"Kochaj mnie czule" Gabriela Gargaś (wyd. Filia)

Kiedy pojawiła się wzmianka, że inspiracją do napisania ''Kochaj mnie czule" stała się prawdziwa historia, pomyślałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Poza tym Gabriela Gargaś już dawno wpisała się u mnie w poczet Autorek, do których mam słabość.
Czy tym razem powieść pozostawiła we mnie swój ślad?


Natalia jest najstarsza z czwórki rodzeństwa. W jej domu władzę ustawodawczą i wykonawczą sprawuje ojciec, a mama... Mama żyje w jego cieniu. Potulna, posłuszna, usłużna i niemająca własnego zdania.
Kiedy apodyktyczny ojciec opuszcza rodzinę, Natalia przejmuje obowiązki matki. Rezygnuje z miłości, by zająć się młodszym rodzeństwem.
Po kilku latach na jej drodze staje Paweł. Jest ślub, jest sielanka, jest miłość.
Jednak jak to w życiu bywa, los lubi zamieszać. U Natalii wykryto dość niepokojącą zmianę na dnie oka. Kobieta wyjeżdża na konsultację do Essen i tam spotyka swoją pierwszą miłość - Szymona.
Od tej chwili jej myśli często krążą wokół mężczyzny, z którym jak dawniej tak i teraz, mogłaby przegadać całe życie.
Jeśli historię napisało samo życie, to nie mogło zabraknąć kolejnego momentu, w którym uginają się kolana.Natalia rodzi dziecko. Niestety po jakimś czasie okazuje się, że jej syn cierpi na zespół Aspergera. Paweł nie radzi sobie z chorobą syna. Małżeństwo przechodzi kryzys - jeden, drugi.....
A co z Szymonem? W końcu nie bez powodu los postawił go na jej drodze.
Czy mężczyzna zaistnieje w życiu Natalii?

Gabriela Gargaś w swej najnowszej książce ukazała istotny aspekt dotyczący domu rodzinnego. Widzimy, jak ważną podwaliną dla przyszłego życia jest mocna i kochająca się rodzina. W domu Natalii tego zabrakło, co sprawiło, że jej życiowy wybór partnera nie do końca był trafny, ponieważ Paweł to taki ''cichy psychopata'', którego bardzo szybko rozgryźli bliscy Natalii. A ona sama swym zachowaniem nieco przypominała własną matkę sprzed lat, która dla świętego spokoju przymykała oko na ważne sygnały.
Podobała mi się Natalia jako matka. Bardzo kochająca, troskliwa, opiekuńcza i waleczna. Natomiast nie mogłam zaakceptować jej zachowania w walce o swoje szczęście, a raczej braku tej walki. Niezdecydowana, naiwna i tak naprawdę niewiedząca czego od życia chce. Traktowała swojego męża, jakby był jej guru i wybaczała mu wszystkie przykrości i zmienne nastroje. Tak naprawdę na przykładzie Natalii można zaobserwować, że nawet będąc mężatką, teoretycznie idzie się przez życie w pojedynkę. Bez wsparcia, bez dobrego słowa, czułości, pomocy, za to z dużą ilością kłamstwa, matactw i bezpardonowego egoizmu.
Ile takich kobiet znacie?
Ja znam mnóstwo.

Życie pisze nieprzewidywalne scenariusze i czasem warto posłuchać tych, którzy widzą coś, czego my nie dostrzegamy i wcale nie należy odbierać tego w kontekście intruza wchodzącego w nasze życie z butami.
Oczywiście każdy z nas popełnia błędy i są one po to, żeby się na nich uczyć, natomiast bohaterka książki musiała przejść długą drogę i dostać przysłowiowym obuchem po łbie, żeby się wreszcie przebudzić i dostrzec, że na końcu tej drogi przez ciernie znajduje się jej nowy początek. Ten opiekuńczy, wyrozumiały, wspierający i szczerze kochający oraz będący zwieńczeniem szczęśliwego zakończenia nadesłanej historii.

 

 

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież