Katarzyna Puzyńska "Trzydziesta pierwsza" (Prószyński i S-ka)

  • Drukuj

Trzydziesta pierwsza to trzeci już tom sagi o policjantach z małego Lipowa, których Katarzyna Puzyńska przedstawiła czytelnikom w powieściach Motylek i Więcej czerwieni. Swoją najnowszą książką Puzyńska po raz kolejny udowadnia, że ma prawdziwy talent do konstruowania kryminalnych fabuł. W Trzydziestej pierwszej ponownie odwiedzimy komisariat w Lipowie i spotkamy się z młodszym aspirantem Danielem Podgórskim, któremu tym razem przyjdzie prowadzić wyjątkowo trudną sprawę, związaną z pożarem sprzed ponad dekady i tragiczną śmiercią swojego własnego ojca.


Po piętnastu latach zakład karny w pobliżu Lipowa ma opuścić Tytus Weiss. Pod koniec ubiegłego wieku mężczyzna został skazany na karę pozbawienia wolności za wywołanie pożaru, w którym zginęło troje policjantów i jedna osoba cywilna. Daniel Podgórski, a także jego kolega z komisariatu – Paweł Kamiński, robią się z tego powodu wyjątkowo nerwowi. To właśnie podczas tamtej tragedii śmierć ponieśli ich ojcowie, jak również policjantka Zofia Dworakowska i jej siostra Marta Ciosek. Powrót Tytusa Weissa do Lipowa zbiega się w czasie z serią dziwnych wydarzeń. Niektórzy mieszkańcy miasteczka zaczynają zachowywać się osobliwie. Partyk Sołtysik, właściciel eko farmy, kombinuje, skąd wziąć pieniądze, by zwrócić dług Filipowi Weissowi. Filip Weiss, brat niesławnego podpalacza Tytusa, ma bardzo podobny problem. Od pewnego czasu nachodzi go bowiem porywczy Szwed i domaga się zwrotu pieniędzy, które młody Weiss ukradł jego siostrze, kiedy przebywał na zarobkowej emigracji. W Lipowie zjawia się również pewien naukowiec, specjalizujący się w dość niecodziennych sprawach... Jerzy Grala zatrzymuje się w pensjonacie „Wrzosy” i zamierza zbadać Cichy Lasek – osadę leżącą w pobliżu Lipowa, którą w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku zasiedlali członkowie sekty Świątynia. Naukowiec dokonuje na terenie Cichego Lasku makabrycznego odkrycia. Wkrótce w Lipowie dochodzi do pożaru, w którym ginie jeden z mieszkańców. Podejrzenia padają oczywiście na recydywistę – Tytusa Weissa. Szef komisariatu, Daniel Podgórski, przejmuje sprawę, choć wie, że wobec Weissa może nie być do końca obiektywny...


Znakomicie skonstruowana fabuła i misternie utkana intryga to już chyba znaki rozpoznawcze pisarstwa Katarzyny Puzyńskiej. Autorka świetnie czuje konwencję i znakomicie odnajduje się w gatunkowych schematach, a jednak nie pisze swoich książek na przysłowiowe „jedno kopyto”. W każdej z trzech powieści podejmuje zupełnie inną tematykę, odmiennie kreuje postać „winnego” i motywuje jego działania. Nawet jeżeli sposób prowadzenia narracji we wszystkich jej książkach jest dość podobny. Trzydziesta pierwsza to znakomity, trzymający w napięciu kryminał, przemyślany w najdrobniejszych szczegółach, w którym nie ma miejsca na przypadkowych bohaterów i przypadkowe zdarzenia. Puzyńska świetnie żongluje tropami, w sposób niebanalny podrzuca czytelnikowi tzw. strzelby Czechowa i nieźle operuje elipsą, choć w wypadku tej książki akurat – w narracji mordercy – elipsy i metonimii mogłoby być więcej. I dlatego narracja mordercy wydała mi się tu odrobinę zafałszowana. Nie przekonuje mnie takie prowadzenie strumienia świadomości bohatera, które wskazuje na to, że postać zdaje sobie sprawę z obecności czytelnika i świadomie wprowadza go w błąd. „Oszukiwanie” czytelnika może odbywać się bez przeszkód na poziomie działania postaci i wchodzenia w relację z innymi bohaterami, ale nie na poziomie wewnętrznych monologów. Bo przecież wtedy właśnie narrator jest najbliżej bohatera, siedzi w jego głowie, jest niejako z nim zespolony. A zatem może używać niedopowiedzeń i wyżej wspomnianych środków literackiego wyrazu, ale raczej nie powinien kłamać. Wtedy bowiem staje się niewiarygodny. Nie przekonuje mnie również tłumaczenie pod koniec powieści, że tajemnicę „skrywał sam przed sobą”. Prowadzenie narracji mordercy jest niezwykle trudne i kiedy sprawia naprawdę duży problem, wówczas lepiej ową narrację ograniczyć lub ustawić tę postać „na zewnątrz”, tak jak to zrobił na przykład Mateusz M. Lemberg w Patronie czy Sasza Hady w Morderstwie na mokradłach i Trupie z Nottingham, lub też snuć monolog wewnętrzny mordercy bezimiennie, jak choćby u Marioli Zaczyńskiej w Kobiecie z Impetem (tutaj właściwie przez cały czas bardzo trudno jest odgadnąć tożsamość winnego, choć świetnie znamy jego myśli i motywy działania).

 

No ale... Moja uwaga tyczy się tylko jednego zbrodniarza, a w Trzydziestej pierwszej pojawia się ich więcej, zatem nie odbywa się to z wielką szkodą dla intrygi... W najnowszej powieści Katarzyny Puzyńskiej odrobinę zabrakło mi też charyzmatycznego bohatera, który wzbudziłby żywe emocje. Kogoś takiego, jak genialnie wykreowana Klementyna Kopp czy wyrazisty Wiktor Cybulski z Więcej czerwieni. Mam nadzieję, że komisarz Kopp jeszcze się kiedyś u Puzyńskiej pojawi, bo taka postać „robi” książkę. A w Trzydziestej pierwszej zabrakło mi po prostu bohatera z krwi i kości, do którego mogłabym się po ludzku „przykleić”. I koniec końców najbardziej zainteresował mnie chyba recydywista Tytus Weiss. Bo zawsze jestem za tymi, którzy mają pod górkę...


Całe to moje czepianie się nie znaczy jednak, że Trzydziesta pierwsza mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie! Bardzo podobała mi się ta powieść i czytałam ją na wdechu, zaniedbując większość obowiązków. Katarzyna Puzyńska wypracowała już sobie indywidualny, rozpoznawalny styl i jestem pewna, że z roku na rok będzie zdobywała rzesze nowych fanów. Poza znakomitym wyczuciem kryminalnej konwencji, potrafi również sugestywnie prowadzić wątki obyczajowo-społeczne, a także malowniczo ukazywać miejsca akcji. Czy jest polską Camillą Läckberg, jak głosi hasełko na okładce? Nie! Nie jest, do ch....y jasnej! Puzyńska to nie żadna Läckberg, tylko... Puzyńska właśnie! Dlaczego jej własne nazwisko nie może stanowić wartości samej w sobie? Przecież już chyba na to zasłużyła?