"Bez przebaczenia" Agnieszka Lingas - Łoniewska (Novae Res)

  • Drukuj

Powiem szczerze: bałam się trochę tej książki. Z opisów zorientowałam się, że jest to klasyczny romans i nie byłam pewna, jak zareaguję. Moje wątpliwości rozwiały się jednak, kiedy wzięłam powieść do ręki. Znalazłam się w zupełnie innym świecie, w który uwierzyłam i który zaakceptowałam. „Bez przebaczenia” bowiem z pewnością nie przedstawia życia realnego, ale jego baśniowy odpowiednik, o którym każdy w głębi duszy marzy. Oczywiście, pojawiają się potworne problemy, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie i które powodują wypieki na twarzy czytelnika, ale gdzieś, w środku, jesteśmy przekonani, że perypetie zakończą się pomyślnie, tak jak powinna zakończyć się baśń.

Agnieszka Lingas-Łoniewska opowiada historię miłości szalonej dziewczyny o duszy artystki i młodego, ambitnego żołnierza z jasnym, poukładanym systemem wartości, gdzie na pierwszym miejscu stoi honor.

Miłości idealnej, która zapiera dech w piersiach, nadając sens i barwę życiu, miłości bezwarunkowej i wiecznej. Niestety, to wspaniałe uczucie zostaje wystawione na liczne straszne próby.

Książka porusza też szereg innych kwestii: stosunki rodzinne, niekiedy bardzo napięte i bolesne, problem winy i przebaczenia. Paulina po tragicznej śmierci matki, jej partnera i przyrodniego braciszka trafia do zimnego, pełnego żołnierskich rygorów domu ojca, stanowiącego absolutny kontrast z jej poprzednim domem. W nowym miejscu jedyną życzliwą osobą wydaje się młodszy przyrodni brat. Od początku uderza nas atmosfera tajemnicy, bowiem dziewczyna z niewyjaśnionych przyczyn oskarża się o wypadek, w którym zginęli jej najbliżsi. Ojciec sprawia wrażenie potwora bez serca, ale z czynionych przez niego od czasu do czasu uwag, można wywnioskować, że on też skrywa jakiś sekret i nie do końca jest czarnym charakterem. Agnieszka Lingas-Łoniewksa umiejętnie dozuje napięcie, stopniowo ujawniając kolejne elementy układanki.

Dużym atutem książki są barwne, żywe postacie. Należy tu przede wszystkim wspomnieć główną bohaterkę: szaloną, zbuntowaną dziewczynę, wielbicielkę ostrego rocka, czarnych strojów i dużej ilości kolczyków. Jak przystało na artystkę, pod ostrym makijażem i prowokacyjnym ubraniem, skrywa wrażliwą duszę. Jej ukochany, Piotr Sadowski, też zapada w pamięć, nie tylko jako przystojne ciacho, marzenie każdej nastolatki, ale jako człowiek o niezwykłej samokontroli, na którym można się oprzeć i który jest w stanie przegnać złe demony. Z drugoplanowych postaci najbardziej zapadł mi w pamięć sympatyczny Kuba, przyrodni brat Pauliny, stanowiący bardzo wyraźny kontrast z atmosferą w domu ojca.

Jedynym zgrzytem była dla mnie scena, gdzie Paulina przepędza swoją rywalkę. Rozumiem, że w tamtej chwili, pełna napięcia i rozpaczliwego niepokoju, nie miała zamiaru oszczędzać Zośki, ale nie spodobało mi się, że dała dojść do głosu dość niskim instynktom. Czekałam później na jakiś gest, odwołujący tamte słowa, ale Paulina tym razem była konsekwentna. Postawa zapewne prawdziwa, ale nie współgrała z ogólnym wydźwiękiem powieści.

Na zakończenie wspomnę jeszcze o scenach erotycznych, śmiałych, a jednocześnie delikatnych, w żadnym momencie nie przekraczających zasad dobrego smaku.

Dzięki tej książce przeżyłam noc pełną cudów. Otworzył się przede mną zupełnie inny świat, w którym zatopiłam się na kilka wspaniałych godzin, zapominając o banalnych, prozaicznych problemach dnia codziennego.