Joanna Jagiełło "Hotel dla twoich rzeczy" (Czarne)

Joanna Jagiełło to jedna z najlepszych obecnie polskich pisarek, tworzących literaturę dla dzieci i młodzieży. Jagiełło jest również prawdziwym człowiekiem renesansu. Pisze prozę i poezję, gra na gitarze i śpiewa, maluje, pracuje w korporacji... Kiedyś uczyła w szkole, realizowała się jako dziennikarka, zmieniała studia, wydała tomik wierszy, wciąż się przeprowadzała i szukała swojej twórczej drogi. Ma dwie córki z dwoma różnymi mężczyznami i zdaje się wieźć żywot daleki od wzorca strasznego mieszczanina. Jej powieści – Kawę z kardamonem i Czekoladę z chili – połknęłam w zastraszającym tempie, nie sądziłam jednak, że za finezyjnie skomponowanymi zdaniami i wciągającymi fabułami kryje się tak ciekawa osobowość. W Hotelu dla twoich rzeczy Joanna Jagiełło pisze o sobie. Książka ta stanowi kompromis między autobiografią i porywającą powieścią o kobiecie, która szuka własnej drogi i nieustannie się uśmiecha, mimo iż wiatr wieje jej w oczy.

Asia jest jedynaczką i mieszka tylko z matką. Matką-artystką, która nie lubi sprzątać, ale za to dobrze gotuje i wciąż podsuwa córce jakieś książki. Są jeszcze dziadkowie, ich działka, kotlety smażone przez babcię i ziemniaki ubijane z masłem. Nie ma za to zbyt wiele pieniędzy i materialnej stabilizacji. Ale miłość, akceptacja i poczucie bezpieczeństwa – zawsze. Ze swojego dzieciństwa Asia pamięta skrawki, pojedyncze wydarzenia, epizody. Przed swoimi oczami wyświetla film z przeszłości – niektóre sceny porażają wnikliwym obrazowaniem, detalem, zbliżeniem, inne zaś spowija mgła, przykrywa gąszcz metafor, elips i metonimii. Asia pamięta komunistyczne blokowiska, pożydowskie kamienice, Pałac Kultury i plakaty rockowych wokalistów na ścianach. Pamięta, że wiecznie była głodna i nie miała gdzie kupić słodyczy. Pisze o swojej fascynacji pojawiającymi się w przydrożnych budkach zapiekankami z ciągnącym się serem, o pierwszych Macdonaldach i harcerstwie. Pisze o koleżankach i szkolnych zauroczeniach. O lekturach, sztuce i muzyce. Szuka tego, co ją ukształtowało. Dorosła Joanna stara się znaleźć odpowiednią formę dla swoich wspomnień, przyjąć właściwą perspektywę narracyjną, spojrzeć na swoje życie z rożnych perspektyw i nadać opowieści sensowny kształt. A jednak jej historia wciąż przypomina "eintopf" - niemiecką potrawę jednogarnkową. Autorka mówi o tym wprost. Ta książka jest o miłości, pisaniu, macierzyństwie, samotności... O wszystkim na raz. Tak samo, jak w życiu zazwyczaj docierają do nas bodźce z rożnych stron. Przyswajamy jednocześnie komizm i tragizm, łączymy sacrum z profanum. A ile w Hotelu dla twoich rzeczy jest prawdziwej Joanny Jagiełło? Tego nie wie zapewne nikt poza samą autorką. A może nawet i ona nie wie tego na sto procent...?

Hotel dla twoich rzeczy to interesujący kompromis między autobiografią a powieścią obyczajową. Autorka posługuje się barwnym językiem, bywa bardzo emocjonalna, ale i tryska niebanalnym poczuciem humoru, zaraża optymizmem. Nie mam pojęcia, czy jest ze sobą szczera i czy pisze prawdę o własnym życiu. I w ogóle mnie to nie interesuje. Każda autobiografia zawiera przecież elementy konfabulacji, pisana jest z czysto subiektywnego punktu widzenia i bazuje na jednostronnej interpretacji wydarzeń. Jagiełło świetnie o tym wie i próbuje niekiedy uciec poza ten subiektywizm, przywdziać maskę, skryć się za trzecioosobową narracją. Wchodzi w rolę swojego męża, matki, córek, oddala się od samej siebie. A jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że jest to próba niedoskonała. Że człowiek nigdy tak naprawdę nie pozna do końca drugiego człowieka i nie przeniknie jego najgłębszych myśli. Bo jednostka ludzka zbyt jest złożona, by można było obnażyć wszystkie jej tajemnice. Dlatego Asia/Joanna zawsze korzysta z okazji, by budować relacje. A kiedy relacje rdzewieją, skrzypią i toną niczym dziurawe łódki, stara się pamiętać to, co dobre. I takie same zasady stara się wpoić swoim córkom. Wie też, że ludzie dziwią się jej optymizmowi – chwilami odnosiłam wrażenie, że dziwi mu się sama Asia/Joanna. Lektura Hotelu... stała się dla mnie cenną lekcją. Lekcją pokory, tolerancji, zdrowej determinacji i samokrytyki, ale i niezachwianej wiary w swoje możliwości. I jeszcze tego, że nie czyjąś śmierć należy pamiętać, lecz życie.

Hotel dla twoich rzeczy zawiera również garść cennych refleksji na temat pisania. Na temat silnej potrzeby tworzenia, zamykania świata w słowach i zdaniach, bawienia się w demiurga i powoływania do życia wciąż nowych istnień. Jagiełło w bardzo piękny sposób opowiada o swoim artystycznym dojrzewaniu, o momencie, w którym zrozumiała, że chce pisać, a także o tym, jak trudno jej było wydać pierwszą książkę. To obfitujący w charakterystyczne detale obraz frustracji połączonej z satysfakcją i radością, płynącą z aktu tworzenia. I dlatego po Hotel... powinni sięgnąć również wszyscy początkujący pisarze i krytycy literaccy. Powstało już wiele świetnych książek o tworzeniu literatury. A Hotel dla twoich rzeczy z pewnością jest jedną z nich. Warto zatrzymać się tutaj na dłużej.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież