Beata Wróblewska "Wszystko świetnie" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj

Tym razem przenoszę się na półkę ze współczesną literaturą młodzieżową, z którą zanadto nie mam kontaktu, aczkolwiek chętnie to zmienię. Chciałabym bowiem wiedzieć, czy teraźniejsze nastolatki, a także dzieci, które za kilka lat  tę „nastoletniość” osiągną, będą miały co czytać oprócz – „staroci” (umownie tak nazwijmy wszystkie „młodzieżówki” z  2 poł. XX w. i początków XXI w.) oraz zagranicznych „modnych” nurtów.  Po lekturze powieści „Wszystko świetnie” jestem spokojna, że dobra i mądra powieść obyczajowa dla młodych czytelników nie idzie w zapomnienie. 

Wymieniona książka należy do serii „W kratkę”  przeznaczonej dla odbiorców w przedziale wiekowym 10-14 lat. Oczywiście starsi też mogą przeczytać i to z satysfakcją, o czym świadczę własnym przykładem. To raczej proza skierowana do dziewcząt, ale nie ma co tak „etykietować”, bo zaczerpnąć coś z lektury można przecież bez względu na płeć i wiek.

Powieść opowiada o rodzinie, która - jak każda - ma swoje blaski i cienie, rozpostarte na przestrzeni dom-szkoła-praca. Najstarsza z trzech sióstr - Malwina, świeżo upieczona maturzystka, czeka na wyniki egzaminów, marzy jej się skandynawistyka. Tymczasem pracuje w kinie, poszukuje „Cudownej podróży” S. Lagerlöff i przekonuje się, że najciemniej jest pod latarnią, a z najlepszym kumplem da pogadać o czymś więcej niż codzienne sprawy. Średnia córka, Klara jest gimnazjalistką, która chce być akceptowana w grupie. Uczy się jednak, że nie warto podążać za stadem i trzeba mieć własne zdanie. To ona jest według mnie najciekawszą postacią. Prawdopodobnie wiele nastolatek będzie mogło się z nią utożsamić, a co ważniejsze – wziąć z niej przykład. Bo choć „Klarson” jest czasem rozchwiana emocjonalnie i buntownicza, to w gruncie rzeczy rozsądna i dobra dziewczyna. Najmłodsza pociecha rodu to kilkuletnia Anula, w nieodłącznym towarzystwie kota Cielaka, utożsamiająca się z różnymi postaciami z bajek, rozbrajająco opowiadająca o pewnym krecie… Pedofilu i zafascynowana wierszem Brzechwy o strażakach. Są oczywiście też rodzice. Mama, zwana Pysiakiem, maluje ścianę na kolor „pola imbiru” i ma jakieś tajemnicze „sprawy na mieście”. Jest kobietą tolerancyjną, rozważną, mądrze wychowuje swoje córki, dając im też prawo do błędów. Tatuś zaś nie bardzo ogarnia, co  się dookoła niego dzieje i trudno mu przyjąć do wiadomości, że nie zawsze wszystko jest zgodne z jego oczekiwaniami. To wieczny malkontent, który na pytanie „co słychać” odpowiada „nic dobrego”. A przecież tak naprawdę to u nich „wszystko świetnie”, bo choć trafiają im się drobne przygody i zabawne sytuacje, to wiodą  normalne życie, bez większych problemów i zgrzytów. Gdybym miała podsumować  jednym zdaniem tę powieść,  powiedziałabym, że mówi ona o tym, iż „pozory mylą”.

Beata Wróblewska nie jest debiutantką.  Ma na swoim koncie szereg publikacji, 60 bajek, tomiki wierszy, współpracowała z magazynem „Dziecko”. Za książkę „Małgosia z Leśnej Podkowy” otrzymała nagrodę w konkursie wydawnictwa Znak (2004 r.) i nagrodę im. K. Makuszyńskiego (2006 r.), natomiast jej „Jabłko Apolejki” zajęło III miejsce w konkursie literackim im. Astrid Lindgren (2007 r.). To już znaczące osiągnięcia, ale ciekawe, czy jest to autorka poczytna wśród młodzieży?

„Wszystko świetnie” to powieść  bardzo rodzinna, ciepła, zabawna, mądra, doskonale osadzona we współczesności. Przeczytałam ją  okiem „dorosłego” i doceniam za „przemycone” wartości i postawy, zgrabnie wbudowane w pełną humoru opowieść z życia „zwariowanej” rodzinki. Podoba mi się pomysł z  fragmentami piosenek z Kabaretu Starszych Panów, Jeremiego Przybory nuconymi przez mamę  i napomknięcia o literaturze skandynawskiej – a nuż kogoś to zainteresuje i poszuka więcej…  

Próbowałam też wczuć się w „target” tej książki –  polubiłam bohaterów, przeżywałam z nimi wydarzenia, martwiłam się, śmiałam… Myślę, że to dość przyjazna, przystępna lektura dla młodego czytelnika. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to  powieść taka raczej nie wyróżniająca się czymś szczególnym,  umiarkowana, niepozbawiona walorów - owszem – zabawna i mądra,  ale nie porywająca, czy zaskakująca.
Niemniej moje pierwsze spotkanie z twórczością Beaty Wróblewskiej było udane i przyjemne. Ciekawe, jakie są inne pozycje serii „W kratkę”…