby ten pierwszy na pewno zrozumiał. Ten lekki pretensjonalizm unosi się zresztą nad całą historią, co słusznie odstręczało część czytelników. Stąd pewnie bardzo mieszane opinie pojawiające się wśród recenzentów.

Ocena "Gałęzistego" jedynie przez ten pryzmat byłaby jednak bardzo niesprawiedliwa. Artur Urbanowicz stworzył całą plejadę interesujących postaci, z początku miałkich i nieciekawych, z każdą stroną nabierających jednak kolorów i życia. Należy także oddać autorowi to, że mniej więcej od połowy książki fabuła bardzo przyspiesza i ostatnie dwieście stron pochłania się tracąc poczucie czasu. Mam wrażenie, że powieść jest dokładną kopią drogi, jaką przeszedł autor od początkującego, raczej kiepskiego literata po sprawnego pisarza świadomie wykorzystującego dostępne narzędzia.

Atutem opowiedzianej historii jest także łatwość, z jaką autor miesza wątki fantastyczne z rzeczywistymi, gładko przechodząc między tymi światami. Aż do ostatnich stron nie wiemy, czy nienaturalne "przygody" bohaterów są skutkiem działania sił nieczystych, ingerencją istot spoza naszej rzeczywistości, wymysłem studentów lub niezrozumiałą projekcją ich świadomości. Jeśli dodać do tego absolutnie niespodziewaną końcówkę, otrzymamy, niepozbawiony wad, ale trzymający w napięciu, atrakcyjny thriller.

 

"Gałęziste" pełne jest niedoróbek, uproszczeń oraz ścieżek na skróty, przede wszystkim na poziomie języka. Początkowe problemy z nawiązaniem akcji i toporne przedstawienie bohaterów znikają jednak wraz z rozwojem historii Artura Urbanowicza. Gdyby od początku prezentował poziom ostatnich rozdziałów swojej książki, "Gałęziste" z miejsca stałoby się hitem. A tak jest solidnym przeciętniakiem, wartym jednak każdej wydanej złotówki z uwagi na wprawiające w osłupienie zakończenie.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież