"Magnolia" Grażyna Jeromin-Gałuszka (Prószyński i S-ka)

„W przyrodzie tornado w kilka sekund niszczy połowę spokojnego miasteczka, a w ludzkim życiu zdarza się coś, co w sekundzie powala cię na kolana i nie pozwala wstać.”

W poukładane życie Filipa, niczym grom z jasnego nieba wkrada się zamęt. Odchodzi od niego żona, mężczyzna dostaje ataku serca, w efekcie czego traci pracę, którą kocha i która była sensem jego życia- nie może już być pilotem. Nie wiedząc co ze sobą począć, wyprowadza się z miasta i rusza przed siebie. Po wielu godzinach jazdy bez celu, trafia na małą stację kolejową. Ta wizyta i przypadkowe spotkanie na, wydawać by się mogło, opustoszałym peronie, pociągają za sobą lawinę wydarzeń.

Nagle pilot, który nie może pogodzić się z faktem, że żona go zostawiła, staje się właścicielem małego, brzydkiego pensjonatu w sąsiedztwie więzienia, gdzieś w zapomnianym zakątku Bieszczad. W pakiecie z Magnolią- bo taką właśnie nazwę nosi pensjonat otrzymuje cztery niezwykłe kobiety. Cztery kobiety i dziecko.

Czesia od zawsze pracowała w pensjonacie jako kucharka. I to nie byle jaka kucharka! Większość gości wracało do Magnolii właśnie ze względu na jej talent kulinarny. Jest ostoją i podporą. To do niej codziennie na kawę przychodzi Marlena. Kobieta, która uciekła z wielkiego miasta, która czyta gazety sprzed tygodnia, ukrywa swój wiek i nie do końca wie czego chce od życia. Mogą się kłócić, obrażać wzajemnie, nie odzywać do siebie, ale w każdej chwili gdzieś z tyłu głowy wiedzą, że mogą na siebie liczyć.  Mimo wielu krytycznych słów jakie skierują do siebie, którymi doprowadzą Filipa do niejednej migreny, czy butelki wódki, będą walczyć o to na czym im zależy. Wspólnie. Olga przez wiele miesięcy jest obiektem Filipowych westchnień, czułych spojrzeń i gestów. Kobieta wiecznie uśmiechnięta, jednak nigdy nie oszczędzana przez los. Historia jej miłości i małżeństwa nie należy do tych z serii landrynkowego różu i waty cukrowej. Ciężko pracuje na to co ma, walczy by odzyskać co utraciła. Do tego szalona Doris- pojawia się przed świętami od stóp po czubek głowy w różu. Artystka, internetowa zakupoholiczka, pomoc Czesi, a przede wszystkim kobieta z tajemnicami.  I wreszcie Tośka. Nastoletnia dziewczyna, wiecznie pytająca o książki.  A może bardziej jej historia i jej opowieść…

Wszystkie pomogły Filipowi, kiedy tego potrzebował. Każda z nich miała niemały wkład w to co się z nim stało. Czasami ma się wrażenie, że to one sprawiały, że serce Filipa biło.

W całej historii nie można pominąć „Maćka”. Chłopaka z peronu,  któremu Filip opowiada cały ten chaos, jaki w jego życie wprowadził najpierw rozwód, a później kobiety z Magnolii.  Opowiada o kobietach jego życia, o tym jak wielki wpływ miały na to jakim stał się człowiekiem gdzieś na bieszczadzkiej wsi. Nie koloryzuje, nie milczy o momentach trudnych.

Postaci przewijających się w powieści pani Grażyny Jeromin- Gałuszka, mających wpływ na kształt i życie Filipa „po”, na samego Filipa, nie da się zmieścić w kilku słowach. Dlatego warto sięgnąć po lekturę. Przekonać się, że gdzieś tam w innym świecie są tacy ludzie jak Filip, Czesia, Marlena, Olga. Czytając ich wspólną historię nie widzi się fikcji literackiej, a życiowe tornada, chwile powalające na kolana, małe ludzkie tęsknoty i wielkie ludzkie marzenia. Nie jest to miła wakacyjna lektura, bawiąca do łez, pomimo że ich nie brakuje. I każdy wrażliwy czytelnik zapewne niejedną uroni czytając tę powieść.  

 

 

 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież