Konrad T. Lewandowski "Ksin. Początek" (Nasza Księgarnia)

  • Drukuj

Aż wstyd przyznać, ale moja znajomość twórczości Konrada T. Lewandowskiego ogranicza się do zbioru haiku "Proces wypalania" oraz artykułów w Nowej Fantastyce. Los się jednak do mnie uśmiechnął - przygodę z zasłużoną sagą o kotołaku rozpoczynam od prequela, który, w najnowszym wydaniu, poszerzono o nowych bohaterów, wątki i bestiariusz. Nawet gdyby ich jednak nie było, powieść i tak bez problemu obroniłaby się sama.

Lewandowski wykorzystał dwa splatające się wątki fabularne. W jednym z nich śledzimy losy Galiona - czarodzieja i naukowca, który od wielu lat prowadził badania nad mieszkającymi w puszczy stworami Onego (nie pytajcie, sam do końca nie rozumiem dlaczego tak się to nazywa i skąd taka gramatyka). Dzięki swojej pracy chciał objąć katedrę w akademii magii, co jednak uniemożliwiła mu intryga Aspaji - córki kupca Kadora, u którego mag szukał protekcji. Podrabiając dokumenty oraz zaplatając misterną sieć spisku dziewczyna zmusiła Galiona do ucieczki w głąb Puszczy Upiorów, by wspólnie z nim przeżyć wymarzone przygody.

Druga nić fabularna pokazuje nam losy tytułowego Ksina - kotołaka wychowanego w puszczy, który w wyniku często spotykanego w historiach tego typu zbiegu okoliczności poznaje dziewczynę, rusza w podróż i, co także zdarza się w fantastyce nierzadko, mimo swojej odmienności, zadomawia się w środowisku ludzi. I o ile historia Galiona jest mroczna, o tyle opowieść o Ksinie, mimo krwawych momentów, jawi nam się może nie jako sielanka, ale z pewnością sympatyczna powieść przygodowa. Obie linie fabularne w końcu się ze sobą łączą, ale konia (koniołaka) z rzędem temu, kto odgadnie zakończenie przed ostatnimi trzema rozdziałami!

Może to dzięki pięknej okładce, ale historia serwowana nam przez autora jawi mi się przede wszystkim jako opowieść pełna intensywnych barw. Lewandowski na szczęście nie ma w zwyczaju męczyć czytelnika niepotrzebnymi opisami otoczenia czy śmiertelnie nudnymi wywodami na temat przechodzącej w bohaterach wewnętrznej przemiany. Postacie i ich przygody są proste (choć nie prostackie) i ostre jak pazury wilkołaka. Klasyczną fantastyczną przygodę przeplatają sceny seksu, brutalnej przemocy i rozkładające się ciała odmieńców, co tworzy mieszankę nie tylko wybuchową, ale wręcz uzależniającą.

Na odrębną uwagę zasługuje pomysł ze stworami Onego, które są emanacją mocy przybyłej spoza świata (jakiego dokładnie, tego nie zdradzę). Trupy ludzi, zwłaszcza tych złych albo zamordowanych, mają tendencję do zmieniania się w pająkołaki, strzygi, wampiry lub jedną z wielu innych bestii przygarniętych przez Lewandowskiego do świata Ksina. Cała koncepcja potworów jest przejrzysta, spójna i zbyt mało wyeksploatowana fabularnie, co zapewne w następnych częściach zostało skutecznie nadrobione.

Autor język ma barwny, wyobraźnię zaś bogatą i użyteczną. "Ksin. Początek" nie jest dziełem wybitnym, nie porusza ważnych egzystencjalnych problemów ani nie skłania nas do refleksji nad kruchym losem ludzkiego życia. Z drugiej jednak strony historia kotołaka jest dobrą lekcją tego, czym jest lub może być zło, jak radzić sobie ze społecznym wyobcowaniem oraz dlaczego nie warto chodzić samotnie za potrzebą w puszczy pełnej upiorów. Przede wszystkim jednak, powieść to znakomita rozrywka, za którą warto zapłacić okładkową cenę.