Mateusz M. Lemberg "Patron" (Prószyński i S-ka)

Debiutancka powieść Mateusza M. Lemberga – Zasługa nocy – ukazała się na księgarskich półkach zaledwie kilka miesięcy temu. Pamiętacie Zasługę nocy? Pamiętacie Witczaka, Tymańskiego i Cynę? Policjantów z problemami, którzy grzali synapsy nad sprawą seryjnych zbrodni, a przy okazji cierpieli własne, całkiem prywatne, wewnętrzne katusze? Tak, tak, wiem, trochę szydzę... Szydzę, albowiem pierwsza powieść Mateusza M. Lemberga postawiła mnie w obliczu nie lada dylematu. Dobre to czy nie? Sama nie wiem... Kryminalnej intrygi było tam za mało jak na kryminał, a psychologii postaci – jednak wciąż za mało jak na powieść stricte psychologiczną. Chyba że pod względem tzw. „doła psychicznego” i etyczno-moralnych rozterek, którymi można by obdzielić znacznie więcej bohaterów. A jednak... Jednak, jednak... Coś w tej powieści było. Jakaś obietnica, potencjał, zapowiedź, która odbiła się od okładek i zawisła gdzieś w przestrzeni, skutecznie zatruwając mi życie. A może ja też mam tę całą schizofrenię? Jak Witczak? Coś musi być na rzeczy, bo ciągle słyszałam głos... „No, dalej, bierz się za Patrona!”. „Patrona”? „No Patrona, drugą część Zasługi nocy!”. „O nie, nie, no way, dziękuję bardzo!”. „Bierz, bierz!”. „Nie”. „Tak”. „Nie...”. „Tak!”. „No dobra...”. I co? Co się okazało, Drodzy Państwo? Schizofreniczni szeptacze czasem są całkiem niegłupi...

 

W kościele w Starym Brodzie zostaje znalezione zdefragmentowane ciało biskupa. Elementem brakującym okazuje się głowa, którą morderca umieścił w tabernakulum. Do sprawy przydzielony zostaje komisarz Witczak, a pomagają mu sierżant Tymański i aspirant Cynowska. Trio obecnie już nie do końca zgrane. Każde z nich musi uporać się ze swoimi własnymi demonami. Witczak dopiero co opuścił szpital psychiatryczny, z którego wydostał się bynajmniej nie z powodu cudownego ozdrowienia, a raczej podstępem. Tymański wydaje się coraz bardziej sfrustrowany oziębłością swojej partnerki. Cynowska zamierza rozpocząć procedurę zmiany płci, ale z jednego małego powodu wszystkie jej plany biorą w łeb. Sprawę morderstwa biskupa natomiast rozwiązać trzeba i to szybko, bo... giną kolejne ofiary. Witczak decyduje się zamieszkać w starobrodzkim klasztorze, by z bliska przyjrzeć się życiu zakonników. A ci wydają się skrywać jakieś tajemnice. Zwłaszcza jeden z nich. Brat Leon. Przeor... 

 

O ile pod względem stylistycznym Patron jest właściwie na równi z Zasługą nocy, o tyle pod względem fabularnym widać tutaj wyraźną zmianę. Zmianę na korzyść. To powieść o wiele sprawniej skonstruowana, przemyślana w najdrobniejszych szczegółach i bardzo dobrze spinająca wątki psychologiczne z kryminalnymi. Po lekturze Zasługi nocy miałam wątpliwości, czy Lemberg potrafi prowadzić wartką akcję i skutecznie grać w gumę z czytelnikiem, wiodąc go na dedukcyjne manowce. W Patronie udowodnił, że potrafi i to całkiem nieźle. Zwłaszcza przez ostatnie czterdzieści stron gnałam jak szalona, bo już sobie wykoncypowałam, co się wydarzyło i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, czy miałam rację. A bohaterowie gnali razem ze mną! Jeden tu, drugi tam, trzeci jeszcze gdzieś indziej. Wszystko się ze sobą w cudowny sposób połączyło, każdy przeklinał, palił fajki, strzelał, Witczak wydzierał się na swoje wewnętrzne głosy... No! Mistrzostwo! Taka końcówka „robi książkę”! Na plus zaliczam także temat, miejsca akcji i kreowany wokół nich nastrój. Zwłoki znalezione w starobrodzkim kościele, rytualne mordy, zakonna zmowa milczenia, stary klasztor, skrzypiąca podłoga, katakumby i dom rekolekcyjny, w którym odbywają się szkolenia dla egzorcystów... Brzmi nieźle, prawda? I jest nieźle. Akcja rozwija się w tej powieści świetnie, a bohaterowie wcale na tym mocno nie cierpią. Mniej tu wprawdzie psychologicznych analiz i rozbudowanych wątków obyczajowych, mimo to jednak postaci są w dalszym ciągu wyraziste i nietuzinkowe. I bardzo, bardzo dalekie od mieszczańskich wzorców przyzwoitości... Cynowska i Witczak to genialne kreacje. Zwłaszcza ta pierwsza – lesbijka pozostająca w konflikcie z własną płcią. Cyna i jej wewnętrzne rozterki związane z... – oj, oj, nie mogę powiedzieć – to temat bardzo trudny, kontrowersyjny na kilku płaszczyznach, wynoszący tę bohaterkę do rangi postaci tragicznej. To właśnie z Cyną najbardziej w powieści Lemberga sympatyzowałam. I może nawet gdzieś tam wewnętrznie ją podziwiałam...

 

Na koniec powinnam chyba zwrócić się przede wszystkim do czytelników, którzy – podobnie jak ja – niespecjalnie zachwycili się pierwszą powieścią Mateusza M. Lemberga. Wielbicieli Zasługi nocy nie trzeba przecież specjalnie zachęcać do tego, by sięgnęli po Patrona. Ci zaś, którzy po lekturze Zasługi zarzekali się, że nigdy więcej Lemberga, mogą naprawdę wiele stracić. Patron to bardzo dobra, świetnie skonstruowana i znakomicie napisana powieść, po mistrzowsku łącząca wątki kryminalne i psychologiczne. I jest jeszcze jeden powód, dla którego warto po nią sięgnąć. Otóż Mateusz M. Lemberg nie idzie na łatwiznę. Bierze się za bary z trudnymi, niewygodnymi tematami, porusza kwestie kontrowersyjne, uderza w to, co święte i pozornie nietykalne. Konstruuje bohaterów, którzy nie są idealni, popełniają masę błędów, bywają żałośni i irytujący... Zaczynam naprawdę lubić Mateusza M. Lemberga. I jego trzecią książkę przeczytam na pewno. Bez tych denerwujących, źródłowo niejasnych podszeptów...      

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież