Arkadiusz Niemirski "Pojedynek detektywów" (Wydawnictwo Skrzat)

Kolejna powieść kontynuatora Pana Samochodzika doczekała się wznowienia. Podobnie jak Testament bibliofila, Pojedynek detektywów ukazał się nakładem Wydawnictwa Skrzat, które i tym razem zadbało o ciekawą szatę graficzną okładki.

Arkadiusz Niemirski w Pojedynku detektywów zabiera czytelnika do Oporowa, miasta w województwie łódzkim, leżącego nieopodal (15 kilometrów) Kutna. Bohaterem oraz jednocześnie narratorem powieści jest Artur Burski, nauczyciel matematyki z Warszawy. Wciela się on w rolę detektywa i udaje do zamku w Oporowie. Wraz z innymi konkurentami, którzy na czas poszukiwań przyjmują pseudonimy, otrzymuje nietypowe zadanie. I tak oto: Lara Croft, Miss Marple, James Bond, Harry Potter, Porucznik Colombo, Hanussen oraz Liberales, nasz główny bohater pod pseudonimem. Wszyscy w ciągu tygodnia mają odnaleźć ukryty skarb. Tylko tyle i aż tyle. Zwycięzca otrzyma zapłatę – 20 tysięcy euro. Każdy z sobie znanych pobudek staje do udziału w wyścigu. Każdy z siedmiorga detektywów ma swoje tajemnice i  niekonwencjonalne metody. Łączy ich jedno: chęć wzbogacenia się.

Niestety, początkowo Pojedynek detektywów nuży, bowiem akcja nie ma zawrotnego tempa, a brak punktu widzenia w powieści innych osób niż Artura Burskiego trochę doprowadza do jednostajności, a chwilami wręcz do nudy. Na szczęście, dość szybko autorowi udaje się wyjść z tego impasu i wciągnąć czytelnika w wir często niebezpiecznych wydarzeń w Oporowie i jego okolicach. Trochę również w lekturze zabrakło mi różnego rodzaju nowoczesnych gadżetów, którymi mogliby poszczycić się detektywi. Ale uwaga: tak naprawdę ich brak absolutnie nic nie ujmuje fabule, ani nie przeszkadza bohaterom w poszukiwaniach skarbu.

Pojedynek detektywów to wielowątkowa, trzymająca w napięciu powieść. Właściwie do samego końca Niemirski nie ujawnia ani kawałka z finalnego rozwiązania. Fabuła została perfekcyjnie przemyślana i doskonale spisana. Nie ma tam nic zbędnego czy niepotrzebnego. Pisarz cały czas plącze i celowo nie dopowiada wszystkiego do końca. Całość przypomina klasyczne powieści detektywistyczne z wyjątkowym historycznym klimatem, takim który właściwie czuje się od pierwszej strony. Mamy więc pełno tajnych skrytek, intryg, szpiegowania, ukrywania się, mamy porwania i podsłuchy. A to wszystko to tylko namiastka i zapewniam, że po przejściu wstępu nie będzie nudził się ten, kto sięgnie po Pojedynek detektywów. Fabuła lektury toczy się dość sprawnie. Im bliżej odnalezienia skarbu tym wydarzenia stają się straszniejsze i większego kalibru. Odkrywamy też prawdziwe twarze i powody pojawienia się detektywów w oporowskim zamku. Atmosfera gęstnieje z każdym rozdziałem, a odkrywane przez bohaterów fragmenty historii układają się w całość, by ostatecznie przejść do zaskakującego, jakże logicznego rozwiązania. Niewątpliwie obok książki nie można przejść obojętnie. Zaryzykuję stwierdzenie: nie można przejść nie przeczytawszy jej!

Pojedynek detektywów podobnie jak Testament bibliofila to pozycje dedykowane młodzieży. Jednak po obie powieści z powodzeniem może sięgnąć pełnoletni czytelnik, do czego zdecydowanie zachęcam. Szczególnie polecam osobom ceniącym w literaturze zagadki przeszłości, skarby oraz historię zaprezentowaną w lekkiej, przestępnej formie.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież