Mariola Jarocka "Cztery pory roku" (Wydawnictwo Debit)

  • Drukuj

Pisanie książek dla dzieci to bardzo trudna sztuka. Wymaga kreatywności, nieograniczonej wyobraźni, talentu narracyjnego i lekkiego pióra. Wymaga odpowiedzialności i wiedzy o świecie. Wymaga pewnej niewinności, a może nawet i... naiwności. Bywa niewdzięczne. Do dzieci nie można bowiem dotrzeć za pośrednictwem stylistycznie przekombinowanych zdań, nudnawej fabuły i nieciekawych bohaterów. Dziecko to czytelnik skomplikowany i wymagający. Szybko traci zainteresowanie, łatwo się dekoncentruje i z chęcią poddaje coraz to nowym bodźcom. Potrzeba nie lada wysiłku, by na dłużej przykuć jego uwagę. Jak to zrobić? Jak napisać naprawdę dobrą, a jednocześnie mądrą książkę dla dzieci? 

Odpowiedź na to pytanie zna z pewnością Mariola Jarocka. Wrocławska autorka, która napisała już ponad trzydzieści cieszących się dużym uznaniem książek dla całkiem małych i odrobinę większych czytelników. Cztery pory roku to jedno z jej literackich dzieci. Fascynująca podróż małego pluszaka przez... świat. Powieść, która wciąga bez reszty. Nie tylko najmłodszych! Cztery pory roku to historia bystrej Asi i jej maskotki, pluszowego hipopotama, którego zwie Hipkiem Plopopotamem. Hipek z początku nie do końca rozumie świat. Ogląda rzeczywistość z perspektywy kartonowego pudełka. Ale to, co widzi, słyszy i czuje, bardzo mu się podoba. Barszcz i naleśniki pachną apetycznie, pies radośnie merda ogonem i wydaje się przyjazny, a dziewczynka... Dziewczynka podoba się Hipkowi najbardziej. Jest pełna energii, uśmiechnięta i wciąż wymyśla ciekawe zabawy. A później... wyciąga Hipka z pudełka! Okazuje się bowiem, że pluszak jest jej gwiazdkowym prezentem. Mała maskotka szybko zawiera znajomości z innymi zabawkami Asi i zwiedza swój nowy dom. Wciąż jednak czuje niedosyt. Chce poznawać świat. A najbardziej... Zimę, która wydaje mu się piękniejsza niż wszystko, co do tej pory widział. Pewnej nocy więc mały i ciekawy świata Hipek postanawia wyruszyć w daleką podróż. Dołącza do bałwanków i pani Zimy, którzy w wielkich saniach mkną na daleką północ. Niestety... Podróż kończy się dla Hipka bardzo szybko. Pluszak wypada z sań i ląduje w zaspie. Nie zna miejsca, w którym się znalazł, a wszystko wokół wydaje mu się zimne, ciemne, straszne i potwornie obce... Tak zaczyna się jego wielka wędrówka. Wędrówka przez świat, przez pory roku i przez rozmaite miejsca, w których pozna inne ciekawe stworzenia. Hipek cieszy się z każdej obejrzanej i zasłyszanej nowości, ale jego głównym celem jest... wrócić do Asi. Czy Hipkowi uda się trafić do domu? Czy poradzi sobie w obcym świecie, wśród zmieniających się pór roku i otoczenia? Czy zdobędzie nowych przyjaciół? I czego ciekawego nauczy się o życiu?

Bardzo nieprofesjonalnie, czysto subiektywnie i odrobinę ckliwie powiem, że... uwielbiam tę książkę! Przeczytałam ją sama od deski do deski, przeczytałam ją mojej córce w całości i linearnie, a później czytałyśmy jeszcze na wyrywki poszczególne rozdziały jako osobne historie. Cztery pory roku to jedna z tych opowieści, przy których nawet dorosły czytelnik przynajmniej na chwilę znów staje się dzieckiem. Uruchamia wyobraźnię i nie stara się niczego przefilozofować. Wychodzi poza swoją perspektywę, odrzuca życiowe doświadczenie, odrzuca kalki i soczewki, przez które ogląda świat, i patrzy świeżym okiem. Okiem dziecka. Dziecka, którym kiedyś był i które gdzieś tam w środku wciąż w nim tkwi. Wszyscy przecież uwielbiamy bajki i baśnie. A przynajmniej powinniśmy je uwielbiać. Bajki naprawdę spełniają funkcję terapeutyczną. Pozwalają wyciszyć nerwy, otulić umysł w miękką watę, zawiesić choć na moment wszelkie czarne refleksje. Wyłączyć zewnętrzny świat i dać się bez reszty pochłonąć światu powieściowemu. A jeśli przy tym wszystkim widzimy uśmiech dziecka, jego szeroko otwarte z ciekawości oczy i żywe zainteresowanie dalszym ciągiem historii, ocieramy się o idealną formę szczęścia. Warto celebrować takie momenty, bo są ulotne. Warto uciekać się do wszystkiego, by przywołać je ponownie. O tym również opowiada książka Marioli Jarockiej. O poszukiwaniu szczęścia w codzienności, w prostych czynnościach, w detalach, w relacjach z innymi. W obserwowaniu zmieniającej się przyrody, w rozpoznaniu swojego przeznaczenia. W przyjaźni i miłości. To takie proste, a jednocześnie tak okropnie trudne.      

 

Mariola Jarocka posługuje się pięknym, plastycznym językiem, pozbawionym jednak barokowych ozdobników i stylistycznego zadęcia. Mówi tak, jak powinno się mówić do dziecka, by skutecznie pobudzić jego wyobraźnię, a jednocześnie zostać odpowiednio zrozumianym. Ubiera zjawiska – te dobre i te złe – w metafory i personifikacje (zwłaszcza rozdział o Nudzie – rewelacja!), o stanach emocjonalnych, doświadczeniach, lękach, refleksjach i radościach opowiada w sposób sugestywny, z wyczuciem i humorem. Kreuje interesujących bohaterów, którzy nie są jednak kryształowi i idealni. Ciekawość doprowadza przecież Hipka do rozstania z Asią i innymi przyjaciółmi, sama zaś Asia bywa odrobinę zrzędliwa i zazdrosna o młodszego brata. I całe szczęście! Nie ma przecież nic ciekawego w bohaterach, którzy od początku do końca postępują tylko i wyłącznie dobrze! My tacy nie jesteśmy. Dzieci takie nie są. Ważne, by ze swojego zachowania i doświadczeń umieć wyciągnąć odpowiednie wnioski. I za tę nienachalną pedagogikę bardzo autorce dziękuje. Jako czytelniczka i jako mama.