Katarzyna Michalak "Przystań Julii" (Znak)

Katarzyna Michalak jest dla mnie jedną z najlepszych współczesnych polskich autorek. Moja przygoda z twórczością Pani Katarzyny rozpoczęła się od Poczekajki, którą urzekła mnie do tego stopnia, że po jej przeczytaniu kupiłam wszystkie książki, które wyszły spod jej pióra. Moja radość przy otwieraniu przesyłki z wydawnictwa, w której podejrzewałam że jest Przystań Julii można porównać tylko do otwierania sterty prezentów urodzinowych, czy wpisując się w grudniową aurę- świątecznych. Na tej radości jednak się zakończyło. Czuję niedosyt i przesyt. I szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć, które z tych uczuć jest silniejsze.

Przystań Julii jest ostatnią częścią trylogii Serii kwiatowej. I o ile wcześniejsze części, czyli Ogród Kamili i Zacisze Gosi trzymały może nie tyle w napięciu, co budowały świat, w który czytelnik bez problemu wchodził wraz z pierwszą przeczytaną stroną, starał się wczuć w role poszczególnych bohaterów, zrozumieć niektóre z ich decyzji, tak w przypadku ostatniej… nie do końca wiedziałam, czy mam się śmiać, że fantazja autorki popłynęła w kierunku Mody na sukces, czy innej opery mydlanej, czy płakać, że z materiału i mnogości pomysłów jakie się zawarły w skromnych 298 stronach, które spokojnie można było spożytkować na co najmniej kolejne trzy części, stworzyła misz-masz kryminału, romansu i powieści detektywistycznej, a momentami nawet sensacyjnej. Czy ta mieszanka się udała? To oceni każdy, kto po nią sięgnie samodzielnie.

Fabuły, która prowadzona jest dwutorowo - w Milanówku i Bogumiłej, opisywać nie będę, ponieważ pojawia się tak wiele ważnych wątków, że obawiam się że napisałabym kolejną książkę. W oczy jednak rzuca się, że pomimo tytułu Przystań Julii, co wskazuje, że ta część miała być poświęcona głównie Julii Stern, znowu jest zdominowana przez Kamilę i Gosię. Bo kończąc książkę, wiemy jakie plany ma Kamila i Łukasz, Gosia też nie jest niewiadomą, natomiast sama Julia i jej dalsze losy pozostają w sferze domniemań. Znalazła swoją przystań, a nawet trzy, jednak to rozwiązanie wzbudza niedosyt. Dodatkowo pojawia się ponownie Janka, którą poznaliśmy w pierwszej części, i nowi bohaterowie, których historie też mogą zaciekawić. A nic tak nie denerwuje czytelnika, jak rozbudzona ciekawość połączona ze świadomością, że o nich już się raczej nic nie dowiemy. W końcu to ostatnia część trylogii.

 

Będąc fanką twórczości Katarzyny Michalak, stwierdzam, że może przeze mnie przemawiać gorycz świadomości, że to koniec historii kobiet z Ulicy Leśnych Dzwonków, którą z chęcią rozbudowałabym o jeszcze co najmniej dwie części. I mam takie odczucie, że te kolejne dwie części autorka bardzo chciała zmieścić w Przystani Julii. Nie żałuję, że przeczytałam, żałuję że to ostatni tom tej serii.   

    

Komentarze  

 
0 #1 Dagmara 2014-12-11 20:11
Bardzo podobała mi się ta seria, też żałuję, że to już koniec... może autorka zostawiając tyle niewiadomych zostawiła sobie również furtkę, aby opisać kiedyś dalsze losy bohaterów :)mam taką nadzieję!
Cytować
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież