"Droga przez piekło" Artur Zarzycki (Eurosystem)

  • Drukuj
Moi drodzy dziś przychodzę do Was z recenzją książki Pana Artura Zarzyckiego „Droga przez piekło”, której lektura wzbudziła we mnie bardzo wiele emocji, a to dlatego, że jej autor opisuje w niej swoją historię wychodzenia z nałogu, który przez blisko siedem lat dotyczył pośrednio także i mnie, ale o tym już za chwilę.
 
Chciałabym jednak zacząć od pytania, czy zdarzyło Wam się myśleć, odnosić się z pogardą do osób nadużywających alkoholu? Jeśli tak to mam nadzieję, że powyższa książka pozwoli Wam zrozumieć istotę podstępnej choroby, jaką jest alkoholizm, a dla tych z Was, których to uzależnienie dotknęło stanie się motywacją do tego, aby walczyć o siebie i swoje życie.
 
Artur Zarzycki to pseudonim mężczyzny, który jest trzeźwiejącym alkoholikiem i mimo że, jak sam pisze, nie pije już od blisko pięciu lat i udało mu się odbudować swoje życie na nowo, znalazł w sobie siłę, aby jeszcze raz pamięcią wrócić do swojej trudnej drogi przez piekło, którą kroczenie okupione było zupełną degradacją, upodleniem i cierpieniem. A zaczęło się tak niewinnie i bardzo wcześnie. Po raz pierwszy mężczyzna upił się do nieprzytomności, mając zaledwie siedemnaście lat. A później było już tylko gorzej. Nie będę zdradzała Wam zbyt wiele, bo książka ma niewiele ponad dwieście stron, a więc nie chcę, aby moja recenzja stała się jej streszczeniem. Powiem tylko tyle, że, jako młody chłopak Pan Artur miał swoje plany, marzenia i ambicje, z których niestety długie i podstępne macki choroby brutalnie go odarły.
Historia, którą odnajdziemy na kartach książki, jest szczerym do bólu świadectwem człowieka, który obnaża przed nami swoją duszę. Pisze o tym, jak wiele stracił, jak bardzo skrzywdził najbliższe swemu sercu osoby, jak nisko upadł, by odbić się od dna, Jemu się udało, ale wielu jego „przyjaciołom od kieliszka” niestety nie.
 
Autor poprzez swoją opowieść porusza bardzo wiele istotnych, kwestii, których często nie bierzemy pod uwagę, podejmując walkę z uzależnieniem, bądź też chcąc pomóc osobie uzależnionej w wyjściu z nałogu.
I tym sposobem, przechodzimy do pierwszej i najważniejszej z nich: nikt nie jest w stanie pomóc osobie uzależnionej, jeśli ona sama nie będzie tego chciała i nie znajdzie swojej własnej motywacji, by stawić czoła chorobie alkoholowej.
Ponadto alkoholizmu nie należy rozpatrywać pod kontem moralnym. To uzależnienie, które może dotknąć każdego niezależnie od wieku, statusu społecznego, czy zasobności portfela. Niestety często, aby mieć szansę w tej nierównej walce, musisz upaść i uznać swoją bezsilność wobec uzależnienia. Dopóki będziesz żyć iluzją, że kontrolujesz swoje picie i w każdej chwili możesz przestać, jakakolwiek terapia i leczenie nie mają sensu.
Osoba uzależniona nigdy nie przestaje, być alkoholikiem. Jej proces trzeźwienia trwa przez całe życie.
 
Autor opisuje również trzy bardzo ważne czynniki, które mogą mieć wpływ na to, że staniemy się ofiarą tego uzależnienia: Biologiczny, społeczny i środowiskowy. Oczywiście nie będę opisywać teraz każdego z nich z osobna, natomiast pozwolę sobie na dłuższą chwilę zatrzymać się na jednym z wymienionych czynników, a mianowicie na czynniku środowiskowym, bo jak sądzę, on właśnie w dużej mierze przyczynił się do tego, że moich dwóch wujków, którzy byli alkoholikami, dziś już nie żyje.
 
Mieszkam w małej miejscowości, gdzie takich pod sklepowych bywalców od butelki swego czasu można było znaleźć bardzo wielu. Kumpli do kieliszka nigdy nie brakowało, a sposobność, aby się napić, zawsze się znalazła. Oczywiście żadnemu nie dało się przemówić do rozsądku, gdyż każda próba kończyła się zawsze tak samo. Ciągle słyszeliśmy: „Ja nie jestem pijany. Chyba z kolegami mogę się napić. Sam jesteś pijany”, a skończyło się niestety tragicznie. Ale wracając do książki. Czytelnik ma możliwość poznać przebieg całego procesu zdrowienia, który na dobre rozpoczął się w 2013 roku, kiedy to Pan Artur Zarzycki odbył terapię odwykową i trwa po dziś dzień.
Jeśli jednak myślicie, że będzie to tylko mroczna, trudna i bolesna historia przesiąknięta cierpieniem, bólem i beznadzieją, to jesteście w ogromnym błędzie.
Dla mnie jest to niezwykłe świadectwo, „zwykłego człowieka”, który dzieli się z nami swoimi trudnymi przeżyciami, mając nadzieję, że dzięki tej książce pomoże, chociażby jednej osobie wyrwać się z tej okropnej matni, jaką jest uzależnienie jako takie, niezależnie od jego rodzaju. Osoba Pana Artura jest namacalnym dowodem na to, że można, że się da, a tym samym daje nadzieje i wiarę tym osobom, które tkwią w poczuciu porażki i beznadziei. Mało tego, sięgając po książkę, znajdziemy w niej również miłość i przyjaźń.
 
Zdaje sobie sprawę, że chcielibyście, abym oceniła teraz książkę i powiedziała, czy ją polecam, jednak tym razem tego nie zrobię, ponieważ nie mam prawa oceniać tak ważnej części życia drugiego człowieka. Ze swej strony mogę powiedzieć tylko albo aż tyle, że dla mnie ta książka była niełatwą, ale wyjątkową lekturą, do której na pewno jeszcze kiedyś wrócę.