"Ballada o kuternogach" Paweł Szlachetko (Prószyński i S-ka)

„Ballada o kuternogach” to moje pierwsze spotkanie z prozą Pawła Szlachetki. Nie zawiodłam się, gdyż ma ona to wszystko, co lubię i dlatego też chętnie sięgnę po poprzednie utwory pisarza, a już na pewno po „Wichrołaka”, o którym było najgłośniej, gdyż w roku 2012 został nominowany do Nagrody Wielkiego Kalibru. Ale skupmy się na najnowszej powieści pisarza i scenarzysty.

Trzej przyjaciele – bohaterowie „Ballady...” to złodziejaszki, włamywacze, żaby nie pisać ostrzej, bo jak by nie patrzeć, czy w tym przypadku czytać, da się ich polubić. Krzywy, Bajerant i Tolo wychodzą z więzienia, gdzie przesiedzieli długie wyroki, zaczynając od roku 1989r.

Podczas ich odsiadki Polska zmieniła się diametralnie. Wszyscy trzej i żaden z nich z osobna nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a co dopiero w niej żyć. Przypadek sprawia, że cała trójka spotyka się, a nie mając innego wyjścia wspólnie zamieszkuje. Próbują żyć uczciwie, ale okazuje się to bardzo trudne. Dawny element przestępczy również się zmienił i nie ma już miejsca na taką cechę jak honor, a „... bon ton jest dobry na salonach, a nie w złodziejskim fachu.”[i] jak mawiał jeden z bohaterów lektury. Zmieniła się również Milicja, ups, znaczy się Policja, a może to tylko dwie inne litery? A będąc przy Policji nie można nie wspomnieć Mogiły. Pewnego dnia podinspektorowi Mogielnickiemu (Mogiła) temu samemu, który doprowadził do skazania przyjaciół, trafił się, jego zdaniem, niemal los na loterii. Nadarzyła się okazja zgarnięcia ogromnej kasy (w sam raz na emeryturę), zamknięcia międzynarodowej szajki (idealnie do przypięcia kolejnego medalu za wspaniałą służbę krajowi), oraz wykorzystanie podstarzałego trio włamywaczy do swoich niecnych celów. I tak oto zaczyna się wyścig, czy może ballada...

Początkowo Krzywego, Tolo i Mateusza (Bajerant) postrzegamy jako nieudaczników, ludzi przegranych życiowo. Bo i takimi poniekąd są. Znajdują się w środku walki o władzę i pieniądze, w nowej, jakże odmiennej dla nich rzeczywistości: „Narobiło się tych obcych nazw, stwierdził z ironią. Kolorowy kożuch, a pod spodem samo dziadostwo. Jak to powiedział Tolo? Acha: „Dziwka awansowała na call girl”. Wódka z kanistra zbełtana z zaprawką też może robić za markowy koniak... Bary mleczne, gdzie na zapleczu pierwszymi konsumentami są karaluchy, przemianowano na fast foody. Tylko się wyrzygać! Świat wywraca się do góry nogami i ląduje dupą w betonie, westchnął w duchu. A wszyscy udają, że spadł na miękki fotel.”[ii]  Na dodatek z tego kolorowego tortu każdy chce uszczknąć dla siebie i zgarnąć jak największą ilość dolarów. Czy przyjaciele wyjdą z tego obronną ręką? Czy uda im się odzyskać dumę i honor? Polecam serdecznie lekturę, bo więcej nie zdradzę.

 „Ballada o kuternogach” to wyśmienita, wielowątkowa powieść, która do końca trzyma w napięciu. Pisarz do ostatnich stron nie zdradza zakończenia i zachowuje napięcie oraz tajemnice, zmuszając tym samym czytelnika do próby postawienia się w roli sympatycznych złodziejaszków.  To powieść sensacyjna z domieszką kryminału lub kryminał z domieszką sensacji. Co kto woli. Na pewno nie zawiodą się miłośnicy obu gatunków. Dodatkowym atutem książki są opisywane zmiany, które dokonały się Polsce. Transformacja ustrojowa, kapitalizm, wpływ zachodu, wszystko to, co działo się na początku lat dziewięćdziesiątych. Powiedziałabym, że książka ta, to retrospekcja, krok wstecz i wspomnienie czasów, w których zaczynałam dorosłe życie. Bardzo miło mi było spędzić wieczór z „Balladą...”



[i] Paweł Szlachetko, „Ballada o kuternogach”, Prószyński i S-ka, 2013, strona 167,

[ii] tamże, strona 203.

 

 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież